niedziela, 3 marca 2019

Droga przez mękę, czy o „Exodusie” trzy słowa (Łukasz Orbitowski)

Bardzo przegadana książka, w której można by odnaleźć więcej niż jedną myśl przewodnią. Jest jednak pewien problem – bohater. Nie wiem, czy zamierzeniem Autora było napisać kilkaset stron o totalnej dupie wołowej, imitacji mężczyzny – postaci w zasadzie typowej dla naszych czasów, którą wielu z nas czasem potrafi dostrzec w lustrze. Czy bohater miał być istotą lektury, czy zdarzenie, jakie przeżył? I czy owo zdarzenie – choć straszne – faktycznie go zmieniło, czy też od zawsze był ofiarą losu? Bo dla mnie Janek to istota, której naprawdę chciałbym uniknąć, facet, który sobie pozwolił na upadek, stropiona dupa wołowa, jakich pełno dookoła w naszych czasach, w momencie, w którym to właśnie mężczyzna był potrzebny, zamienił się w coś innego, nijakiego, upadł tak, jak upada ktoś słaby, ktoś, kto myśli tylko o sobie. Ktoś tak zwyczajnie, na co dzień pozbawiony wyobraźni, tak mocny w gębie, a tak słaby faktycznie. Tchórz. A o jego stosunku do kobiet to już w ogóle żal pisać.

I o tym dla mnie jest „Exodus”, a cała reszta dookoła, te wszystkie dodatkowe tematy mnie zwyczajnie nudziły, bo ani to odkrywcze, ani interesujące. Zabawę psuła także egzaltacja, z jaką Autor przez całą książkę opowiadał w pourywanym i zbyt często powtarzanym tekście o faktycznym dramacie, o przyczynach. Już po kilku pierwszych powtórzeniach, choć nie wiemy nic, wiemy wszystko. Nie czeka niespodzianka, i nie wydaje mi się, by miała czekać, by miało to powtarzanie być czymś, co ma zaskoczyć. Jest to zbyt prosta w zrozumieniu kwestia, a tworzone napięcie jest sztuczne, powtarzanie tego samego w kółko z kolei jest irytujące.

Rzecz jasna najprawdopodobniej po prostu nie zrozumiałem Autora, jednak zamiast zamknąć buzię postanowiłem się mimo wszystko wypowiedzieć – dla samego bohatera, dla Janka. No słowo daję, dla takiej stropionej dupy wołowej to aż szkoda poświęcać tak wiele stron. Czy to słaba książka? Nie, Autor wie, jak pisać. Problem jest taki, że po lekturze w czytelniku pozostaje jedynie złość na bohatera, bez większych refleksji, bez dodatkowych bonusów. Złość i pogarda. Do końca czekałem na coś, co to zmieni, jednak nic się nie zmieniło. I po prawdzie żal mi czasu, jaki na lekturę poświęciłem, nie po to przecież czytam, by się denerwować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz