poniedziałek, 29 kwietnia 2019

I jeszcze trochę o Winnych (Ałbena Grabowska - "Stulecie Winnych. Opowiadania")

Dałem się wciągnąć w historię rodziny Winnych, płynnie od trylogii przeszedłem do opowiadań. I choć początkowo byłem sceptyczny (naprawdę nie wiem po co powstało opowiadanie pierwsze), tak z czasem zrozumiałem o co chodzi.

Bowiem o ile trzy pierwsze teksty są luźno (jeśli w ogóle czymś poza miejscem akcji) powiązane z trylogią, tak potem na scenę wkraczają postaci doskonale nam znane. I ma to wiele sensu, bowiem opowiadania dotyczą spraw nam doskonale znanych, ale ciekawych. Jak wyglądały pierwsze dni w nowej rodzinie Ewy, przygarniętej przez Annę Żydówki? Co się działo z bohaterami, gdy ginęli nam z oczu; jak to faktycznie wyglądało? Na te pytania odpowiada książka, która w miarę czytania wydaje się być bardziej czwartym tomem cyklu niż luźno powiązanymi tekstami. Autorka faktycznie rozbudowała historię o dodatkowe szczegóły, które są świetnym uzupełnieniem całości.

Krótko mówiąc: nie ma sensu tego czytać nie znając trylogii. A znając trylogię przeczytać w zasadzie trzeba. Dobra rzecz.

Wydawnictwo Zwierciadło 2018

niedziela, 28 kwietnia 2019

Sto lat w Brwinowie (Ałbena Grabowska - "Stulecie Winnych")

Stulecie Winnych, to stulecie rodziny noszącej takie nazwisko - Winni. Co już brzmi lepiej niż stulecie winnych, w sensie: w wieku XX trudno znaleźć innych, niż winni. Rodzinę poznajemy w 1914 roku, podczas narodzin bliźniaczek. To nie arystokracja, wręcz przeciwnie. Ale jest początek XX wieku, więc prości ludzie pod Warszawą (Brwinowo) nie są ani analfebetami ani kompletnie bez wykształcenia.

Narodziny dziewczynek a zarazem śmierć ich matki rozpoczyna nowy rozdział w życiu bohaterów, mocno mieszając dotychczasowy stan rzeczy. Parę chwil później rozpoczyna się wojna, przychodzą Niemcy, odchodzą Niemcy i przychodzą Rosjanie, rozpoczynają się wywozy, dramaty… Totalnie mój rodzaj literatury.

Pierwszy tom niestety nie zachwyca. Miałem całą masę krytycznych uwag o jakości powieści, o braku szerszych opisów, o skali mikro, gdzie mimo tragicznych zdarzeń brakuje większego obrazu całości otoczenia, kraju, którego nie było, a który na chwilę powstanie. Sytuacji nie poprawił fakt, że jedna z bliźniaczek ma “dar” i jest w stanie widzieć to, czego racjonalny umysł nie pojmuje. “Ci, którzy przeżyli” wydawało mi się lekturą czasem po prostu niepoważną, zbyt szybko zmieniał się klimat, nie było czasu na uderzenie; jakby autorka zaniedbała ważną część pisarstwa - wrażenie, jakie powinno w czytelniku pozostać.

Mimo to sięgnąłem po tomy kolejne, które, jak się okazało, oferują już inną jakość. Nie dość, że autorka porzuciła bzdury o specjalnym talencie Ani, to jeszcze doczekałem się konkretniejszych opisów tego, co pani Grabowska zamierza przedstawić. Nie jest to jeszcze poziom, jaki oferują rodzinne sagi pani Joanny Jax, ale odległość się wyraźnie zmniejszyła. Z całą pewnością można się zaangażować nie tylko dlatego, że już lubimy postaci, ale również dlatego, że wydarzenia przestają być takie oczywiste, autorka wreszcie zaskakuje czytelnika. A co najważniejsze udało się pani Grabowskiej wykreować postaci bardzo ludzkie, prawdziwe, które mają swoje zdanie - a nie zdanie autorki.

Książki czyta się trochę tak, jak oglądało się serial “Dom”. Pierwsza wojna światowa, XX-lecie, kolejna wojna, nazizm, Żydzi, holocaust, ratowanie ludzkiego życia i szmalcownicy. Jednak wszystko jest w znacznie mniejszej skali, niż u Joanny Jax. To jest saga rodzinna, nie opowieść o czasach, w których przyszło bohaterom żyć. Ten element jest na dalszym planie, a my oglądamy przede wszystkim postaci, które muszą mierzyć się z PRL-em, rokiem 1968, walką z totalitaryzmem, wreszcie kapitalizmem i ostatecznym upadkiem jakichkolwiek wartości. A że Brwinowo niedaleko Pruszkowa, to i inne znane z najnowszej historii Polski tematy zostaną poruszone.

Wrażenie po lekturze całości pozostaje bardzo przyjemne, choć pamięć o słabszym tomie pierwszym także przetrwała. Myślę, że książek pani Grabowskiej przeczytam więcej, zaczynając od tomu opowiadań należących do świata przedstawionego w tej trylogii. Polecam wszystkim fanom tego typu sag rodzinnych: pewnie, że są lepsze pozycje, ale “Stulecie Winnych” też daje sporo emocji.


Wydawnictwo Zwierciadło 2014, 2015

niedziela, 21 kwietnia 2019

Nie oceniaj książki po okładce, czyli "Zanim nadejdzie jutro" Joanny Jax

Zupełnie jak w przypadku cyklu “Zemsta i przebaczenie” - jestem naturalnym odbiorcą tego typu literatury, i nie jest ważne, czy jest to według niektórych literatura kobieca, romans czy coś jeszcze innego. Dla mnie Joanna Jax pisze powieści historyczne, umiejscowione w okolicach II wojny światowej, a że bohaterkami często są kobiety i przytrafiają się romanse - samo życie, jeśli to jest literatura kobieca, to jestem kobietą.

Uwielbiam się zaangażować na chwilę dłużej (byle nie zbyt długo, jedenasty tom przygód Uhtreda z Bebbanburga już w sprzedaży). W przypadku nowego cyklu Joanny Jax zatytułowanego “Zanim nadejdzie jutro” do czynienia mamy z trzema tomami, co jest według mnie rozmiarem idealnym. Specjalnie czekałem do terminu wydania, by móc całość połknąć na raz, i od razu informuję, że cykl o Kresowiakach jest jeszcze lepszy niż poprzedni, obejmujący głównie wydarzenia z zachodu, i Polski i Europy.

Jeszcze lepszy, bowiem przeciętny wychowanek polskich szkół ma ciągle zbyt mało informacji. O tym się zdecydowanie zbyt często zapomina, statystycznemu Polakowi wojna kojarzy się z Niemcem, Hitlerem, obozami koncentracyjnymi i holocaustem. Tymczasem na wschodzie ludność miała do czynienia z zupełnie innego rodzaju złem. O ile wszyscy Polacy w 1945 roku zostali wykorzystani i porzuceni przez tzw. sojuszników, tak mieszkańcy kresów mieli jeszcze gorzej, bowiem nawet PRL-u im nie dano, a jedynie możliwość wyjazdu na ziemie wyzyskane. Ojczyzna tak wielu Polaków została zabrana, przesunięcie granic Polski na zachód, zwykły czyn rysowania kresek po mapie faktycznie odebrał dom milionom tych, którzy przeżyli zło, jakie wyrządzili tam sowieci.

Obserwujemy Polaków mieszkających w Wilnie. Z różnych środowisk, z różnych klas społecznych. Joanna Jax pokazuje nam kresy w okresie dwudziestolecia międzywojennego w taki sposób, że można się poczuć, jak mieszkaniec miasta w owym czasie żyjący. Patriotyzm odmieniany przez całą deklinację, od prawdziwego do tego z gazet i radia; powszechne uczucie pogardy dla mniejszości płynące z góry i sąsiedzkie, dobre stosunki z Litwinami i Żydami. No i oczywiście miłość, bo czyż nie miłość jest właśnie najlepszym sposobem ukazania upływającego czasu? Uczucia miłości pierwszej, kolejnej, namiętność przy której dni uciekają jak godziny, a godziny jak minuty. W tle tymczasem zbliżająca się wojna - nim jednak jeszcze Niemiec dotrze do kresów zza wschodniej granicy wkracza Armia Czerwona w celu “ochrony mniejszości na terenach Polski”. I zaczyna się: chaos i niepewność kolejnych nawet nie dni, co chwil.

Joanna Jax robi to, co wychodzi jej najlepiej - pisze zarówno o oficerach wziętych do niewoli jak i cywilach, którzy pewnego dnia zostali wpakowani do pociągu i wywiezieni gdzieś do Kazachstanu, tak, jak stali, bez słowa wyjaśnienia, bez jakiejkolwiek organizacji. Ci, którzy podróż przeżyli wyszli na obcej, niegościnnej ziemi, zdani na własną zaradność i ewentualną łaskę tubylców. Jednak Joanna Jax nie pisze egzaltując się cierpieniem; przeciwnie - wbrew trendom płynącym z telewizora i radia pokazuje nie tylko wysiedleńców z Polski, ale ludzi z różnych stron i nacji, wśród których znajdziemy i złych Polaków i dobrych Rosjan. Bez łopatologii, sama opowieść, zadedykowana zresztą “rodakom z Kazachstanu”. Szanuję. I znowu na przykładzie miłości Joanna Jax studiuje czym jest człowiek, który nawet w najgorszych chwilach potrafi kochać. A że z nagłego rozdzielenia rodzin i często celowej dezinformacji niejeden dramat powstanie - cóż, na to właśnie czekamy my, czytelnicy, obgryzający paznokcie z emocji nad tym, co ludzie zgotowali ludziom.

Wspaniała opowieść. Wiadomo, że nie jestem obiektywny, bo to mój rodzaj literatury, krytyki dla tego typu książek mam o wiele mniej. A teraz chciałbym połączenie historii z “Zemsty i przebaczenia” i “Nim nadejdzie jutro” i ciąg dalszy losów bohaterów w czasach zimnej wojny. To by było coś!

Tylko te okładki… no, ale wiadomo co mówi przysłowie, zresztą słusznie :-)


Podróż do krainy umarłych
Ziemia ludzi zapomnianych
Druga strona nocy
Videograf II
2018, 2019

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

O dziecięcych marzeniach, które spełniają się tylko w bajkach, pisze Cara Hunter ("Kto porwał Daisy Mason?")

W przeciwieństwie do tomu drugiego, od którego zacząłem lekturę powieści Cary Hunter, tu Adam Fawley jest niewątpliwie głównym bohaterem. Postaci jest rzecz jasna więcej, jednak pierwszoosobowa narracja w powieści dominuje. Pozostałych bohaterów dopiero poznajemy, stąd jest dla nich o wiele mniej miejsca. Muszę przyznać, że lektura po poznaniu powieści “Kto mieszka za ścianą?” jest łatwiejsza, niż gdybym poprawnie najpierw sięgnął po “Kto porwał Daisy Mason?”. Postaci już nieco znamy, i oglądanie ich przed dramatycznymi wydarzeniami z tomu drugiego jest satysfakcjonujące.

Zmianie nie uległ natomiast system, wedle którego Cara Hunter kreuje swoje powieści. Rzecz opowiada o strasznej perspektywie, koszmarze każdego rodzica - porwaniu ośmioletniej dziewczynki. W tych czasach, w których żyjemy jest oczywiste, że jeśli nie odnajdzie się w ciągu paru godzin, prawdopodobnie nie odnajdzie się już nigdy. Może jej ciało, co najwyżej. Jednak autorka przedstawia historię w taki sposób, że razem z Adamem Fawleyem zajdziemy w miejsca zupełnie niemożliwe do przewidzenia, przy czym całość elegancko się spina i cienka granica między opisem zbrodni a kiczem pozostaje daleko na horyzoncie.

Widać tu interesujący plan na budowanie dramatów. Tu i teraz mało kto pozostanie zadowolony z lektury książki o zbrodni, śledztwie i pojmaniu złoczyńcy. Teraz my, jako fani tego typu literatury, którzy przeczytali już parę książek w życiu chcemy więcej, chcemy zaskoczenia, chcemy historii także o ludziach, społeczeństwie i różnicach między sąsiadami. I Cara Hunter świetnie daje radę, bowiem zamiast coraz bardziej udziwniać swoje historie, z ogromnym talentem wyprowadza je na totalnie nowe, na dzień dzisiejszy nie znane czytelnikom wody. I wbrew zwyczajowi nie czyni z policji herosów, nadludzi, którzy prędzej zawalą swoje małżeństwo niż odpuszczą sprawie. Jak w życiu - liczy się efekt i prawda, po co drążyć? Dzięki temu epilog może się podobać, bowiem o ile zaskoczeniem nie jest, ponadto wyraźnie kpi z kryminału jako takiego, stanowi dziwne, ale przyjemne podsumowanie lektury i wyzwala w czytelniku chęć natychmiastowego sięgnięcia po kolejną, podobną opowieść.

Close to Home
Wydawnictwo Filia 2018

sobota, 13 kwietnia 2019

O tych, którzy czasem mieszkają tuż za naszą ścianą opowiada Cara Hunter

Adam Fawley to bohater kolejnego cyklu o detektywie policji, w tym wypadku policji Oksfordzkiej. Od początku podoba mi się, że choć niby jemu podporządkowana jest historia, a nawet jak się wydaje cykl, wcale nie występuje na pierwszym planie. Jedyne, co go odróżnia od reszty licznych bohaterów to pierwszoosobowa narracja i nieco informacji z przeszłości, głównie fakt zgonu jego dziecka, chorego na depresję. Policja jednak składa się z większej ilości postaci, i bez wyjątku wszystkie są bardzo autentyczne i ciekawie zaprezentowane.

Oksfordzka policja staje przed trudnym zadaniem odnalezienia prawdy o kobiecie, którą przetrzymywano przez kilka lat w piwnicy. Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z sytuacją podobną do tej z Austrii, gdzie kobieta służy komuś jako narzędzie do zaspokajania żądz, a sadysta nie zwraca uwagi nawet na to, że ofiara stała się matką jego dziecka. Obie niewinne istoty przetrzymywane w piwnicy pewnego dnia zostają uwolnione i zaczyna się dramat naprawdę wielu osób.

Cara Hunter w imponujący sposób połączyła kilka spraw ze sobą tak, by móc faktycznie zaprezentować tę okropną historię z różnych punktów widzenia. Smaczku dodają liczne wstawki w stylu artykułów z gazet, tekstów z internetu wraz z obowiązkowymi komentarzami czytelników czy nawet zapisów wywiadów czy audycji radiowych. Czytelnik z jednej strony jest obserwatorem sytuacji, z drugiej strony jednak czułem się jak jeden z tych czytelników gazet; mieszkaniec Oksfordu z niepokojem sprawdzający media w poszukiwaniu informacji, czy sprawca został już schwytany, czy dowody są niepodważalne, czy psychopata zdolny do takich rzeczy zostanie zamknięty?

A potem się okazuje, że autorka jest jeszcze lepiej zna ludzi, i sytuacja rozwija się w kierunkach, które są prawie nie do przewidzenia. I jak każdy fan kryminałów wie - o to właśnie chodzi w tym biznesie. Ja już sięgam po następny tom przygód detektywa Fawleya.

In the dark
Wydawnictwo Filia 2019