niedziela, 3 marca 2019

Co stanie się z nami, gdy nadejdzie koniec? (Sigríður Hagalín Björnsdóttir - "Wyspa")

Jestem naturalnym odbiorcą tego typu literatury, nic więc dziwnego, że subiektywnie oceniam książkę dość wysoko. Jest to dzieło w bardzo udany sposób ukazujące przyczyny powstawania nastrojów faszystowskich w nawet najbardziej tolerancyjnych społeczeństwach. Oto Islandia, nam kojarząca się jako mityczny kraj mlekiem i miodem płynący, z powszechnym dobrobytem i życiem na wysokim poziomie. Jednak pewnego dnia ta niewielka wyspa, ten skrawek skały z odrobiną uprawnej ziemi zostaje odcięty od reszty świata. Nie wiadomo co się stało, i czy jest to sprawa na miarę zaledwie Europy, czy też całego świata. Kto podejmuje próbę opuszczenia Islandii, z tym kontakt się urywa. Prezydent i premier byli poza krajem, musi powstać coś tymczasowego, jakieś centrum zarządzania kryzysem.

Pozbawieni handlu i importu towarów, w tym głównie jedzenia, Islandczycy stają się polem eksperymentu socjologicznego, w którym autorka drobiazgowo, i na szczęście bez większej egzaltacji przedstawia nam drogę do podziałów w społeczeństwie, która jest jedynym znanym człowiekowi sposobem na przetrwanie w sytuacji bezpośredniego zagrożenia.Na przykładzie kilkorga bohterów oglądamy i doświadczamy rezultatów i skutków mentalności człowieka, który w sytuacjach skrajnych zawsze zamienia się w bestię. Chaos i nieporządek to raj dla umysłów płytkich, populistów i kanalii. Obojętnie czy wspominamy rok 1968, politykę Polski w sprawie uchodźców czy fikcyjne wydarzenia na Islandii – efekt jest za każdym razem ten sam. Jakby ludzki prymitywizm i egoizm tylko czekał, niby uśpiony, na kolejny moment, w którym może dojść do głosu. Na nic edukacja, na nic pokolenie JP2 i inne próby okiełznania natury człowieka. Otóż jeżeli brakuje mi jedzenia, brakuje nam jedzenia, i nie ma szans na więcej, to zawsze można kogoś jedzenia pozbawić. Kogo? Kreatywność rasy ludzkiej nie zna granic. Nie ma pod ręką Żydów, homoseksualistów, innowierców? Spoko, zawsze ktoś się znajdzie.

Obiektywnie nie jest to rzecz, która literacko potrafi zwalić z nóg. Podobnie brak jednoznacznego zakończenia wydaje się zabiegiem raczej kiepskim, niż udanym. Ale nie szkodzi, bo na ważne kwestie i istotne pytania książka odpowiada na przykładach, które kwestionować przyjdzie łatwo tylko księżom, politykom i reszcie tych, którzy z podziału społeczeństwa żyją.

Podobno człowiekowi wystarczy miesiąc bez cywilizacji, jej dzisiejszych, technologicznych osiągnięć i panującego stanu rzeczy, by zdziczeć; odrzucić całość moralności i etyki. A “Wyspa” pokazuje jak to się dzieje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz