środa, 13 marca 2019

Pablos gracz: chyba nawet ja już mam pomału dość, czyli Far Cry: New Dawn (Ubisoft)

Ubisoft to taka korporacja, która wiecznie odgrzewa dla nas ten sam kawałek mięsa. Czasem podgrzane w mikrofali, rzadziej z łaski rzucone na parę chwil na patelnię. Długo trzeba czekać, aż Francuzi zrobią coś faktycznie nowego. I tak na przykład w roku 2017 dostaliśmy wreszcie faktycznie nowego członka cyklu Assassin’s Creed. Origins to nie raptem kilka zmian, ale faktycznie gra zbudowana na nowym szkielecie. Odyssey to następny krok w dobrym kierunku. Zapowiadany kolejny epizod na rok 2020 znajduje się bardzo wysoko na mojej liście zakupów, tak im dobrze idzie.

Tymczasem druga sztandarowa seria gier dla samotnych graczy od Ubisoftu - Far Cry - woła do twórców z protestem, wyraźnie domaga się zmian. Schemat ten sam od rewelacyjnej części trzeciej, w którym nie tyle twórcy cokolwiek zmieniają, co raczej do każdego epizodu dodają coś drobnego - i voila! Prosto do sklepów. Tak dostaliśmy linkę do wspinania i możliwość gry z kumplem do FC4, oswajanie zwierząt do Primala, wreszcie spluwy do wynajęcia i zmodyfikowane (na gorsze, moim zdaniem) rozbudowanie bohatera w części 5.

A co nowego wprowadza Far Cry New Dawn?

...i słychać tylko świerszcze.



Ja nie mam żadnego problemu z mapą, która jest znacznie pomniejszoną mapą do FC5. To jest jednak bezpośrednia kontynuacja, a cena gry wyraźnie mówi, że to raczej rozbudowane, samodzielne DLC do piątki, a nie pełnoprawna nowa odsłona serii.

Mam już pewien mały problem z eksploracją, którą chociaż uwielbiam, to faktycznie zaliczanie wszystkiego dookoła sprawia jakby mniej frajdy - tak często widzieliśmy już te schematy. Ilość lokalizacji do zwiedzenia jest spora, ale robi się to dosłownie w kilka chwil. Gra nie zachęca do poświęcenia krainie jakiejś specjalnej uwagi, a przecież po nuklearnej zagładzie wydawałoby się, że będzie co oglądać.

Niestety nie ma, a to przez fabułę, z którą problem mam już gigantyczny. To jest po prostu bez sensu. I owszem, rozbudowa Prosperity, walka z Mickey i Lou oraz konszachty ze znanym skądinąd Josephem Seedem są zrobione w klasycznym, farkrajowym stylu, ale tym razem nawet ja - raczej fan, taki poważny fan, 100% w każdej odsłonie od czasów słynnej trójki - nie potrafiłem się zaangażować w historie, przy których nikomu nie chciało się wysilać.



Według mnie ogrywanie kolejny raz tego samego miałoby sens jedynie wówczas, gdyby scenarzyści naprawdę dostarczyli nam interesującą fabułę. Co prawda z fabuły jako takiej seria nie słynie, ale w części piątej widać było wyraźnie chęć opowiedzenia historii dla zaangażowania gracza. Chciałem iść dalej tą drogą, a postapokaliptyczny świat nadaje się do tego jak mało co. Niestety jednak Francuzom się nie chciało, i zamiast historii, która stara się przyciągnąć gracza otrzymaliśmy kolejną “nowość”. Tym razem są to elementy RPG.

I tak, jak przepadam za grami RPG, tym bardziej w otwartym świecie, tak od razu powiem, że Ubisoft nie dał rady. Rozłożenie przeciwników na kilka grup i dostosowanie broni pod owe grupy jest kiepskim pomysłem. Podobnie jak w najnowszych asasynach nie ważne są umiejętności bohatera ani siła broni, którą trzyma w dłoniach - wpierw pod uwagę brane są statystyki broni i przeciwnika, co w przypadku asasynów jeszcze tak bardzo nie boli, ale w przypadku nowoczesnej strzelanki z kałachami, szotganami i całą resztą tych paskudnych zabawek jest raczej żenujące.

No i te nieszczęsne misje… Nowy pomysł: misje rozgrywające się poza mapą, na specjalnych planszach, polegające na zdobyciu surowców. Nie dość, że psują mi klimat - gram po cichu, tymczasem na misjach ZAWSZE Z AUTOMATU dochodzi do ostrej konfrontacji z NIEOGRANICZONYMI siłami wroga, to jeszcze psują i tak słabą historię tego świata, bo nierealistycznym jest by dwie przywódczynie bandytów miały takie zasoby. Z Montany śmigłowcem na Florydę? I tam też mają swoich ludzi? To brzmi tak głupio, że nie mam słów.

Polecam tylko największym fanom cyklu i tylko w okresie totalnej desperacji, gdy naprawdę nie ma w co innego grać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz