środa, 27 marca 2019

Realizm magiczny z innej strony, czyli G. Musso - "Papierowa dziewczyna"

Lubię tego pisarza, trudno nie lubić. Wie jak spowodować, by czytelnik z nim został, nawet jeśli prawie zawsze ma powieściom do zarzucenia to i owo. Powtarzam sobie: nie możesz wiecznie narzekać na rozwiązania w stylu hokus-pokus u twórcy, który porusza się w obrębie gatunku realizmu magicznego. I co pewien czas sięgam po kolejne książki, to kwestia czasu, kiedy znowu nabiorę ochoty.

W przypadku “Papierowej dziewczyny” Musso podszedł mnie z innej strony. Nie spodziewałem się tego ataku, przyznaję. Oto bowiem to, czego nie lubię - czyli pojawienie się kobiety, która niewątpliwie “wypadła” z książki bohatera, również pisarza - jest zatem tworem fantastycznym - zatem cała ta magia pojawia się niemal na początku lektury. Dotychczas w znanych mi powieściach Musso robił odwrotnie: tworzył interesujące, pełne napięcia sytuacje, a potem magia mi lekturę psuła. A tu od razu, bez czasu na odczuwanie żalu…

Trudno się oderwać od kolejnych wydarzeń, gdzie bohater jednocześnie powinien zrobić coś, by odzyskać płynność finansową, ponadto chciałby odzyskać utraconą kobietę, a na dodatek zaczyna wierzyć, że jest w stanie też zadziałać w celu poprawienia pogarszającego się zdrowia u kobiety, którą wymyślił, a która nagle pojawiła się w naszym świecie. No cały Musso.

Ok, słowa więcej nie napiszę, poza krótkim: zrobił mnie w konia ten Francuz. A ja bardzo lubię, jak się mnie robi w konia; uwielbiam, gdy totalnie nie jestem w stanie przewidzieć tego, co autor tak naprawdę chce powiedzieć. Bardzo fajna książka, może nie tyle dobra, co właśnie fajna, zdecydowanie warta tych kilku godzin lektury. Taki realizm magiczny to ja nawet lubię i polecam.

La fille de papier
Albatros 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz