wtorek, 26 marca 2019

Pisane bez emocji, odłożone bez żalu ("Skrucha" - Frode Granhus)

To bardzo interesujący przypadek - oto książka, która opowiada o bodaj najstraszniejszym koszmarze rodzica - zaginięciu/porwaniu dziecka, przy której nie czuć żadnych emocji. Podczas lektury przyszło mi do głowy, że powieść wygląda jak przegrany zakład, jakby Frode Granhus chciał udowodnić, że potrafi pisać w sposób, który zachowa w czytelniku uczucie obojętności. Bo wierzyć się nie chce, prawdę mówiąc, jak mało mnie obchodziła przedstawiona tu sprawa.

A przecież powinna, bowiem porwanie dziecka i w domyśle oczekiwanie na straszny koniec u każdego musi wywolać skrajne emocje, od strachu i niepokoju, do gniewu i wściekłości, chęci samodzielnego wymierzenia kary, wreszcie do zadumy: skąd się to bierze? Dlaczego niektórzy ludzie takie rzeczy robią? Co siedzi w głowie człowieka, by w ogóle o tym myśleć, a co dopiero wcielić w życie tak okropny plan, jakim jest porwanie sześcioletniej dziewczynki?

Nic z tego. Frode Granhus pokazał nawet interesujących bohaterów, bardzo poprawnie przedstawił zależności, w powieści chodzi o coś więcej, niż tylko kwestia śledztwa i wyścigu z czasem, czeka na nas na końcu trudne do przewidzenia zakończenie i niespodziewane “wow!”, ale… i tak nic z tego. Nie ma emocji, nie ma zaangażowania, nie ma zabawy. Jest rzemiosło i kolejna książka jakich setki, jeśli nie tysiące. Lektura zakończona dużym rozczarowaniem.

PS. W ogóle to ponoć trzecia powieść o jednym z przedstawionych bohaterów. Zupełnie tego nie widać. I zupełnie nie czuję chęci poznania innych.

Djevelanger
Świat Książki 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz