niedziela, 3 marca 2019

Najlepsza seria przygodowa: Pan Samochodzik, część 2

ciąg dalszy, tomy 1 – 4 dostępne tutaj

Nowe przygody Pana Samochodzika

Była to jedna z niewielu książek w serii, której w dzieciństwie jakoś nie doceniłem. Choć bawiłem się świetnie, to oczywiste, czytałem więcej niż raz, także jako “Pana Samochodzika i kapitana Nemo”, to jednak jakoś lekce sobie ważyłem ten epizod. Tymczasem po latach niespecjalnie widzę powody do lekkiego potraktowania tej książki. Po prawdzie wada jest tylko jedna: brakuje wykładów, tego jednego tematu, którego autor trzyma się podczas rozwiązywania zagadki.

Bohater rzecz jasna szuka skarbu, ale tym razem Zbigniew Nienacki skarb potraktował bardzo “byle jak”. Oto szukamy ciężarówki wypełnionej dobrem, która zatonęła na jednym z jezior. Oczywiście dobra były zrabowane przez hitlerowców, wiadomo. Ale ani sam skarb, ani jego historia nie są ciekawe, ba, historii po prostu nie ma. I tego brakuje, tych wykładów, tego wyłożenia w kilku ciekawie napisanych akapitach czegoś, czego się nie wiedziało.

Nie brakuje tu za to interesujących bohaterów. A nawet być może jest ich zbyt wielu, przez co czytelnik może nie przywiązywać wagi do wszystkich postaci, co szkodzi intrydze. Kapitan Nemo, Kaznodzieja (znany także jako Fałszywy Ornitolog), Czarny Franek i jego banda, Marta, Wacek Krawacik, facet z brodą, harcerze, a na deser genialny pan Anatol, “besserwisser” i jego natrętne pouczanie wszystkich dookoła. O tak, postaci nie brakuje, i mogą się podobać.

Powieść przecież dobra, a jednak… brakuje historii, takiej pisanej przez “duże Ha”. Za to bardzo moralizatorska; pokazuje, że nawet chuligani nie muszą na zawsze pozostać bandytami. Całkiem sporo zdrowych, centro-lewicowych poglądów tu Nienacki zaprezentował. Na takich się wychowałem i w takie wciąż wierzę.

Pan Samochodzik i zagadki Fromborka

W dzieciństwie zagadki Fromborka nie trafiły do mnie tak mocno, jak inne części. Dziś potrafię wskazać dlaczego: zbyt wiele elementów nielogicznych. Choć powieść ostatecznie sprawia wrażenie stojącej twardo na ziemi, to niestety w trakcie lektury zabawy, które dla nas wymyślił Zbigniew Nienacki nie są dla mnie specjalnie atrakcyjne. Po pierwsze: Cagliostro. Nie mam nic przeciwko sztuce iluzji, ale postać tego magika zdecydowanie za szybko odkrywa prawdziwe karty. Dłużej byłbym w niewiedzy, bawiłbym się lepiej. Po drugie: AS. Tym, którzy nie znają, nie powiem co to, ale sam pomysł na wprowadzenie tego typu urządzenia wraz z dodatkowymi bohaterami jest… ok. W sam raz dla nastolatków. I tylko dla nastolatków. No, ale to powieści dla młodzieży.

Do Fromborka Pana Samochodzika oczywiście zaprowadził zaginiony skarb, znowu dobra zrabowane i ukryte przez hitlerowców. Ale nasz bohater ma zakaz szukania skarbów, bowiem inny wysłannik Ministerstwa Kultury i Sztuki jest już na miejscu w charakterze detektywa. Pomysł świetny, ale niestety magister Pietruszka to postać ze wszystkich stron zmarnowana. Wydaje mi się, że tworząc ją Nienacki bawił się tworzeniem pyszałka, ale tak naprawdę uda mu się to dopiero w Pan Samochodzik i Fantomas. Magister Pietruszka to słaba wprawka, od początku do końca błazen, zbyt realistyczny, by bawił.

Tymczasem Tomasz N. ma za zadanie przygotować przewodnik po Fromborku, co ma usprawiedliwić jego obecność przed zazdrosnym kolegą z pracy. I jest ta książka prawdziwą kopalnią podstawowej wiedzy o tym mieście, jak i Koperniku, pierwszych polskich monetach, ale także o Warmii i Mazurach jako takich. Całość spisana zgodnie z poprzednimi tomami, na zasadzie usprawiedliwienia posiadania tych ziem przez Polskę po II wojnie światowej, ale Nienacki ma dryg do takich tematów, no a Historia, w sensie historyczna prawda, i tak obroni się sama. Choć gdy mówiąc o Prusach Wschodnich pisze o siedlisku szowinizmu to widzę cenzora, który dopisuje te słowa, Nienacki nigdy nie ukrywał lewicowych poglądów, a takie jednoznaczne wstawienie całej grupy społecznej do jednego worka zdecydowanie do niego nie pasuje.

Co jest poza tym w książce świetne? Waldemar Batura. Wiadomo. On jak Moriarty dla Holmes’a, jest dodatkiem idealnym. A co kuleje? Poza magikiem i AS-em kuleje brak ilustracji. W Templariuszach to tak nie bolało, wizualizacja ich symboli nie jest warunkiem niezbędnym do dobrej zabawy. Ale we Fromborku brakuje szczególnie jednej ilustracji, pokazującej niezłą zagadkę logiczną, która udaje, że kpi z matematyki. Jest opisana, owszem, ale akurat jej mechanizm funkcjonowania najlepiej prezentuje się na ilustracji.

Nie wiem czy wydawca nie przywiązał wagi do obrazów w Panach Samochodzikach, czy nie uzyskał do nich praw… Faktem jest, że ta zagadka, jak i symbole Templariuszy czy ikony, które będą nam towarzyszyły w Tajemnicy Tajemnic nie są żadnymi osiągnięciami malarstwa i każdy potrafi je narysować. Tu i teraz, wystarczy sięgnąć po dowolne papierowe wydanie i przerysować sens ilustracji. Obawiam się więc, że po prostu wydano książki bez aż takiego zaangażowania, jakiego ja, jako fan bohatera bym sobie życzył. A szkoda. Ciekawe, czy są w wersjach papierowych. A czy są wersje papierowe w tym wydaniu?

Pan Samochodzik i Fantomas

Tak, oto Fantomas. Jedna z trzech moich ulubionych części cyklu o Panu Samochodziku. Pierwotne wydanie miałem w twardej oprawie, leżało grzecznie na półce w mieszkaniu, wystarczyło sięgnąć i zakochać się w tym bohaterze (jakkolwiek to brzmi, czytelnik wie, co mam na myśli).

Oto historia, o której Tomasz wspomina na początku Zagadek Fromborka, czyli która zdarzyła się przed znanymi nam już przygodami. Pan Samochodzik wyjeżdża za granicę, i to w dodatku na Zachód! Konkretnie do Francji, w której pojawił się tajemniczy i bardzo interesujący włamywacz, podpisujący się mianem znanym z serii książek oraz filmów, które wyszły parę lat przed publikacją pierwszego wydania. Tak, tych rewelacyjnych komedii z Luisem de Funesem.

Nie jest oczywiście tak, że o Tomasza zabiegała francuska policja. Trafia do Zamku Sześciu Dam dzięki Karen Petersen (Pan Samochodzik i Templariusze), która poleca jego usługi znajomemu baronowi. Ten się boi o swoje cenne obrazy, które z dnia na dzień okazują się być falsyfikatami. Fantomas najpierw wysyła listem ostrzeżenie o zamiarze kradzieży i żądanie okupu. Następnie, gdy okup nie wpłynął, okazuje się, że nie wiedzieć kiedy i w jaki sposób… obraz na ścianie w galerii to nie oryginalny Van Gogh, Cezanne, Monet czy inny, ale sprawnie przygotowana kopia.

Jest tu tak wiele elementów, które składają się na jakość tej historii, że można się z wrażenia złapać za głowę. Oto detektyw z towarzystwa ubezpieczeniowego, Gaspard Pigeon – pyszałek idealny. Ale czy faktycznie tylko pyszałek? Dalej mamy swobodne pogadanki Tomasza N. z Francuzami o różnicach między własnością państwową i prywatną, rewelacyjna lektura, pisana w czasach socjalizmu i przez człowieka, który nigdy nie ukrywał swojej lewicowej natury. Następnie Loara i jej zamki – skąd młody czytelnik mógłby się dowiedzieć tak fascynujących rzeczy o historii Francji, zamkach akurat nad tą rzeką i malarstwie samym w sobie, gdyby nie ta książka? Przecież w szkole wolą bredzić o piędzi ziemi i bohaterskiej śmierci przodków, a nie tematach, które mogą zafascynować na całe życie. Dalej: siostra barona Eveline, mocno już posunięta w latach, rozbijająca się najnowszymi super szybkimi samochodami. A jej przekleństwa w kilku językach! Na stałe weszły do mojego repertuaru przed około ćwierćwieczem, używam zawsze, gdy chcę zabłysnąć w tzw. “towarzystwie”. No i wreszcie Fantomas, pokazany tak, jak w filmach: złoczyńca idealny, ale prawie dżentelmen; niesamowicie przebiegły i inteligentny, inspiruje czytelnika nie mniej, niż nasz ulubiony bohater. Oczywiście mówię o inspiracji dzięki jego intelektowi, nie złodziejskim skłonnościom.

A to zakończenie…! Nigdy nie zapomnę wrażenia, jakie na mnie zrobiło gdy pierwszy raz skończyłem czytać Fantomasa. Genialne. Lepsze, niż genialne. Wspaniałe.

Pan Samochodzik i Tajemnica Tajemnic

To moja ulubiona część przygód Pana Samochodzika. Naprawdę nie pamiętam, czy dlatego, że być może była pierwszą, którą przeczytałem? Oryginalne wydanie miałem ze słynnej białej serii, którą ilustrował Szymon Kobyliński, a którego to tomu odmówił ilustrowania, oddając pierwszeństwo poprzedniemu rysownikowi. A piszę o tym dlatego, że w Tajemnicy Tajemnic naprawdę powinny być rysunki, ażeby dokładnie zrozumieć czym był tak zwany kwadrat magiczny. Niestety w tym ebookowym wydaniu rysunków nie ma, narzekałem już przy Zagadkach Fromborka, narzekam dalej. W tym epizodzie wręcz wyraźnie tekst mówi: “jedna strona blaszki wyglądała tak:”. A następny akapit dodaje: “druga strona blaszki wyglądała tak:”. A rysunków bezczelnie nie ma, a każdy mógł je zrobić, chodzi o kwadraty i cyfry, wystarczyło iść do pierwszej lepszej biblioteki, powieść wypożyczyć, obrazki przerysować a grafikę umieścić w książce. Ale wpierw trzeba chcieć.

Pamiętam, jak długo próbowałem zrozumieć czym jest ikona. Nienacki w zasadzie tłumaczy czym dla prawosławnych są ikony, ja jednak musiałem być bardzo młody, bo pamiętam swoje niezrozumienie. A internetu żeby sprawdzić w owych czasach nie było. Rzecz dotyczy przemytu ikon z terenów PRL na Zachód, szlak biegnie przez Pragę. I tak Pan Samochodzik rusza na poszukiwanie szajki przemytników, a przy okazji próbuje odgadnąć zagadkę przepołowionego talizmanu Edwarda Kelleya. Poza Kelleyem mamy tu rabina Loewe i Johna Dee, i szybko okazuje się, że w Tajemnicy Tajemnic dowiemy się masę interesujących rzeczy o alchemii, czarownikach, kabale – tematach interesujących tak Elżbietę I, Rudolfa II czy nawet Stefana Batorego.

Znowu występuje tu cała grupa poszukiwaczy skarbu, i znowu autor stanął na wysokości zadania. Jako człowiek o poglądach lewicowych od dawien dawna pisarz przedstawiał kobiety jako partnerki dla mężczyzn. Od Wyspy Złoczyńców mamy do czynienia z silnymi, inteligentymi kobietami, które nawet jeśli zajmują się przygotowaniem posiłku, to wywołują tym wyrzuty sumienia u bohatera. Ale wiecie, jak to jest: feminizm i równouprawnienie to ładne ideologie, ale w rękach nieodpowiednich ludzi są wypaczone, dając przeciwnikom setki dodatkowych argumentów do szowinistycznego myślenia. I chyba autor poznał jakąś feministkę lub rozbawił go ten ruch na Zachodzie, bowiem mamy tu do czynienia z przedstawicielką Ruchu Wyzwolenia Kobiet – panią piękną i inteligentną, a jednak noszącą męskie ubrania i stosującą męską wodę kolońską. Koń by się uśmiał.

Interesujących bohaterów jest więcej (jest nawet dzisiejszy różokrzyżowiec!), w tym znowu dyrektor Marczak się pojawia w samym środku akcji, ale nie oni są najważniejsi. Otóż najważniejszą postacią w tej książce, która miała ogromny wpływ na moje postrzeganie świata jest… pies. Otóż Pan Samochodzik staje się właścicielem psa. I to nie po prostu słodkiego kundla, ale prawdziwego, super wytresowanego doga niemieckiego błękitnego. A to, co robi autor książki, gdy swobodnie, od niechcenia, jak to on, wplata do tekstu analizy z posiadania psa i różnic między ludźmi psy posiadającymi a tymi, którzy psów nie posiadają – to czysty geniusz. W Protazym można się zakochać, Protazy nas bawi i uczy, na jego przykładzie dostrzeżemy, że pies to nie tylko bezwarunkowo wierny towarzysz w życiu, ale też prawdziwy przyjaciel, ochroniarz, a nawet pełen troski członek rodziny. Psy rules!

A najlepiej wspominam tą całą alchemię, talizmany, golemy, zamianę rtęci w złoto i inne tego typu bzdury, które opisane są bardzo sugestywnie, i będąc młodym czytelnikiem czułem niejeden dreszcz grozy podczas lektury. A Nienacki, jak to on – pisząc o historii z pełnym do niej szacunkiem jednocześnie wskazuje skąd się tego typu mistycyzm bierze, i zupełnie nie nachalnie, bez chęci sztucznego edukowania wskazuje, że człowiek zawsze miał i mieć będzie pewne pragnienia, i zawsze chciał i chcieć będzie realizować je tanio i bez wysiłku. Stąd zawsze trafią się różnego rodzaju szarlatani oferujący dosłownie wszystko, obojętnie czy pod postacią ubranego w komiczny strój alchemika-maga, czy księdza lub innego pastora tudzież popa, tak naprawdę sprzedających ludziom dokładnie te same bzdury.

A na deser weźmy jeszcze, że Tomasz N. w tym tomie z niezwykłą skutecznością udaje gangstera. To już po prostu wisienka na torcie. Subiektywnie: najlepszy Pan Samochodzik ever.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz