niedziela, 3 marca 2019

Pablos gracz: Jak Robinson zagubiony w kosmosie, czyli o Alone with You słów parę

Zawsze gdy przeczytam świetną książkę lub ukończę świetną grę mam coś w rodzaju kulturalnego kaca. Jakie są szanse, że kolejna gra/książka będzie tak samo dobra? Praktycznie za każdym razem musimy mierzyć się z czymś, co w innych okolicznościach mogłoby się podobać, jednak po spędzeniu kilkunastu lub więcej godzin z produktem dającym tak wiele radości inne, konkurencyjne produkty bledną. Miałem to po Skyrimie, miałem po Wiedźminie, miałem po dziesiątkach świetnych tytułów. Mam i po Far Cry 5.

Jednak tym razem zamiast marudzić, postanowiłem spróbować czegoś innego. Czegoś specjalnie, jakby na złość gigantom AAA, małego, niedużego, drobnego. I nie na PS4, nie na telewizorze, a na Vicie, z boku, z pełną świadomością grania w drobiazg. Indyczka. Popierdółkę. Z radością donoszę, że system działa, a wzięta na warsztat gra Alone With You spełniła pokładane w niej nadzieje. Nie dopuściła do rozwinięcia kaca i do jeszcze większego marudzenia że “nie ma w co grać”.

Historia tu przedstawiona faktycznie jest interesująca, to science fiction, ale takie odrobinę lepszej jakości. Gra stawia nas w roli ostatniego kolonisty na odległej planecie, na której po szesnastu latach powodzenia doszło do katastrofy. Nasz bohater – czyli gracz – ma chyba jednak szansę na ucieczkę nim szlag trafi planetę ostatecznie. Jesteśmy tu zupełnie sami, przynajmniej jeśli chodzi o fizyczną obecność. Istnieje bowiem wciąż czynna Sztuczna Inteligencja, która nawet potrafi wczytać z pamięci awatary czworga ważnych dla kolonii postaci. Jako osamotniony kolonista będziemy szukać kolejnych elementów potrzebnych do osiągnięcia drogi ucieczki, a podczas poszukiwań odkrywać tajemnicę: co się stało na planecie? Z kolonistami? Czy ktoś może jeszcze żyje? A jeśli nie, to jak zginęli? Szczególnie awatary przywódców kolonii są ciekawe jak faktycznie skończyły ich oryginalne wersje.

AI jest tu przedstawiona bardzo “ludzko”, nie jest to komputer działający w myśl informatycznej zasady zerojedynkowej, a bardziej istota, która zdaje się autentycznie pragnąć szczęścia dla gracza. AI jest stale obecna, w każdej chwili można podpytać co teraz wypadałoby zrobić, gdzie iść, czego szukać. Ponadto często odzywa się sama z siebie, podpowiadając czynności, czy komentując działania gracza.



Obok pragnienia ucieczki pojawia się pragnienie poznania historii. Porozrzucane skrawki informacji sugerują coraz to ciekawsze rozwiązania i motywy; czy katastrofa była dziełem natury, czy może ktoś zawinił? Czy koloniści ramię w ramię próbowali się wzajemnie ratować, czy może doszło do zezwierzęcenia i przejścia do prawa silniejszego? Scenariusz nie trzyma w napięciu, ale jest interesujący. Chce się grać dalej, mimo minimalistycznej grafiki, dość umownego przedstawienia wizji kolonii przy użyciu czegoś na kształt piksel-artu. Akcja zagęszcza się na tyle, że z czasem odkrywanie kolejnych tajemnic wyzwala u gracza faktyczne emocje, co zawsze jest plusem dla każdej opowieści.

Gra idealnie nadaje się na Vitę, choć oczywiście sprzedawana jest w cross-buy z wersją na PS4. Jednak zastosowany tu styl graficzny kompletnie mi nie odpowiadał na dużym ekranie, poza tym intymny klimat naprawdę lepiej się sprawdza na niewielkiej konsoli, gdzieś z boku, nawet w łóżku, a nie siedząc wygodnie z kawą czy piwem przed telewizorem. I jedynym moim zastrzeżeniem jest, że scenariusz pod koniec jest nieco spaprany – widzę i widziałem już od dłuższego czasu co twórcy chcą osiągnąć, lecz niestety kolejne wydarzenia dość skutecznie popsuły efekt, jaki miał zaatakować gracza na końcu zabawy. Nie mniej jednak tych parę godzin zdecydowanie warto z tytułem spędzić, szczególnie, że gra jest tania, plus często w jeszcze tańszych promocjach, a nawet była w PS Plus, więc część graczy może ją mieć i o tym nie pamiętać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz