czwartek, 4 kwietnia 2024

Przemysław Piotrowski, o Igorze Brudnym tom 6: "Smolarz"

Pamiętam moje rozczarowanie poprzednim tomem historii o Igorze Brudnym. Cykl jest mocno oderwany od rzeczywistości, i jest to jego siła - to czytadło, w którym Autor pisze o rzeczach, które przecież dookoła nas się dzieją, ale pisze w taki sposób, że można na chwilę o tym zapomnieć i po prostu dać się porwać lekturze. Nie ma tego ciężaru, bólu istnienia, który odczuwa się w przypadku nieco inaczej prowadzonej lektury, jakby poważniej, bardziej osadzonej w prawdziwym świecie. A jednak w “Bagnie” Autor odleciał już za daleko jak dla mnie od realiów naszego świata, czy to uznał, że czytelnicy czekają aż ktoś pierwszy się tematem zajmie, czy może chciał sobie sam poradzić z otaczającą nas rzeczywistością - nie wiem, ale “Bagno” robiło krok za barierę, od której poprzednie epizody jednak trzymały się z daleka; całość była już zbyt odrealniona, by bawić.

Bawił tylko Brudny, i bawił siłą rozpędu, jak to w przypadku cykli bywa. Lubimy tego gościa, identyfikujemy się z nim, kibicujemy mu, żyjemy jego życiem. W związku z czym z przyjemnością donoszę, że w “Smolarzu” powróciliśmy do rejonów znacznie bardziej przypominających tomy pierwsze. Jasne, że całość jest mocno przegięta, a rozmach w kreacji osób zaangażowanych w zbrodnię jest nieco wręcz groteskowy, ale dokładnie za to polubiłem początki historii o Brudnym, i w “Smolarzu” odnajduję to wszystko, czego “Bagno” mi nie dostarczyło.

Zdecydowanie warto zanurzyć się w Bieszczady i wraz z Igorem poznać dzieje pewnej wioski i pewnej okolicy, w której od dziesiątek lat (!) giną ludzie. Któż, jak nie nasz ulubiony, odpoczywający po totalnej demolce jaką zgotował polskiej scenie politycznej policjant, chwilowo nie na służbie, nadaje się lepiej do zbadania sprawy? Lektura jest przyjemnością, kto polubił Brudnego ten już biegnie po książkę, a na domiar wygląda na to, że i kolejny tom już się pisze. No, czekam, szczególnie na dalszą obyczajową warstwę historii Igora Brudnego.

środa, 3 kwietnia 2024

Agata Bizuk - "Zielona 13"

Nie wiem, co właściwie przeczytałem. Hanna Ożogowska dla dorosłych? Przesadziłem, jasne, nikt nie potrafi pisać jak Hanna Ożogowska. Ale takie miałem skojarzenie, taki szybki styl pisania tu i teraz, bezpośrednio z perspektywy postaci, choć w trzeciej osobie, z błyskawicznymi zmianami bohaterów, ciach i następny, ciach i kolejny, ciach i powrót.

Sympatyczna, niedługa książeczka o pewnym adresie, pod którymi mieszkają najróżniejsi ludzie. Pisana żeby odpocząć, nieco się pośmiać, ale i momentami zastanowić nad tymi banalnymi, prostackimi stwierdzeniami, które są tak banalne i prostackie, że z reguły się o nich zapomina. A potem jest głupio, albo nawet wstydliwie.

Dobra rzecz, do zaliczenia na jedno-dwa posiedzenia. Z tego co wiem, jest tego więcej, i bardzo dobrze, bo chyba nawet nabrałem na więcej apetytu. `

wtorek, 2 kwietnia 2024

Nie tylko czytelnik: "Piczle Cross: Story of Seasons", Nintendo Switch

No pewnie, że to żadne tam Story of Seasons, jedynie brand wykorzystany do zrobienia kolejnego produktu spod znaku „picross”. To nie pierwszy raz, gdy jedna z moich ulubionych serii jest wykorzystywana do czegoś innego, niż pełnoprawna gra, mieliśmy już gierkę spod znaku „match-3”. A może to było „Harvest Moon”? Wszystko jedno…

Mamy tu banalnie prostą grafikę uwijających się na farmie postaci, a ich kształt przypomina postaci z najlepszych części cyklu, czyli „Back to Nature” i „Friends of Mineral Town”. Ale jakby się nie uwijali, zadaniem gracza jest nic innego, jak tylko rozwiązywanie kolejnych puzzli, układanie kwadracików względem cyfr podanych na osiach X i Y planszy.

Gra oferuje przyzwoitą ilość etapów, a po zaliczeniu wszystkich jest jeszcze kilka(dziesiąt) dodatkowych plansz, które układają się w większe obrazki. Rozgrywka nie jest specjalnie trudna, swobodnie można zaliczyć wszystko, zebrać wszystkie osiągnięcia i zdobyć 100% i czuć się z tym świetnie. Zabawa akurat warta swojej ceny.

Niestety gra ma jedną wadę - otóż to zwykłe puzzle, trudno tu oczekiwać, aby konsola musiała sprostać jakimś super wyzwaniom. A jednak - Nintendo Switch na niektórych planszach zwyczajnie nie daje rady. Słaba optymalizacja, być może. Faktem pozostaje, że poruszanie się kursorem w największych układankach jest mocno spowolnione, gra zwyczajnie muli i trochę śmiech gracza bierze, że oto w zwykłej grze logicznej pozbawionej jakichkolwiek ozdobników graficznych konsolka nie daje sobie rady.

Mimo to warto, polecam, przyjemność na kilka dni. Z tych prostszych, zaznaczam. Nie banalnych dla dzieci, ale i niezbyt skomplikowanych.



poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Katarzyna Puzyńska - sagi o Lipowie tom 6: "Łaskun"

Po dłuższym czasie powróciłem do Lipowa. Autorka zręcznie przypomniała mi kto, gdzie, a szczególnie: z kim, i można było dać się porwać lekturze. A jest czemu się dać porywać! Doprawdy, takiego rozmachu fabularnego się nie spodziewałem - finta w fincie w fincie, jak mawiał klasyk. Ogarnięcie tych wszystkich relacji, które doprowadziły do początkowej sytuacji z tradycyjnym dla kryminału trupem to nie lada wyzwanie. Ale całość wciąga, i tak naprawdę cały ten „Łaskun” ma tylko jedną wadę: długość.

Doprawdy, aż tak szczegółowe rozpisywanie się przez wszystkich o wszystkim w zamyśle miało być zaoferowaniem czytelnikom maksymalnego maximum, jednak uważam, że dostaliśmy zbyt wiele. Dobre nożyczki by się przydały, aby dynamika historii została zachowana, po dwóch trzecich lektury czytelnik już bardzo, ale to bardzo jest zmęczony - ale historia jest dobra, więc brnie dalej. Warto, bo rozmach Autorki naprawdę zrobił na mnie wrażenie, ale i umęczenia się po koniec jest trochę, przyznaję.

Zmęczenie zmęczeniem, ale powrót do Lipowa tym razem na pewno nastanie u mnie szybciej, niż poprzednio. Wszak tyle osobistych wątków ciągle jest nierozwiązanych, że po prawdzie to nie mam wyjścia. Łyknę coś lżejszego dla odpoczynku i jedziemy dalej z tym koksem.

środa, 27 marca 2024

Bernard Cornwell - seria o Świętym Graalu; "Rycerz", "Włóczęga", "Heretyk", "Łucznik"

Tak naprawdę to była trylogia. To wyraźnie widać; akcja jest rozpisana na trzy pierwsze tomy, gdzie w trzecim następuje konkluzja i zakończenie. Czwarty tom powstał jakiś czas potem, i należy się liczyć, że być może Cornwell znowu będzie dopisywał dalsze dzieje Thomasa z Hookton. Co nie jest niczym złym, ale pomyślałem, że warto o tym wspomnieć.

Powstał kiedyś doprawdy wspaniały film, w którym ukazano o co chodziło z tymi nieustannymi wojnami w średniowieczu. Film nazywał się u nas „Róża i miecz”, a oryginalnie bodajże „Flesh+Blood”. Grał Rutger Hauer, stąd znam, bo gościa ubóstwiałem. Piszę o tym, bo trylogia (tetralogia) o Świętym Graalu jest dokładnie taka, jak ten film. Anglia? Francja? Wszystko jedno - światem rządzą możni, szlachta. A chłopa doprawdy nie interesuje czy pan jest Anglikiem czy Francuzem, interesuje go jego własne życie, i jego najbliższej rodziny. Panowie zmieniają się co i rusz, miasta przechodzą z rąk do rąk, a wszędzie pętają się bandy najemników - dokładnie takich, jak Rutger z kumplami w filmie. Bywa, że jeszcze dobrze nie przeliczą kasy zarobionej na wojnie, i już zmieniają front i walczą dla tego, kto jeszcze przed momentem był wrogiem. Świat to przemoc i gwałt, kobiety są dokładnie taką samą własnością jak klejnoty czy ziemia, i jak trofea są traktowane podczas wojny. Świat to okrutny, a Cornwell beznamiętnie opisuje los ludzki, zależny od tak wielu czynników, że aż dziw bierze, że ludzie w ogóle dożywali czasem starości. Nie sposób również uniknąć spostrzeżenia, że wszyscy jesteśmy potomkami okrutnych gwałcicieli, a krew w Europie wymieszała się doprawdy totalnie.

Bohater nie jest szczególnie interesujący; Cornwell niestety zrobił go lepszym od innych. Miał to być kontrast pomiędzy prostym ludem i wykształceniem, ale jakoś mi to całą lekturę nie grało. W ogóle Cornwell dziwnie pisał te książki, niektóre wątki są jakby zupełnie nieistotne, choć marnuje na nie masę stron (Czarny Kos i jej syn),na chwilę sobie potem przypomina, a następnie znowu po prostu olewa; nie trzyma się to jakoś mocno. Na tle przygód Uhtreda, a co dopiero trylogii arturiańskiej, Święty Graal wypada bardzo blado, opowieść nie ma tego polotu, a jedyne, co jest stałą u tego pisarza to rozmach przy kreowaniu (a raczej: przy odwzorowaniu) historycznych bitew, jakie rozgrywały się wówczas i były udziałem bohaterów.

Oczywiście nie są to książki słabe, bynajmniej. Ktoś, kto nigdy Cornwella nie czytał pewnie się zachwyci, bo facet jest jednak mistrzem powieści historycznej. Po serię zdecydowanie warto sięgnąć, po prostu inne książki Autora zaostrzyły apetyt na więcej, niż tym razem był w stanie mi zaoferować.

Hellequin; Vagabong; Heretic; 1356
HI:STORY 2023 - 2024

wtorek, 26 marca 2024

Lee Child - Jack Reacher: "Echo w płomieniach"

Kolejny Jack Reacher i kolejne miłe spędzenie kilku godzin. Tym razem gdzieś w Teksasie Reacher łapie stopa, a tam drobna amerykanka o latynoskich korzeniach namawia go, by sprzątnął jej złego, okrutnego męża. No tylko Reacherowi mogła się przytrafić taka taryfa.

Lee Child wie jak pisać, jest idealnym przykładem twórcy, który posiadł wiedzę o tworzeniu popularnych czytadeł. To lektura dla tych, którzy chcą sobie odpocząć pomiędzy kawałkami oferującymi wyższy poziom. Zapomnieć o świecie, wczuć się w rolę Reachera, który nie dość, że wyglądem i fizycznymi możliwościami zawstydza Arnolda i jest żywym spełnieniem wszelkich chłopięcych snów o przyszłości, to jeszcze nawet jak nie szuka seksu, to ten znajduje jego.

A jak szuka, to akurat ma pecha. Urwis z tego Lee Childa.

Echo Burning
Albatros 2019

poniedziałek, 25 marca 2024

Lee Child - Jack Reacher: "Podejrzany"

Minęło kilka lat odkąd zakończyłem przygodę z Jackiem Reacherem, a do powrotu skłonił mnie serial od Amazona. Otóż okazał się być naprawdę niezły, obejrzałem oba sezony hurtem, i nakręcony postanowiłem wrócić do lektury.

Oczywiście, że nie pamiętam już o co chodzi z tym, że Reacher ma dziewczynę. Ale nie szkodzi, autor pisze tak, że ważny jest fakt, a nie jego przyczyny. Tym razem nasz bohater zostaje „zdjęty” przez służby, bowiem według profilerki z FBI pasuje jako morderca kobiet-wojskowych, które wcześniej miały przykre doświadczenia w relacji wojsko a ich płeć.

Książka jest niezła, bohater fajny, przegadywanie się z FBI pozwala się uśmiechnąć tu i ówdzie, a jedyną wadą poza specyficznym klimatem (ach, ten Reacher) jest jej długość. „Podejrzany” zdecydowanie nie musiał mieć aż tylu stron. Ale Lee Child widać lubi gadać, cóż poradzić. Sytuację ratuje fakt, że tym razem pomysł na fabułę jest doprawdy ciekawy, i opowieść nie ma już aż tylu rozwiązań, których czytelnik się spodziewa.

The Visitor
Albatros 2019

poniedziałek, 12 lutego 2024

Rebeka Martinsson po raz szósty, i ostatni, czyli Asa Larsson w „Niegodziwości ojców”

Minęły całe lata od czasów, gdy ostatnio raz mogliśmy poczytać o Rebece Martinsson, prawniczce, której Autorka Asa Larsson tworzy mocno poturbowany żywot. Nie mam pamięci do spraw i wydarzeń, które poznawałem w pięciu poprzednich epizodach. Na zawsze jednak mam w pamięci wrażenia, jakie wywarła na mnie tego typu literatura. Uwielbiam takie depresyjne, mocne, tkwiące przy nas, zwykłych ludziach, nie wydumane historie o człowieku, który boryka się z samym sobą. Asa Larsson i niektóre powieść Hakana Nessera - jeśli chodzi o Skandynawię, to jest właśnie to, czego szukam.

Wspaniale, że mamy kolejną powieść o Rebece. Autorka szybko przypomina czytelnikom o sposobie, w jaki kreuje swoje historie. Otóż tu nie można powiedzieć, że jest trup, jest zatem i śledztwo. Wątków jest o wiele więcej, zarówno tych obyczajowych, dotykających wcale licznych bohaterów (Rebeka jest główną postacią, ale jest ich o wiele więcej) jak i tych kryminalnych. Lektura wspaniała dla tych, którzy lubią rozbudowane kreacje, gdzie wpierw należy poświęcić nieco czasu na poznanie osób dramatu, by dopiero potem móc z satysfakcją pochłaniać kolejne strony, wyjaśniające coraz więcej i więcej.

Będzie mi brakowało Rebeki; mimo że to strasznie smutne historie, to pisane bez egzaltacji - nie depresja czy dramat tu jest głównym bohaterem, ale człowiek, który w tym wszystkim musi żyć. Jestem przekonany, że powrócę do całości, tym razem w kolejności chronologicznej, bowiem ogromnym atutem twórczości Asy Larsson jest takie budowanie opowieści, że nie kryminał jest tu najważniejszy. Nawet kiedy wiemy kto zabił, nie ma to znaczenie dla odbioru powieści, oferują one bowiem znacznie więcej, niż tylko kolejną historię o pościgu, pogoni czy innym śledztwie. Rebeka i to, co jej się w życiu przytrafia to kawał doskonałej „literatury terapeutycznej”, to w Rebece odnajdujemy siebie, w osobie silnej przez to, że jest słaba; stopniowo poznającej siebie samą, prawdę o sobie, i krok po kroku akceptującą życie będące wynikiem najróżniejszych, złych, przypadkowych decyzji, jakie podjęła. To my jesteśmy Rebeką, a powieści Asy Larsson to nic innego, jak smutna, bo prawdziwa, pozbawiona ozdób i fałszywych kolorów historia o człowieku takim, jak my w świecie takim, jak widać za oknem.

Fädernas missgärningar, Wydawnictwo Literackie 2023

piątek, 9 lutego 2024

Delia Owens - „Gdzie śpiewają raki”

Mała Kya zostaje zupełnie sama gdzieś w domu na bagnach, na początku lat 50. Matka odchodzi, ojciec pije, rodzeństwo znika w trosce głównie o samych siebie. Dziewczynka daje sobie radę, żyjąc w tej nieprzyjaznej okolicy, poznając ją coraz bardziej. Ma dwójkę znajomych, i dzięki nim i innym życzliwym ludziom mijają kolejne lata, a Kya ma się na tyle dobrze, na ile można w tych warunkach.

Równolegle toczy się śledztwo, już pod koniec lat 60. Jest trup, logicznym jest, że podejrzenia będą padały w kierunku „dziewczyny z bagien”, bo ludzie tacy po prostu są. Jednak nie jest tak źle, jakby można się było spodziewać, Autorka ma szacunek do czytelnika i prowadzi sprawę dość żwawo, to nie jest kolejna rzewna historia, kryminał jest tylko dodatkiem do większej całości.

Książka podobała mi się głównie dlatego, że pokazała osobę, która była sama, pozbawiona edukacji (takiej typowej, państwowej) a bardzo daleko zaszła. Wierzę, że to jest możliwe, a nawet korzystne w dzisiejszych czasach (separacja od państwowej edukacji). Ponadto „Gdzie śpiewają raki” oferują bardzo interesujące porównania; Kya obserwując bardzo dokładnie życie dzikich zwierząt, świat przyrody, ma rewelacyjne podejście do spraw ludzkich. Zachowania ludzi, miłość, strach, zazdrość, gniew - wszystkie to porównuje do zachowań instynktownych, pochodzących prosto od zwierząt, ewolucyjnych. I to jest piękne, ta pozbawiona codziennego towarzystwa ludzi dziewczyna wie o nich więcej, niż oni sami.

piątek, 26 stycznia 2024

Czarny Młot, czyli Jeff Lemire wie, jak pisać scenariusze

Od czasu „Strażników” Alana Moore’a jestem zainteresowany alternatywnymi sposobami wykorzystania supermocy i superbohaterów. Chodzi mi o opowieści, w których fakt bycia superbohaterem jest zaledwie wstępem do pokazania historii, a nie jej osią główną. Do takich fabuł zaliczam między innymi serię „Invincible” Roberta Kirkmana, która jest jakby definicyjnym pokazaniem superbohatera, ale jednak całokształt tego, co ma do opowiedzenia scenarzysta wykracza znacznie poza tradycyjne dla komiksu superbohaterskiego fabuły.

Dlatego spróbowałem serii „Czarny Młot”, coś mi mówiło, że być może otrzymam dokładnie to, czego szukam. I po dwóch pierwszych tomach stwierdzam, że póki co się udało.

Bohaterów, a nawet superbohaterów, poznajemy w momencie, gdy od dziesięciu lat są gdzieś - lecz nie wiadomo gdzie - po wielkiej, ostatecznej walce z ostatecznym przeciwnikiem po prostu ich przeniosło na… farmę. Dookoła opodal farmy jest miasteczko, i to tyle - z okolicy nie da się odejść. Jeden z bohaterów próbując poniósł śmierć na miejscu, więc pozostali tkwią oczekując zupełnie nie wiadomo na co. Na cokolwiek, co zmieni aktualną sytuację. 

czwartek, 25 stycznia 2024

Cykl Baśnie - Bill Willingham i inni

"Baśnie" to cykl, który mam wrażenie jest stale zbyt mało promowany w naszym kraju. Od niedawna na YouTubie Egmontu jest krótka zajawka, pewnie w związku z dodrukiem kilku brakujących epizodów, niedzielni fani komiksów jednak wcale tak łatwo na serię nie trafią, nie jest wymieniana jednym tchem z innymi, słynnymi amerykańskimi tasiemcami. A szkoda, bo pomysł na świat i bohaterów jest genialny w swojej prostocie, i gdy już fartem na "Baśnie" trafimy, to nie sposób się oderwać. Przynajmniej od pierwszych kilku tomów.

Jest to komiks tylko dla dorosłych, chociaż bohaterami są postaci ze znanych (i mniej znanych) baśni. Oto trafiamy do ukrytej przed wzrokiem tzw. "docześniaków" (czyli nas, mugoli, zwykłych, niemagicznych ludzi) dzielnicy miasta, która jest siedliskiem postaci bajkowych. Królewna Śnieżka sprawuje organ wykonawczy, burmistrzem jest król Cole, szeryfem Bigby Wilk (Big Bad Wolf, znany z Czerwonego Kapturka, opowieści o trzech świnkach i - jak się przekonamy - licznych innych bajek). Co rusz trafiamy na kolejne postaci, których umiejscowienie sprawia wrażenie genialnego, bohaterowie mają swoje problemy, wynikające tak z ich "baśniowej kreacji" jak i aktualnego żywota, a na wszystkich czyha prawdziwe zło. Bowiem baśniowcy mieszkają w naszym świecie dlatego, że ich światy zostały podbite przez okrutnego Adwersarza.

sobota, 20 stycznia 2024

Nie tylko czytelnik: Starfield (Bethesda)

W pierwszych chwilach zabawy Starfield oszałamia gracza możliwościami, jakie wydają się przed nim rysować. Oto daję wam Skyrima, ale w kosmosie! - mógłby rzec Todd Howard z akcentem Mela Brooksa, i głodni nowych produkcji w stylu „Bethesda: the Game” byśmy to prawdopodobnie połknęli.

Nawet kontroler kupiłem, ten Starfieldowy, tak bardzo byłem zaangażowany w pierwszych godzinach gry. I warto było, przyciski są nieco cichsze niż w klasycznym, to się przyda i w innych grach. Jednak od pierwszych godzin widać także, że gra wymaga od gracza mocnego mrużenia oczu; to nie jest coś nowego, to kolejna typowa dla tego producenta gra, pytaniem pozostaje, czy starczy zaangażowania gracza na kilkadziesiąt godzin?

Nie starczyło. 

piątek, 19 stycznia 2024

Ałbena Grabowska - Uczniowie Hipokratesa, tom 2. „Doktor Anna”

Bardzo podobał mi się „Doktor Bogumił” i z przyjemnością donoszę, że „Doktor Anna” w niczym poprzedniemu tomowi nie ustępuje. Przy czym od razu dodam, że wcale nie trzeba znać historii Bogumiła, choć występuje on nawet w kolejnym epizodzie, to powieści napisane są tak, że można czytać je w dowolnej kolejności.

„Doktor Anna” opowiada o lekarce, która pragnie praktykować medycynę w czasach, gdy kobiet lekarzy po prostu nie ma. Na zachodzie dopiero szlak jest przecierany i Anna niejeden wysiłek będzie musiała podjąć, by cel swój osiągnąć. Anna Tomaszewicz-Dobrska jest tak w ogóle postacią historyczną, więc mamy tu super bonus - powieść historyczna poza scenerią przedstawia postać, o której nigdy nie słyszałem, a o której słyszeć powinniśmy wszyscy: pierwszej kobiecie z dyplomem lekarskim na ziemiach polskich w historii.

Jest zatem powieść o medycynie, ale i o emancypacji, w tle spotkamy i Sienkiewicza, i Prusa, i Orzeszkową czy Dąbrowską… A ponadto również masę innych ciekawych informacji, chociażby o tym jak wygląda harem sułtana w XIX wieku, doktor Anna staje bowiem przed koniecznością leczenia jego żon.

Świetna powieść, nie tylko dla fanów dobrych historii czy powieści historycznych. Za mało się mówi o Polkach, które torowały drogę kobietom do zdobywania najróżniejszych stanowisk, przecierały szlaki by dziś możliwość praktykowania przeróżnych profesji była tak oczywista dla obu płci. A droga do pełnego równouprawnienia daleka, promujmy więc tym bardziej prawdziwe bohaterki.

Doktor Anna
Marginesy 2021