niedziela, 3 marca 2019

Jak Stephen King przestał być Richardem Bachmanem, czyli „Mroczna połowa”

Okazuje się, że motyw “doppelgangera” – istoty zajmującej miejsce bohatera i czyniącej zło – nie zaistniał w prozie Stephena Kinga po raz pierwszy przy okazji tegorocznego “Outsidera”. Już w roku 1989 autor wprowadził na rynek powieść “Mroczna połowa”, której motyw przewodni jest z grubsza taki sam.

Kojarzycie Richarda Bachmana? Alter ego Stephena Kinga, z którego pseudonimu korzystał autor w przypadku swoich niektórych dzieł. Jemu właśnie zadedykowana jest “Mroczna połowa”, książka, która opowiada o pisarzu, który też używał pseudonimu. Pod swoim nazwiskiem zdobył sławę, ale nie pieniądze, tymczasem pod pseudonimem pisał rzeczy, które obsypały go dolarami. Coś jednak się z Thadem Beaumontem działo, gdy tworzył jako George Stark, wpadał jakby w trans, jakby ktoś przejmował nad nim kontrolę…

“Mroczna połowa” to zupełnie przyzwoity horror, który od najlepszych dzieł mistrza dzieli co prawda spora odległość, ale jak na bzdury, z których słynie gatunek, tę książkę wyposażono w dostatecznie interesujące postaci, by chciało się dotrwać do końca. Ponadto bohaterowie są także rozkosznie głupawi, co świetnie wpisuje się w opowieść o nagle istniejącym bycie, który morduje z zapałem wszystkich, których oskarża o porzucenie własnej, nieistniejącej osoby przez pisarza-ojca. Całkiem znośne brednie, dobre do zabicia czasu, polecam na podróż albo nudne szkolenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz