poniedziałek, 18 marca 2019

Życie po śmierci najbliższej osoby, czyli "After Life" na Netfliksie

Jestem ogromnym fanem Ricky’ego Gervais. Chyba nawet bezkrytycznym. Prawdopodobnie wychwalałbym nowy serial Netfliksa zatytułowany “After Life” nawet wtedy, gdyby mnie aż tak z nóg nie zwalił, z powodu samego Ricky’ego. Nie dość, że całość napisał i wyreżyserował, to jeszcze zagrał w głównej roli - takiej idealnie dla niego. No, ale uczciwie mogę powiedzieć: serial jest genialny nie tylko z powodu mojego ulubieńca. On po prostu jest genialny.

Bohaterem jest Tony. Tony niedawno pochował żonę, która umarła, jak przystało na nasze czasy, na raka. Tony jest wredny. Obrzydliwy. Tony nie potrafi sobie poradzić ze stratą osoby, która tak wspaniale go uzupełniała przez tyle lat, Tony nie widzi ani celu, ani sensu w dalszej egzystencji. Gdyby nie wzrok psa, Tony już dawno by się zabił. Tak przynajmniej Tony twierdzi.

Sześć odcinków - jak przystało na Brytyjczyków epizodów nie jest zbyt wiele - pokazuje różne sytuacje z codzienności bohatera. Samotne poranki z filmikami nakręconymi przez chorą żonę, spacer z psem, odwiedziny u ojca w zakładzie, wreszcie praca w darmowej gazecie z lokalnymi newsami. Tony jest chamem, bo mu wolno, Tony wszystko tłumaczy swoim rozbiciem, odpowiedzią na jakiekolwiek zarzuty czy nawet tylko pytania jest trudna sytuacja Tony’ego.

“After Life” pokazuje oczywiście nie tyle bohatera, co także życie dookoła nas. I wbrew pozorom jest to serial bardzo pozytywny, wręcz radosny, który stopniowo uświadamia widzowi, podobnie jak Tony’emu, że nie da się żyć tak, by skupiać się w całości na sobie, że nie da się żyć bez odpowiedzialności za innych. Nawet gdy jest się człowiekiem samotnym. Scenariusz przypomina, że samotność to nie jest stan mentalny, a faktyczny. Samotnym może być rozbitek na bezludnej wyspie pozbawiony łączności ze światem. Nie da się żyć obok innych nie wpływając na ich życie, nie da się uciec od wpływu innych na życie swoje. I wreszcie nie jest możliwym trwanie w żałobie, nawet jeśli wyrazi się takie pragnienie - człowiek po prostu tak nie działa.

Wspaniały scenariusz, rewelacyjne wykonanie. Gervais nie wziął tu wszystkiego, pozwolił także innym na wywołanie u widza wrażenia. Czy to kolega narkoman, który faktycznie jest pozbawiony nadziei, czy otyły kolega z pracy, znoszący bez słowa wszystkie obrzydliwe docinki Tony’ego, czy szef gazety, a przy okazji szwagier bohatera cierpiący wraz z nim, czy wreszcie obca kobieta z cmentarza (rewelacyjna, znana z “Downton Abbey” Penelope Wilton) - są to role, które zostaną z nami na dłużej, gdzie aktorzy wykonali wspaniałą robotę.

Zdecydowanie polecam, to dramat, ale śmieszny, o obrzydliwym facecie, ale kochanym, dobrym człowieku. Dzięki takim produkcjom świat na kilka chwil staje się lepszym miejscem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz