sobota, 9 września 2023

Soraya Lane - Utracone córki, tom 1. "Córka z Włoch"

Oczywiście, że chodzi tu o „Siedem Sióstr” Lucindy Riley; nawet jeśli Autorka będzie stawać na głowie, i tak nikt jej nie uwierzy - to zbyt oczywiste nawiązanie. Czy to coś złego? Absolutnie nie, pod warunkiem, że powieść będzie dobra, że dostarczy podobnych - a w idealnych warunkach nawet lepszych - emocji, niż „ten bardziej znany cykl”.

Ale nie dostarcza. Książka jest pod każdym względem słabsza od nawet najsłabszych części „Siedmiu Sióstr”, i mówię to naprawdę obiektywnie, bez żalu za cyklem Lucindy (ale z żalem wywołanym jej przedwczesną śmiercią). Wszystko tu zaprezentowane jest na poziomie jedynie przyzwoitym; bohaterka jest bardzo płaska i pozbawiona głębi psychologicznej; w zasadzie obie bohaterki, ta z naszych czasów i ta sprzed lat. Dodatkowe postaci są ledwie zarysowane, a uporczywe powracanie do przyjaciółki, którą „starsza” z postaci utraciła w przeszłości to już szczyt wszystkiego. Ot, miała przyjaciółkę i ją utraciła. Kilkukrotne powtarzanie jaka była to trauma nie jest tym samym, co zaprezentowanie owej traumy, owej przyjaciółki i okrutnego losu, który ją zabrał. Doprawdy, pierwszy raz się spotykam z aż takim pójściem na łatwiznę i traktowaniem odbiorcy jako kretyna.

Podobnie część romantyczna - jest ona i pojawia się on - i cyk, Autorka nie ma absolutnie pomysłu na parę współczesną, tu się rozstają, tu schodzą i gitara, gramy marsza weselnego. Inaczej w części sprzed lat, tam historia jest już bardziej zagmatwana, ale niestety bardzo łatwa do przewidzenia, i Lucinda Riley - choć nigdy nie nazwałbym jej powieściopisarka wybitną - aż takich oczywistych schematów by nie zastosowała. Wręcz przeciwnie, przecież w romansach i rodzinnych sagach naprawdę ważnym jest jak ciekawie została zarysowana intryga, kto z kim, jakim cudem, i co z tego wynikło. Nie można iść jak po sznurku, brak pomysłu na opowieść pokrywa się z brakiem zaangażowania u czytelnika i poczuciem rozczarowania.

Wiadomo było, że kwestią czasu jest pojawienie się kopii cyklu „Siedem Sióstr”, bo się przyjął, i dał nam to, co lubimy najbardziej: sprawne, rzemieślnicze powieści na dłużej, z bohaterami, którzy będą powracać, ich historie będą się przenikać, i intrygą, która ciekawi. „Utracone córki” po pierwszym tomie nie zakreślają żadnego z tych punktów: powieść jest za prosta, zbyt banalna, bez faktycznego pomysłu; bohaterowie są papierowi i na ten moment nie widać żadnego planu na ich późniejsze łączenie, a intryga jest którąś już z kolei kopią wielokrotnie przepuszczanej przez ksero kartki - praktycznie nie istnieje.

Ale znając siebie i tak któregoś dnia puszczę sobie wersję audio tomu drugiego, w poszukiwaniu odpoczynku przy czymś lekkim i nieskomplikowanym. Kto wie, może Autorce powinęło się pióro i potrafi lepiej?

The Italian Daughter
Albatros 2023

czwartek, 7 września 2023

Joanna Jax - saga wołyńska: „Głód”, „Wojna” i „Exodus”

Kilka lat temu dosłownie zaczytywałem się w powieściach historycznych Joanny Jax. Z początku dlatego, że wolę seriale od filmów; uwielbiam się przyzwyczaić do bohaterów i czerpać przyjemność dłużej, niż jedynie raz. Lubię również sagi rodzinne, a w takie zaczęły się układać kolejne książki Autorki.

Potem trochę się oddaliłem, bowiem o ile „Zemsta i przebaczenie” i „Zanim nadejdzie jutro” oddały mi rozrywkę na bardzo wysokim poziomie, tak kontynuacja już nie miała tego impetu. Albo otrzymałem zbyt wiele w zbyt krótkim czasie, to też jest możliwe.

W każdym razie cykl wołyński ustawił mnie do pionu, zbeształ, udzielił nagany i kazał natychmiast powrócić do grona zaangażowanych fanów Autorki. I nie dlatego, że jest w jakiś konkretny sposób lepszy - nie, to wciąż książki pisane według schematu, który Autorka ma opanowany do perfekcji, i który się sprawdza. Kilkoro bohaterów umieszczonych strategicznie wśród istotnych z punktu widzenia grup społecznych - i voila, teraz tylko dobrze przyprawić i samo się gotuje. Rzemieślniczo nic nie można cyklowi zarzucić, natomiast tematyka tu wzięta pod lupę - to jest ten element, który zasługuje na hymny pochwalne.

Nie wiem bowiem jak Wy, ale mnie nikt nigdy nie próbował edukować w temacie tego, co działo się wokół granicy polsko-radzieckiej w latach trzydziestych ubiegłego wieku. Z czasem rzecz jasna dowiedziałem się o wielkim głodzie, podobnie jak o UPA i rzeziach, do jakich dochodziło na Wołyniu. Ponadto temat ten jest tak bardzo potrzebny tym obmierzłym złodziejom, z zawodu „działaczom społecznym”, piszącym historię od nowa, że dziś nawet nie wiadomo komu wierzyć.

Otóż można wierzyć Joannie Jax, bowiem znana jest z poważnego podejścia do faktów historycznych. W cyklu wołyńskim czytelnik pozna dokładnie realia, w jakich przyszło żyć Ukraińcom na terenach ówczesnego Związku Radzieckiego, dowie się o stosunku Polaków do mniejszości ukraińskiej, o obrzydliwych nacjonalizmach, które doprowadziły do przerażającej katastrofy. Ale dowiemy się także o głodzie, o tym jak wyglądało życie w spichlerzu świata, na który łapska położył Stalin i sowieci i do czego doprowadzili na Ukrainie. Poznamy liczne fakty, które razem złożyły się na ścieżkę, którą wielu było po prostu łatwo podążać. A reszta jest historią, wciąż dziś traktowaną przez tchórzy, nikczemników i kolaborantów jako droga do szybkiego zdobycia popularności, wszak ciemny lud da sobie wcisnąć każdy kit. Tym bardziej trzeba cykl przeczytać, bowiem Joanna Jax skrupulatnie, a nawet powiedziałbym, że zawzięcie walczy z ciemnotą, i pisze powieści, w któreych nie brakuje gwałtownych zwrotów akcji, miłości i romansu oraz całej gamy różnych postaw. Przy czym jednocześnie uczy historii, tłumaczy krok po kroku jak do tego doszło, że wczorajsi sąsiedzi stali się swoimi zagorzałymi wrogami i komu się to tak naprawdę opłacało i wciąż opłaca.

Oczywiście, że już nie mogę się doczekać na kontynuację, w której bohaterowie trafią na „ziemie wyzyskane”. Ale trzeci tom dopiero w październiku, cierpliwie poczekam, łyknę jak zwykle komplet od razu.

Joanna Jax, saga wołyńska: 
1. Głód
2. Wojna
3. Exodus

Skarpa Warszawska 2022

środa, 6 września 2023

Neal Shusterman - „Gra o świat”

Doskonała, pomysłowa i dynamicznie prowadzona powieść niby dla młodzieży, ale czy ja wiem? Mnie również przyciągnęła do czytnika skutecznie. Pomysł niby stary jak świat - wokół głównego bohatera zmienia się świat, raczej w szczegółach, niż gwałtownie, zmian jest więcej, o coś tu chodzi, czytelnik jest ciekawy.

Siłą wędrowania po kolejnych, różniących się wersjach rzeczywistości jest skuteczne wprowadzenie poważnych tematów do tej czysto rozrywkowej powieści. W jednej wersji USA są prawie takie same, ale wciąż istnieje segregacja rasowa. A potem jest jedynie lepiej, proszę mi uwierzyć na słowo, przecież nie będę spoilerował. W każdym razie: warto, autor pisze tak, że oderwanie się od książki jest trudne, obok rozrywki są momenty skłaniające do namysłu, rozważenia co sami byśmy zrobili w takiej sytuacji - czego chcieć więcej?