czwartek, 28 marca 2019

Horror, ale zbyt dosłowny, a szkoda - "Głód" Almy Katsu

Spodziewałem się książki, w której będzie to, co lubię najbardziej - ludzie postawieni w niewyobrażalnie trudnej sytuacji, a co za tym idzie wyjdzie na jaw cała prawda o naszym gatunku. I początkowo dokładnie to otrzymałem, połykałem stronę za stroną, nawet nie wiedząc kiedy czytnik wskazał około 250 stronę z ponad 500. Prości ludzie, z pieśnią i bogiem (wiadomo) na ustach, ruszają do Kaliforni. Jest rok 1846, a grupa licząca prawie sto osób to istna menażeria, zachowująca się dokładnie tak, jak zachowuje się tłum. Przywódcami zostają ludzie z majątkiem, nie z wiedzą, grupa bawi się jak na pikniku, a nie wyprawie, która ma dać im zupełnie nowy start, żywność się kończy, dyskusji nie ma, a zawiść powoduje, że nieliczni, którzy wiedzą, co robić są pozbawieni prawa głosu.

A potem się okazuje, że “Głód” Almy Katsu to jest horror. To nie jest powieść opisująca wyprawę tak, jak mogłaby ona wyglądać, gdzie w końcu ludzie aby przeżyć zmuszeni są do zrobienia rzeczy okropnych, które nie mieszczą się w głowie człowieka siedzącego wygodnie w ciepełku, z bieżącą wodą nieopodal i lodówką pełną polędwicy sopockiej. Mimo że książka wspaniale straszy samą ludzkością i motywami, które napędzają przeciętnego zjadacza chleba, to autorce to nie wystarczyło. I wielka szkoda.

Niestety z jakiegoś powodu pani Katsu za mało było grozy wywołanej faktami i brutalną rzeczywistością. Do opowieści wprowadzone zostały motywy, które bardzo trudno uznać za coś w rodzaju choroby, jakiejś pewnego przypadłości, która zmieniła ludzi czy też wywołała w nich prymitywne instynkty. Zdarzenia są nielogiczne pod względem realizmu, i choć do ostatnich chwil miałem nadzieję na wyjaśnienie, które będzie można po prostu przyjąć, może nawet z lekkim przymrużeniem oka, to niestety nie doczekałem się. Przedstawiona tu groza w pewnym momencie staje się bardzo dosłowna, niczym z prozy Stephena Kinga. Nie mam nic przeciwko tego typu horrorom, bzdury które próbują straszyć potrafią mi dać wiele przyjemności. Ale w przypadku “Głodu” po prostu szkoda wcześniejszych stron; groza wynikająca z zaniedbań ludzi, nieprawidłowej organizacji wyprawy oraz prymitywnych motywów napędzających członków byłaby o wiele większa i o wiele bardziej uderzająca, niż zupełnie zbyteczne w tym wypadku motywy… cóż, raczej mistyczne. Bo chorobą można wytłumaczyć wiele ludzkich zachowań, to jest w porządku. Ale autorka poszła dalej, zmieniając nie tylko psychikę, ale i wygląd zewnętrzny “chorych” do tego stopnia, że sorry, ale to po prostu brednie.

Klimat jest niezły, bohaterowie bardziej niż udani. Wielbicielom horroru powieść z pewnością się spodoba. Ale ci, którzy chcieli przeczytać po prostu dramat o strasznej, tragicznej w skutkach wyprawie, która okazała się katastrofą ze względu na błędy uczestników i pecha - ci będą rozczarowani. Jak ja.

The Hunger
Albatros 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz