środa, 27 lutego 2019

Upalne Euro 2012, terroryści w Polsce, czyli Marcin Ciszewski po raz kolejny

Odnoszę wrażenie, że kontynuacja przygód Jakuba Tyszkiewicza i jego supergrupy policjantów uznana została za książkę od “Mrozu” lepszą. Sam nie jestem przekonany, z kompletnie subiektywnych względów – brak śnieżnych zasp, porządnie minusowych temperatur, zastąpienie ich klasycznym, polskim, upalnym latem – czyli mam o jedną interesującą kwestię mniej.

Z drugiej strony mamy znanych już bohaterów, wiemy czego się można po nich spodziewać, zatem powrót do lektury jest dość łatwy nawet bez dziwnych anomalii pogodowych. Tym razem akcja toczy się w pamiętnym roku 2012, gdy ku zaskoczeniu milionów Polaków zostało udowodnione, że i nasz naród i nasza władza potrafią zaplanować i zrealizować sprawnie tak dużą imprezę, jak mistrzostwa europy w piłce nożnej. Rzecz jasna impreza sportowa potrzebna autorowi była tylko z jednego powodu: by móc swobodnie zaplanować ataki terrorystyczne na stadiony w Polsce.


Książka oferuje podobny poziom, co “Mróz”. To niezłe czytadło, momentami troszkę przegadane, ale oferujące akurat na tyle dobrych wrażeń i emocji, by radośnie dotrwać do końca. Mamy tu mnóstwo akcji, interesujących bohaterów, nieźle pokazane różne wydarzenia z ich życia wywołujące poruszenie u czytelnika; autor sprawnie gra na czułych strunach każdego z nas, i można się przyłapać na tym, że bardziej ciekawią nas losy postaci, niż sam zamach i śledztwo, co nie jest żadną wadą, wręcz przeciwnie.

“Upał” to świetna rozrywka, i swobodnie można ją polecić praktycznie każdemu, bo grono odbiorców takich powieści jest raczej bardzo szerokie. Dużo sensacji, nieco uczuć, trochę political fiction… Tylko szkoda, że niewiele dobrych wrażeń pozostaje po lekturze. Wraz z zamknięciem czytnika/książki praktycznie natychmiast można zapomnieć o sprawie, a wydarzenia niemal od razu uciekają z głowy i z pamięci. Brakuje “Upałowi” tego samego, co “Mrozowi”, czyli nieco większej powagi, brakuje strachu, że to, co czytamy, może zdarzyć się naprawdę. Ze sprawami Jakuba Tyszkiewicza jest tak, że angażujemy się w nie bardzo mocno, ale nie wierzymy w nie, i trochę szkoda. Ale może to specjalne zamierzenie autora, który właśnie w “Upale” łączy sprawy Tyszkiewicza ze sprawami Grobickiego z cyklu już nie sensacyjnego, ale należącego do fantastyki, w sumie więcej powagi i przekonania mogłoby temu połączeniu bardziej zaszkodzić, niż pomóc. Oczywiście polecam.

Znak Literanova 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz