środa, 27 lutego 2019

„Patrole” po raz szósty, czyli pan Łukjanienko znowu w formie

Zaskakująco szybko powstała kolejna część cyklu “Patrole”. Wpierw kilka lat ciszy, a potem nagle aż dwa nowe epizody? Tom piąty niespecjalnie mnie zachwycił, więc do “Szóstego Patrolu” podchodziłem z lekką obawą. Jak się okazało zupełnie niepotrzebną, bo książka jest powrotem do formy.

Co ciekawe, wciąż mógłbym tu wymienić wszystkie zarzuty, jakie miałem do “Nowego Patrolu” – dalej mamy sytuację patową, gdzie autor tak mocno wyniósł postaci w ich umiejętnościach, że już tylko pozostają mu konflikty globalne, z ratowaniem świata i ludzkości na czele. A jednak tym razem całość książki jest o wiele bardziej zwarta, a akcja biegnie tak szybko, że czytelnik z niepokojem spogląda na ilość stron pozostałej mu lektury, w obawie czy aby pan Łukjanienko skończy przygodę, czy nie będzie czasem znienawidzonego cliffhangera? “Szósty Patrol” jednocześnie powraca do wydarzeń już znanych, lecz robi to w sposób o wiele bardziej umiejętny, niż w tomie poprzednim. Anton Gorodecki wraz z żoną i córką staną kolejny raz na przeciwko bardzo poważnego zagrożenia, dodatkowo powrócimy do kilku postaci znanych już z dawniejszych czasów, i wraz z nimi nastąpi także powrót do jakości sprzed lat. “Patrole” od zawsze były obrazem ludzkości, odzwierciedleniem zaniepokojenia pisarza sytuacją na świecie. Teraz, gdy Rosja toczy wojnę z Ukrainą, pisarz znany z nieprzyjemnie niemądrych słów o Ukrainie, i niewątpliwie rosyjski patriota sięga po środki ostateczne, by wyrazić swoje obawy o przyszłość. Powoduje to, że lektura jest ciekawa podwójnie. Po pierwsze – bo Łukjanienko jest geniuszem narracji i kreatorem wybitnych, zwyczajnych, ale nadzwyczajnych sytuacji oraz prawdziwym mistrzem dialogów. Po drugie – bo jest Rosjaninem nie stroniącym od krytyki nie tylko świata Zachodu, ale także swojego ukochanego państwa.

Oczywiście “Szósty Patrol” pozostaje przede wszystkim powieścią fantasy, powieścią pełną akcji, dramatycznych wydarzeń, pojedynków, walk i politycznych rozgrywek. Cała otoczka filozoficzna tradycyjnie dla Łukjanienki pozostaje w tle – można, ale wcale nie trzeba się angażować. Kto chce, ten spokojnie może skupić się na przygodach i będzie równie zadowolony. Tym bardziej, że i pod względem samej zabawy autor oferuje poziom wyższy, niż poprzednio. Oj, oberwie się popkulturze, oberwie się nie tylko twórcom romansów o wampirach, ale także poważniejszym pozycjom, jak dzieła Anne Rice. Zabawnie wyglądają próby (według mnie skuteczne) przywrócenia wampira na jego miejsce, jako kreatury nie dość, że obrzydliwej, to przecież także martwej, z gruntu złej.

Najmocniej uderza jednak końcówka, która nie tylko powoduje natychmiastową chęć sięgnięcia po kolejną przygodę – bo to jest u pana Łukjanienki rzecz zwykła, ale uderza przede wszystkim pomysłem na rozwiązanie więcej niż jednego problemu. Wrażenie jest niesamowite, czytelnik przeżyje prawdziwy szok. Ciekaw jestem co będzie dalej nie tylko w sensie fabularnym, ale także zamysłu twórcy, bo po takim rozwiązaniu, jakie zaoferował, bardzo łatwo będzie wykreować coś zupełnie nowego, ale równie prosto będzie pomysł zmarnować.

A może to koniec? Wątpię, ale w sumie na koniec całego cyklu także “Szósty Patrol” się nadaje, koniec niespecjalnie radosny, ale takie lubię najbardziej. Cóż, czas pokaże.

Шестой Дозор, MAG 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz