Charlotte Link poznałem jako autorkę doskonałych powieści, kiedyś takie nazywało się po prostu: obyczajowymi. Owszem, gdzieś w tle kryła się intryga mająca coś wspólnego z gatunkiem kryminału, jednak były to dodatki uatrakcyjniające i tak już interesującą opowieść. „Wielbiciel” natomiast jest niczym innym, jak kryminałem, ze sporym dodatkiem thrillera. I choć według mnie „Ciernistej róży” czy „Domowi sióstr” nie dorównuje, to wciąż pozostaje lekturą z bardzo wysokiej półki, mocno czytelnika angażującą.
Błyskawicznie okazuje się, że Charlotte Link świetnie daje sobie radę przy kreacji dreszczowca. Autorka poszła drogą, którą twórcy rzadko się posługują, wymaga ona bowiem większych niż tylko rzemieślnicze umiejętności: otóż historia została skonstruowana w taki sposób, że my, czytelnicy, wiemy od samego początku kto jest „tym złym”. Ledwo poznamy osoby dramatu, i od razu dostrzegamy niebezpieczeństwo, o wiele szybciej, niż postaci, które znajdą się w dramatycznym położeniu. „Wielbiciel” opowiada o mężczyźnie, który w łatwy sposób rozkochuje w sobie kobiety, a potem pragnie je totalnie kontrolować. Sytuacja rozwija się w sposób przewidywalny, jednak powieść nie jest przez to słaba – autorka potrafiła nakreślić postaci bohaterów w taki sposób, że mimo, iż wiemy, czego oczekiwać i tak z zapartym tchem czekamy na tąpnięcie, na ten moment, gdy wszystko się posypie.
„Wielbiciel” wzbudza w czytelniku interesujące emocje. W pierwszej kolejności irytację, że bohaterka tak łatwo daje się omotać. Potem zrozumienie, że w swojej aktualnej sytuacji jest idealną ofiarą, zły los czyha na takie właśnie, pokrzywdzone osoby. Obserwacja jak Leona się przeobraża także jest interesującym doświadczeniem, Charlotte Link świetnie rozumie psychikę kobiet nagle porzuconych, którym z dnia na dzień zmienia się całe życie, które muszą ponownie przemyśleć praktycznie wszystko, co czeka je w przyszłości. Z drugiej strony jest jej prześladowca – i z jednej strony czytelnik nienawidzi go nienawiścią czystą, pierwotną – ale z drugiej mu współczuje i widzi w nim ofiarę losu. Wszak to człowiek chory, i choć jest świadom tego, co robi, wiemy, że nie jest pozbawiony uczuć – odwrotnie, ma ich zbyt wiele, a w głowie panuje zbyt duży bałagan. Ma talent kobieta, kolejny raz to widać wyraźnie, Charlotte Link wie, co chce przekazać i potrafi to zrobić, potrafi czytelnika przekonać do swojej wizji.
Nie zabrakło także przyjemnych dodatków. Choć sprawa natrętnego wielbiciela jest na pierwszym miejscu, w tle widać naprawdę ciekawe sytuacje. Poznajemy emocje, jakie targają osobą opiekującą się umierającym na raka, wymagającym stałej opieki rodzicem; i nie są to bynajmniej emocje skupione wokół smutku. Obok widać dramat małżeństwa wychowującego ciężko upośledzoną córkę, związek stopniowo się rozpada ze względu na ofiary ponoszone na każdym kroku. Najciekawsza jest jednak zmiana w samej bohaterce, od kobiety spełnionej, przez porzuconą ofiarę, do pogodzonej z losem, zdecydowanej podjąć walkę, silnej dzięki zmęczeniu strachem. Szkoda tylko, że – znowu, podobnie jak znanych mi już powieściach tej autorki! – gdy sytuacja się klaruje, następuje koniec książki, podczas gdy czytelnik umiera z ciekawości jak będzie wyglądało nowe życie wszystkich zaangażowanych postaci, z których każda po tym dramacie musi znacznie zmienić swoją przyszłość. No, ale to już sobie trzeba wyobrazić samemu.
Der Verehrer
Sonia Draga 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz