sobota, 23 lutego 2019

Andy Weir – „Marsjanin”

To jedna z tych historii, które tak uwielbiam. Andy Weir samodzielnie opublikował swoją książkę pt. „Marsjanin”, która doskonale się obroniła, wypłynęła na wierzch w oceanie self-publishingowego badziewia i zwróciła na siebie uwagę wydawców, widzących stosy dolarów przed oczami. I dwa lata po debiucie powieść ukazała się ponownie, robiąc z autora bogatszego człowieka. :)

Chyba każdy już wie, o co chodzi, zatem w sporym skrócie: trzecia misja na Marsie się nie powiodła, burza piaskowa doprowadziła do uszkodzenia bazy (ogólnie rzecz biorąc) i śmierci jednego z członków załogi. Reszta zgodnie z przepisami rozpoczęła procedurę powrotu na Ziemię, tymczasem okazuje się, że domniemany denat ciągle oddycha. I rozpoczyna się jego walka o przeżycie.

Największe wrażenie w powieści robi pewność siebie pisarza. Gdzieś czytałem, że długo się do swojej książki przygotowywał, i to widać na każdym kroku. Pobyt na Marsie jest rozłożony na czynniki pierwsze; Mark w swoim dzienniku przedstawia absolutnie wszystko, co próbuje uczynić, by przeżyć jak najdłużej. Jest to lektura zajmująca, a autor posługuje się językiem na tyle zrozumiałym, że te wszystkie fizyczno-chemiczno-biologiczne dywagacje można połknąć bez zapijania. Z czasem oczywiście styl Marka zaczyna czytelnika lekko nużyć, i wtedy autor decyduje się na zwiększenie ilości bohaterów. Obok przygód ocalałego astronauty poznajemy tych, którzy tkwią w siedzibie NASA i próbują coś uczynić, by ocalić swojego człowieka, po jakimś czasie dochodzi także ocalała załoga misji.

I tu jest mały zgrzyt. W pewnym momencie czytelnik sobie uświadamia, że z tej zdawałoby się poważnej historii z gatunku science fiction zrobi się produkcja prosto z Hollywood. I to mnie akurat nieco rozczarowało, choć z radością dodam od razu, że mimo wszystko „Marsjanin” i tak jest jak najbardziej godny polecenia. A że po dwóch trzecich lektury wiemy, że wszystko się skończy po amerykańsku, z wybuchami, odliczaniem i poklepywaniem się po plecach – nic to. Będzie świetny film do obejrzenia, w stylu nieśmiertelnego „Armageddonu”, raczej przygodowy, niż science fiction, ciekawe czy też zagra Bruce Willis? :)

The Martian
Wydawnictwo Akurat 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz