Do “Idę tam gdzie idę” dodano słowo: autobiografia. Niestety jednak jest to wywiad, nie dosłownie spisana autobiografia, ale odpowiedzi na pytania, fakt, że pełne dodatkowych, niezwiązanych z pytaniem faktów. Piszę: niestety, bo Kazik pisze takie teksty, że spodziewam się, iż także proza wychodzi mu całkiem całkiem. Pamiętam jakieś tam felietony, niespecjalnie wybitne, ale o swoim życiu z pewnością potrafiłby opowiedzieć. No, ale tu nie tyle opowiada, co odpowiada, na szczęście potrafiąc się przy tym rozgadać.
Co jest w książce najlepsze, to oczywiście sama postać bohatera. W tym wypadku jednak nie ze względu na to, jakim Kazik jest artystą, także nie chodzi o to, jakim jest wybitnym człowiekiem, czy coś takiego. Zachwyca jego podejście do muzyki i własnej twórczości. Nikt nigdy nie mógł mu zarzucić gwiazdorstwa czy poszukiwania sławy, a teraz, w jego słowach widać, że on sam także kompletnie przez te wszystkie lata nie dał się omotać. Zachwyca jego zdziwienie i niezrozumienie do końca fenomenu, jakim się stał, właśnie nie Kult, nie KNŻ czy solowe nagrania, ale Kazik Staszewski – osobowość.
Wspomnienia początków Polandu i Kultu to kawałek niezłej historii, także, a może nawet przede wszystkim historii tego kraju, tej najnowszej. Kazik w sposób dość dla siebie typowy opowiada nie tylko o muzyce i inspiracjach, ale i ludziach, wraz z którymi tworzyła się muzyka punkowa i nowofalowa. I nie owija w bawełnę. Nie, żeby “Idę tam gdzie idę” było wypełnione sensacjami jak kolorowa gazeta, ale jego uwagi o mniej i bardziej znanych artystach bywają więcej niż ciekawe, i brzmią jak stwierdzenia faktu, nie złośliwości.
Jest też w książce sporo o samym Kaziku jako synu, mężu i ojcu, i także te fragmenty są budujące. W ogóle taki właśnie jest ogólny wydźwięk tej autobiografii – budujący. Sam niespecjalnie obserwuję działalność artysty już od wielu lat, ale dwie pierwsze płyty KNŻ mogę wyrecytować z pamięci w dowolnej chwili, i niejednego od Kazika się w tamtych dniach dowiedziałem, niejedno pamiętam i teraz nawet mógłbym rzec, że jego teksty pomogły mnie wychować. Miło jest widzieć, że choć prasa różnie o nim pisze, szczególnie dziś, gdy prasa ściga się z internetem o bardziej żenujące faktoidy, człowiek ten wciąż, niezmiennie, stoi na stanowisku rozsądku i rozumu.
Inaczej wygląda kolejny wywiad-rzeka, tym razem z Tomkiem Lipińskim. Tu rozmówca bierze aktywny udział w dialogu, samemu opowiadając także o tamtych czasach, ludziach, Polsce i muzyce. Robi się z tego czasem chaos – nie wiem, może w wersji papierowej jest wyraźniej oddzielony dialog, bo w wersji elektronicznej często nie wiadomo kto aktualnie mówi.
Sam Lipiński jest inną postacią niż Kazik, znacznie bardziej traktuje siebie jako artystę, świadomy talentu i umiejętności. Dziwne jest to, że w zasadzie próżno tu szukać naprawdę ciekawych informacji. Albo to wynik dopiero co odłożonego “Idę tam gdzie idę”, wypełnionego przeróżnymi dygresjami, albo faktycznie lektura jest dość sucha. I nie chciałbym obrażać czy wskazywać palcami winnych, ale… kurczę, zadający pytania zachowuje się tu często jakby książka nie miała być o Tomku Lipińskim, ale o nim samym, lub o nich obu, a ja przyznam się, że jestem takim ignorantem, że nawet nie wiem kim pan Bratkowski jest, żeby miał brać tak czynny udział w opowieści o Tilcie, Brygadzie Kryzys i Tomku Lipińskim.
Niezależnie od tego informacji jest tu mniej, i tam, gdzie Kazik sypał nazwiskami i pseudonimami nie tylko ze świata Polandu i Kultu, tak “Dziwny, dziwny, dziwny” wypada blado, skąpo wręcz pod tym względem. Na domiar złego wypowiedzi są dość krótkie, i gdy tylko zaczyna się coś ciekawego, pada kolejne pytanie, często niezwiązane z poprzednim, i ostatecznie książka bardziej przypomina średnio udany wywiad, niż biografię.
Idę tam gdzie idę. Autobiografia
Wydawnictwo Kosmos Kosmos 2015
Dziwny, dziwny, dziwny
Wydawnictwo De Facto 2015
Sam Lipiński jest inną postacią niż Kazik, znacznie bardziej traktuje siebie jako artystę, świadomy talentu i umiejętności. Dziwne jest to, że w zasadzie próżno tu szukać naprawdę ciekawych informacji. Albo to wynik dopiero co odłożonego “Idę tam gdzie idę”, wypełnionego przeróżnymi dygresjami, albo faktycznie lektura jest dość sucha. I nie chciałbym obrażać czy wskazywać palcami winnych, ale… kurczę, zadający pytania zachowuje się tu często jakby książka nie miała być o Tomku Lipińskim, ale o nim samym, lub o nich obu, a ja przyznam się, że jestem takim ignorantem, że nawet nie wiem kim pan Bratkowski jest, żeby miał brać tak czynny udział w opowieści o Tilcie, Brygadzie Kryzys i Tomku Lipińskim.
Niezależnie od tego informacji jest tu mniej, i tam, gdzie Kazik sypał nazwiskami i pseudonimami nie tylko ze świata Polandu i Kultu, tak “Dziwny, dziwny, dziwny” wypada blado, skąpo wręcz pod tym względem. Na domiar złego wypowiedzi są dość krótkie, i gdy tylko zaczyna się coś ciekawego, pada kolejne pytanie, często niezwiązane z poprzednim, i ostatecznie książka bardziej przypomina średnio udany wywiad, niż biografię.
Idę tam gdzie idę. Autobiografia
Wydawnictwo Kosmos Kosmos 2015
Dziwny, dziwny, dziwny
Wydawnictwo De Facto 2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz