piątek, 22 lutego 2019

Kate Morton – „Strażnik tajemnic”

Zadziwiające jest, jak wiele chłamu ma doskonałą promocję. W końcu już z przyzwyczajenia olewamy blurby, zapowiedzi i wydumane, egzaltowane teksty reklamowe, wedle których każda kolejna powieść jest wybitną, brawurową, wiadomo, że też kultową, a każdy kolejny pisarz to nowy Puzo, Faulkner czy Bułhakow. Aha, i King. Zawsze trzeba dodać Kinga.

Dochodzi wręcz do tego, że gdy rzeczywiście sięgniemy po coś nowego, i owa pozycja faktycznie jest znacznie lepsza, niż przeciętna, nie wierzymy własnym oczom.

Krótko mówiąc: jak to jest możliwe, że dopiero teraz poznałem Kate Morton? Przecież ona jest jak… jak… do licha, brakuje mi odpowiedniego porównania; tak doskonała jest jej proza.

“Strażnik tajemnic” to póki co ostatnia powieść australijskiej pisarki, debiutującej w roku 2006. Fabuła opowiada o trzech kobietach i tajemnicy, która je łączy. Młoda Laurel, mając szesnaście lat była świadkiem jak jej matka – Dorothy – zrobiła coś strasznego, coś zupełnie niezrozumiałego. Pięćdziesiąt lat później, gdy Dorothy leży na łożu śmierci Laurel niespodziewanie dla samej siebie próbuje zebrać fakty, powiązać wszystko w całość, zrozumieć co się stało i dotrzeć do przyczyn zdarzenia.

Kate Morton pisze z rozmachem. Dawno nie czytałem czegoś tak rewelacyjnie rozplanowanego, tyle istotnych ciekawostek, tyle wydarzeń, wszystko rozbite na lata 40., 60. i rok 2011 – całość robi ogromne wrażenie. To dopiero jest talent, zrobić taki plan, że czytelnik po prostu nie ma szans, najmniejszych szans podejrzeć co tak naprawdę mogło się zdarzyć. Początkowo obyczajowe wątki kojarzyły mi się ze stylem Charlotte Link, mamy tu podobnie duży wgląd w bohaterów, skrojonych tak dobrze, że przestają być tylko postaciami z literatury. Z czasem jednak całość zacząłem traktować za nawet lepszą od prozy niemieckiej pisarki. Stosunki między siostrami teraz, stosunki między Laurel i matką przed pięćdziesięciu laty oraz same wydarzenia, które ukształtowały Dorothy – jest to literatura, od której naprawdę trudno się oderwać. No i ta konstrukcja fabuły – z początku miałem wrażenie, że autorka trochę za dużo mówi, trochę lubi sobie popisać, jednak nie – wszystko ma znaczenie, wszystko ma swój cel.

Jest to piękna opowieść, przede wszystkim o miłości. Ale jest to także dramat, z tych, które mogą się przytrafić każdemu. Sposób snucia historii uspokaja czytelnika, relaksuje, buduje niezwykły klimat, który pod koniec lektury zamienia się w dziką chęć… nie, w dziką potrzebę, wręcz obsesję na punkcie poznania zakończenia, zrozumienia co się stało. A finał jest tak dobry, tak wspaniały, jest po prostu najlepszą z możliwych nagród za wytrwałą lekturę i poszukiwanie wraz z Laurel rozwiązania.

Przed “Strażnikiem tajemnic” Kate Morton popełniła trzy powieści. Jeszcze ich nawet nie mam, ale już się boję, już mi szkoda, że tylko trzy. Wszystkie są wydane jako ebooki, zatem Wam serdecznie powieść polecam, jest naprawdę cudowna, a sam idę na “świąteczne” zakupy. :)

The Secret Keeper
Albatros 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz