czwartek, 28 lutego 2019

Akta Dresdena, czyli moje kolejne podejście do urban fantasy

Naczytałem się pozytywnych opinii o cyklu Jima Butchera, nie tylko na blogach, ale i portalach szeroko zajmujących się kulturą – w miejscach, które odwiedzam od lat i które mają dla mnie znaczenie, którym ufam. Recenzje kolejnych tomów przygód Harry’ego Dresdena i ogólna przychylność dla tego twórcy spowodowały, że sięgnąłem po “Front burzowy”, mimo że ostatnie moje przygody z urban fantasy zakończyły się nieszczególnie dobrze.

Lekturę rozpocząłem na fali owych pochlebnych zdań, pozytywnie nakręcony błyskawicznie dotarłem do końca powieści. Choć nie jest to ani pierwsza, ani dziesiąta książka o detektywie żyjącym w naszym świecie, a jednak magicznym, i Harry nie wyróżnia się absolutnie niczym od wielu mu podobnych, jedno trzeba Butcherowi przyznać: wie jak prowadzić fabułę, by wywołać w czytelniku “syndrom jeszcze jednego rozdziału”. A umiejętność niespecjalnego przeginania, zdrowy stosunek do scen romantycznych i w miarę tajemnicza, interesująca przeszłość bohatera powodują, że faktycznie można po ukończeniu lektury pomyśleć o sięgnięciu po tom kolejny. Ponieważ czytało się to tak szybko, i ponieważ byłem ciekaw, czy “Pełnia księżyca” będzie czymś większym, niż tylko następną przygodą, drugi tom zaliczyłem równie błyskawicznie. Niestety póki co większej opowieści nie widać, brakuje rozmachu, i o wyciągnięciu ręki po tom trzeci nie było mowy.

Marzy mi się książka w tym gatunku, ale znacznie bardziej pełna grozy. Albo prezentująca ciekawszy, w jakiś sposób nowy świat. Aby odejść od typowego hokus-pokus i korzystając z urban fantasy zaprezentować czytelnikom jakiś konkretny dramat, gdzie nie ma happy endu, coś mocnego. Czy jest ktoś, oprócz Siergieja Łukjanienki, kto potrafi właśnie tak napisać książkę w tym rodzaju?

Storm Front, Full Moon
MAG 2011, 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz