wtorek, 26 lutego 2019

O książce, która otwarła mu drzwi do prawdziwej kariery – „Szepty” Deana Koontza

Kiedyś wygrałem w konkursie powieść Deana Koontza “Przy blasku księżyca”. Podobała mi się, niby groza, ale jednak bardziej fantasy, niż typowy horror. Od tego czasu obiecywałem sobie, że nadejdzie taki dzień, w którym zainteresuję się mocniej twórczością tego wiecznie uśmiechniętego Amerykanina.

Trafiło na “Szepty”, powieść, którą nie sposób ot tak, zwyczajnie odłożyć, gdy już się lekturę zaczęło. Rozmach Autora zachwyca, jakiż ten facet ma gest, jeśli można użyć takiego sformułowania w stosunku do pisarstwa! Niesamowite wręcz gadulstwo, potężny słowotok, od którego nie sposób się oderwać, to jest dopiero talent.

“Szepty” przedstawiają historię Hilary Thomas, młodej pisarki, także autorki scenariuszy, której kariera w Hollywood właśnie zaczyna rozkwitać. Pewnego dnia zostaje zaatakowana we własnym domu przez agresywnego, znanego sobie mężczyznę. Udaje jej się przetrwać, jednak mężczyzna wraca ponownie. Wraca także po swojej śmierci. Hilary nie wie, czy sama wariuje, czy staje się ofiarą jakiegoś zakrojonego na szeroką skalę spisku. Po jej stronie staje uzdolniony detektyw i razem próbują wyjaśnić pochodzenie mordercy, a także przy okazji zagadkę jego życia po śmierci. Z czasem zaczynają poznawać losy człowieka, które doprowadziły go do roli brutalnego zabójcy.

To doskonała, i zaledwie lekko tylko przegadana powieść grozy, taka w dobrym stylu. Autor cały czas trzyma czytelnika w napięciu, wraz z bohaterami zastanawiamy się nad możliwymi rozwinięciami całej tej sytuacji i oczekujemy dramatycznej końcówki i wyjaśnień, które są bardziej, niż satysfakcjonujące. Całość rozgrywa się w roku 1980, w momencie premiery “Szeptów”, i przez cały czas trwania lektury imponuje konsekwencja Autora. Wiecie, to jest horror, a co najmniej mroczny thriller, takie powieści nierzadko się sypią – nawet, jeśli mają fajnych bohaterów, to groza jako taka bardzo rzadko bywa faktycznie niepokojąca, częściej wychodzi groteska (mój ulubiony przykład: “Ręka mistrza” Kinga. Jakaż to genialna powieść, a jak żenujący horror). Jednak właśnie żelazna konsekwencja Deana Koontza, fakt trzymania się istoty swojej historii i totalnego przekonania o jej wartości powodują, że choć chwilami “Szepty” wyglądają na totalne brednie, i tak czytają się wręcz genialnie.

Dokładnie takie też wrażenia pamiętam ze wspomnianej “Przy blasku księżyca” – stanowczość, konsekwencja w możliwie najlepszym opracowaniu zaledwie udanego, poprawnego, niespecjalnie odkrywczego pomysłu – w przypadku Deana Koontza takie postępowanie wydaje się dawać radę. W posłowiu czytamy, że to właśnie ta powieść zrobiła z Autora twórcę, który do dziś ma ponad 450 milionów sprzedanych książek na całym świecie. No nie dziwię się, że jest czytany, bo ma człowiek ogromny talent, jego bohaterowie są jak żywi. Aż chciałoby się poznać dalsze ich losy, jak też im się poukładało po tym wszystkim.

Jak patrzę na bibliografię Koontza to aż się cieszę. Będzie w czym wybierać. :)

Whispers
Replika 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz