piątek, 22 lutego 2019

Tess Gerritsen – „Milcząca dziewczyna”

Jeszcze przed dotarciem do połowy książki wiedziałem, że „Milcząca dziewczyna” stanie się moim ulubionym odcinkiem cyklu o detektyw Jane Rizzoli i jej koleżance, patolożce Maurze Isles. Tym samym zdetronizowała… bodajże „Grzesznika„? Nie ważne – „Milcząca dziewczyna” deklasuje wszystkie poprzednie części, po raz pierwszy stawiając Tess Gerritsen powyżej innych, seryjnie tworzących thrillery amerykańskich pisarzy. Już od pewnego czasu widać było, że autorka pragnie zgłębiać poważniejsze kwestie w swoich powieściach niż typowe sceny ze zbrodniarzami, oparte głównie na intrydze. Widać było, że Tess Gerritsen chce opowiadać o tym, co nas – społeczeństwo – powinno boleć. Z tym bywało różnie – do teraz.

Są dwa elementy, które powodują, że od „Milczącej dziewczyny” nie sposób się oderwać. Pierwszym jest sama historia – tkwiąca mocno w bostońskim Chinatown, pokazująca drugą, inną stronę autorki, z pochodzenia Chinki. Uwielbiam, gdy autorzy delikatnie zbaczają na tereny, które faktycznie znane im są osobiście. Gerritsen przedstawiła społeczeństwo Chińczyków po prostu wspaniale, czytelnik czuje wręcz uderzanie głową w mur, czyli czynność, jaką Jane Rizzoli wykonuje co i rusz. Historia, prawdziwy dramat, emocje wzbudza gigantyczne, dodatkowo na tle „państwa w państwie”, z ludźmi wyznającymi zupełnie inne wartości, przedstawionych przy pomocy skromnych środków, bez ogromnych, gigantycznych opisów, ale umiar w narracji jest tym bardziej doceniony. Widać zmianę świata, chwilami robi się nastrojowo, niemalże magicznie.

Druga kwestia, która wpływa na jakość książki jest dość brutalna. Chodzi o drugą postać – Maurę Isles. Na kartach „Milczącej dziewczyny” jest praktycznie nieobecna, a autorka dokonała w konstrukcji intrygi ogromnej rewolucji. Nieobecność Maury jest bowiem wywołana specjalnie – kobieta o tak czarno-białych poglądach, tak przekonana o sile przepisów, tak się ich trzymająca zupełnie nie nadawałaby się do sprawy, w której jest tak wiele niewiadomych, w których oprawcy są zarazem ofiarami, gdzie nie ma ani grama czerni, ani bieli, jest tylko szarość w różnych odcieniach, jaśniejszym i ciemniejszym. Całość jest podkreślona przez aktualnie wykonywane przez doktor Isles obowiązki oraz komentarze Jane, która jako policjantka z długą drogą za sobą doskonale zdaje sobie sprawę, że skomplikowane, trudne sprawy zazwyczaj nie dają się zaszufladkować, nie jest łatwo przypisać uczestnikom jasnych ról przy tak dużej ilości niewiadomych.

W ogóle z każdej strony powieści widać dojrzałość, nie tylko samej autorki, ale także, a może wręcz: przede wszystkim jej bohaterów, Jane i jej partnera Frosta. Wcześniej miałem pretensje do pisarki, że czas między kolejnymi powieściami zbyt wolno płynie, że nie widać rozwoju, ale to już przeszłość. Jane Rizzoli z „Milczącej dziewczyny” to kompletnie inna (wreszcie!) Jane od tej, którą poznaliśmy w „Chirurgu„. I tak, jak poprzednio okresy między lekturą kolejnych części cyklu się w moim przypadku wydłużały, tak teraz natychmiast sięgam po następny epizod, pełen nadziei, że „Ostatni, który umrze” będzie równie mocny, równie konkretny, jak „Milcząca dziewczyna”.

The Silent Girl
Albatros 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz