czwartek, 28 lutego 2019

Mózg w maszynie, czyli niezwykły debiut Adama Bełdy

Trudno nie zacząć od młodego wieku autora. Po tekście w ogóle nie widać, że Adam Bełda przyszedł na świat w roku 1991, jest to tak dojrzałe, sprawne i przemyślane pisanie. O “Edgarze” twórca mówi, że to “powieść psychologiczna w realiach twardego science fiction”, i nie widzę powodów, by się z tym twierdzeniem nie zgodzić. Tytułowy Edgar to człowiek, który miał ogromnego pecha – zginął w wypadku. Jednakże w czasie, gdy dzieje się akcja książki medycyna jest o wiele bardziej zaawansowana od tej nam znanej. Uratować się ciała nie dało, jednak wciąż był możliwy ratunek mózgu, co w przedstawionym świecie skutkuje szeregiem następstw.

Mózg umieszczony został w maszynie, która na ten czas stała się “ciałem” Edgara. To drogie urządzenie, zatem należy je spłacić, najlepiej przez pracę w miejscu, gdzie człowiek nie dałby rady. Edgar zostaje zatem wysłany na odległą planetę, przez rok będzie ją badał, a potem otrzyma gigantyczne wynagrodzenie, zapewniające nie tyle jemu przyszłość, co najbliższym.

Ze strony science fiction jest tu więcej, ale wbrew pozorom nie SF będzie w “Edgarze” najważniejsze. Raczej dziesiątki pytań o człowieka jako istotę społeczną, postawioną w trudnej sytuacji. Z jednej strony Edgar musi jakoś się odnaleźć w świecie, gdzie jest już tylko “umysłem”, bez szans na odzyskanie życia, jakie pamiętał. Z drugiej strony mamy jego rodzinę, żonę i córkę, na które wypadek Edgara oddziałuje w takim samym stopniu, jak na bohatera. Był ojciec, mąż, i nie ma. A jednak jest, ale zupełnie inny, jak i zupełnie inne natychmiast stało się życie. Co więcej: przez rok Edgara z rodziną nie będzie, a gdy wróci… cóż, to nie człowiek, przynajmniej w biologicznym rozumieniu tego słowa.

“Edgar” robi wrażenie właśnie nie ze względu na otoczkę SF, ale na psychologię bohaterów właśnie. Autor zagłębia się znacznie bardziej, niż można by oczekiwać od kogoś tak młodego. I to, co przedstawia, stawiając pytania, czasem sugerując odpowiedzi, ma prawo się podobać. Nie jest to co prawda tekst, który czyta się jednym tchem, narracja jest odrobinę usypiająca i zdarzało mi się gubić wątek, tak swobodnie błądzi myślami Edgar, ale złego słowa nie powiem – zdecydowanie warta uwagi książka. Po pierwsze dla treści, rzecz jasna, ale świadomość młodego wieku autora stale tkwiła mi pod czaszką i dodawała powieści dodatkowego smaku, który zdecydowanie mi się podobał. To jakby nadzieja, że wciąż jeszcze trafiają się twórcy, którzy chcą pisać coś, co im się podoba, a nie wydawać to, co się na pewno sprzeda.

Novae Res 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz