czwartek, 28 lutego 2019

Słów kilka o „W sieci umysłów” Jamesa Dashnera

Niby mamy tu wirtualną rzeczywistość, światy wykreowane sztucznie, graczy – pachnie przyjemnie cyberpunkiem. Ale po prawdzie od niemalże pierwszych stron lektury W sieci umysłów znacznie bardziej kojarzy się z typową, klasyczną powieścią z gatunku fantasy, gdzie wirtualna rzeczywistość jest niczym wymyślony bajkowy świat, zamieszkują ją potwory, z którymi należy walczyć, a nawet ma swojego Złego, którego dzielni śmiałkowie muszą pokonać.

Jest to powieść z gatunku young adult, i jestem przekonany, że młodszym czytelnikom będzie się podobać. Wyobrażam sobie, że dwadzieścia lat temu sam bawiłbym się doskonale, bez większych problemów identyfikując się z bohaterem, podobnie zresztą jak wówczas nie raziły by mnie liczne uproszczenia fabularne i rozwiązania tak proste, że nielogiczne. Ponadto powieść jest mocno powtarzalna, i napisana według schematu prostej sesji rozgrywki RPG, gdzie na każdym kolejnym kroku trafia się kolejna akcja, aż dochodzimy do tej ostatniej, po której wypada już tylko sięgnąć po następny tom. Bo dziś już chyba się nie da napisać po prostu powieści, trzeba od razu strzelać seriami i cyklami.

Owszem, na końcu książki czeka niespodzianka, bardzo przyjemna, jednakże docenią ją zdecydowanie tylko niespecjalnie doświadczeni literacko czytelnicy. Serdecznie polecam W sieci umysłów jako prezent dla czternastolatka, jednakże tym, którzy mają chęć na coś cyberpunkowego tradycyjnie polecam cykl Głębia Siergieja Łukjanienki czy nawet pierwszy tom naszego, polskiego Gamedeka – o niebo lepszą lekturę.

The Eye of Minds
Albatros 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz