środa, 27 lutego 2019

Lekko, łatwo, przyjemnie i bez fajerwerków, czyli o „Chłopcach” Andrzeja Saramonowicza

Po “Chłopców” sięgnąłem z trzech powodów: autor często gości w “Drugim śniadaniu mistrzów” i niegłupio mówi, zatem można dać mu szansę. Po drugie: nie widziałem filmów, gdzie pan Saramonowicz był scenarzystą, a znając opinie o nich, to chyba nawet lepiej, że nie spodziewam się zatem niczego specjalnego. No i po trzecie: są “Chłopcy” w usłudze “Czytaj bez limitu”, zatem sięgam po powieść w ramach abonamentu, bez wydawania choćby złotówki więcej, co jest świetną okazją do sprawdzenia różnych pozycji, o których kupnie raczej nie myślałem.

Oglądamy tu historię dwóch tytułowych chłopców: jedenastoletniego Mateusza i jego czterdziestoletniego ojca, niedawno rozwiedzionego. Książka jest napisana w pierwszej osobie, lecz narratorami są obaj, i kolejne rozdziały (a pod koniec powieści nawet kolejne akapity) przedstawiają zamiennie. Ponadto istnieją fragmenty pisane kursywą, gdzie jest już totalny chaos. Niby wiadomo kto jest narratorem, jednak te momenty lektury są zupełnie pozbawione znaków interpunkcyjnych, to jeden długi ciąg kolejnych słów, który przypomina sposób pisania sms-ów i maili przez coraz większą część naszego społeczeństwa – piszący wie, o co mu chodzi, i zakłada, że adresat także wiedzieć będzie. Błędnie zakłada. Nie zrozumiałem po co autorowi były te momenty, prawdę mówiąc, burzyły raczej poukładaną strukturę.

Sama historia to komedia. Początkowo wydawała mi się wulgarna, ale gdzieś w połowie książki uświadomiłem sobie, że niestety ale tak właśnie dziś Polacy ze sobą rozmawiają. Ojciec Mateusza próbując się odnaleźć w stanie wolności wpada w coraz większy seksoholizm, syn się za niego wstydzi, widząc jak wiele samotnych matek jego znajomych ze szkoły z ojcem się spotyka w jednym tylko celu. Mateusz coraz bardziej zaciekawiony miłością szuka kolejnych obiektów westchnień, rodzice wydają mu się stać na drodze, a gdzieś nad tym wszystkim postawiony jest istotny dla każdego mężczyzny temat przyjaźni. Jest to jednak przede wszystkim komedia, nie dramat czy powieść obyczajowa, i to komedia nawet niezła, chce się dobrnąć do końca, choć ten jest przewidywalny i nie pozostawia po sobie praktycznie żadnego specjalnego wrażenia.

Jest tu poruszonych nieco ważniejszych tematów; jest poszukiwanie miłości w wersji jedenastolatka, jest próba pokazania faktycznych następstw zdarzenia zwanego rozwodem, z punktu widzenia dziecka, ojca, matki. Mimo to zabrakło odrobiny wysiłku, by móc “Chłopców” nazwać czymś więcej, niż tylko lekturą na jedno popołudnie, znad której raz na jakiś czas czytelnik może parsknąć śmiechem. Autor zebrał znane właściwie wszystkim prawdy i je kolejny raz przedstawił, nie pokusił się o nic więcej, i troszkę to przypomina typową polską komedię, w której twórcy zakładają, że widz nie jest specjalnie inteligentny, zatem rezygnuje się z kilku okazji ukazania czegoś więcej, niż tylko raczej prostego dowcipu. Ale lektura nie męczy, i przynajmniej mi chciało się dotrwać do ostatniej strony, zatem jako książkę lekką, łatwą i przyjemną mogę polecić.

Chłopcy
Wielka Litera 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz