środa, 27 lutego 2019

Powrót do Lipowa tak udany, że od razu chce się sięgnąć po następny tom

Trzecia część cyklu o policjantach z Lipowa wydaje mi się być częścią póki co najlepszą. Autorka co prawda kolejny raz zastosowała tu różnego rodzaju schematy znane z setek (tysięcy?) klasycznych powieści kryminalnych, ale ponownie zrobiła to z wprawą, tak, by czytelnik mimo wszystko nie czuł się znudzony.

Przede wszystkim powracamy do Lipowa. Drugi tom pozostawił część poznanych w tomie pierwszym bohaterów, akcja przeniosła się do Brodnicy. Teraz jednak spotkamy postaci z “Motylka” (choć nie wszystkie, policjant z wąsem i licznymi problemami, który mnie tak ciekawi, wciąż nie występuje). Drugą ważną kwestią jest skierowanie sprawy na tory osobiste. Czytelnik wie, co stało się z ojcami dwóch policjantów, wie od lektury tomu pierwszego. Autorka do tego właśnie tematu powraca, i choć nie odkrywa Ameryki, to jak już wspomniałem – korzystanie ze sprawdzonych schematów pani Puzyńskiej wychodzi naprawdę nieźle, a lektura “Trzydziestej pierwszej” jest bardzo angażująca.

Ale to nie wszystko. Dobry kryminał powinien pod pozorem śledztwa pokazywać ludzkie losy, to one tak naprawdę są interesujące i dzięki nim dopiero można się wczuć w akcję, identyfikować z bohaterami. Także pod tym względem trzecia część cyklu o Lipowie dostarcza pełni wrażeń. Czego tu nie ma! Okazuje się, że w okolicach Lipowa w latach sześćdziesiątych działała sekta, której członkowie dokonali zbiorowego samobójstwa. Na scenie pojawia się chory mężczyzna, dorosły człowiek z umysłem dziecka. Do miasteczka przybywa tajemnicza para Szwedów wyraźnie napastujących jednego z mieszkańców. Z więzienia wychodzi człowiek odpowiedzialny za pożar, w którym zginęli policjanci przed piętnastu laty. Mało? No to jeszcze, wisienka na torcie: na posterunku pojawia się kolejna policjantka, z którą coś łączyło naszego bohatera, Daniela Podgórskiego, gdy tymczasem jego dziewczyna, znana nam psycholożka Weronika w tym tomie jest nieobecna. A wszystko spięte jest bardzo umiejętnie, ba, nawet na końcu mamy klasyczny dla kryminałów seryjnych cliffhanger, przez który kolejny tom – “Z jednym wyjątkiem” – już znajduje się w moim czytniku.

Jasne, że znajdzie się kilka rzeczy, do których czytelnik – tym bardziej zaangażowany – może się przyczepić. Wciąż lekko irytuje maniera autorki, która praktycznie za każdym razem bohaterów nazywa nie tylko pełnym imieniem i nazwiskiem, ale i stopniem służbowym. Doprawdy, przecież już od dawna wiemy kto jest kim. Pozostaje także kwestia jednego z policjantów, postaci, do której wracamy po przerwie – choleryka, histeryka, damskiego boksera i zwyczajnie chama, którego zachowanie jest tak nietypowe dla osoby noszącej mundur, że odejmuje policjantom z Lipowa wiarygodności. Jednak i tu, zupełnie jak w “Motylku”, pod koniec coś się dzieje i czytelnik ma nadzieję na obejrzenie w następnych odcinkach jego dalszej, ciekawej historii. Co mi nie przeszkadzało natomiast, to brak obecności Klementyny Kopp, postaci irytującej. Klementyna z wozu – koniom lżej.

Polecam, to dobry kryminał. Szczególnie spodoba się tym czytelnikom, którzy szczególnym uczuciem darzą powieści ze Skandynawii, to ten sam styl, tylko grunt inny, bo nasz, polski. Co tylko dodaje uroku. Jednak przed sięgnięciem po “Trzydziestą pierwszą” sugeruję zapoznanie z poprzednimi tomami – obraz całości będzie wówczas pełniejszy.

Prószyński i S-ka 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz