środa, 27 lutego 2019

Pablos widz: Polski tytuł nieadekwatny, ale serial niezły, czyli o „Banished”

Ależ dobry serial widziałem! A wcale się tego nie spodziewałem, i niesłusznie, bo przecież BBC stoi za kilkoma niezłymi produkcjami. Mowa o serialu Banished, oferującego siedem godzinnych epizodów pokazujących czym dla Brytyjczyków była Australia w czasach kolonialnych. Jako jedyny (prócz Antarktydy) kontynent na naszym globie nie była łakomym kąskiem dla kolonializmu, stała się przysłowiowym “końcem świata”, gdzie zsyłano przestępców, trwale pozbywając się ich z brytyjskiego społeczeństwa.

Bohaterami jest grupa śmiałków, gubernator i jego świta oraz kilkudziesięciu żołnierzy mający sprawować pieczę nad kilkoma setkami skazańców. Zsyłka rządzi się specyficznymi prawami, oddalenie od ośrodka władzy powoduje, że zupełnie zmieniają się reguły rządzące do niedawna brytyjskim społeczeństwem. Gubernator (grany przez znanego z Top of the Lake Davida Wenhama) wraz z pastorem (Ewen Bremner) próbują stworzyć zaczątki nowego społeczeństwa, pada nawet hasło: narodu, jednak należy pamiętać, że mamy do czynienia ze skazańcami, nie z ochotnikami.

Jako taki porządek próbuje utrzymać major Ross (rewelacyjny Joseph Millson) – postać, która dla mnie stała się głównym powodem do oglądania serialu. Przerażająco inteligentny socjopata, który jest jednym z niewielu właściwych osób na właściwym miejscu. Owszem, bywa brutalny, tak, wykorzystuje słabych podwładnych, niezdecydowanie gubernatora czy fakt, że po prostu wolno mu więcej. Ale jednocześnie doskonale zdaje sobie sprawę z zagrożeń, jest w stanie przewidzieć zachowanie tłumu wygłodniałych zesłańców na długi czas przed tym, nim sami więźniowie zdecydują się podjąć działanie – jest wykształconym żołnierzem świetnie rozumiejącym jak myśli gromada. Jest żołnierzem idealnym, gotowym nawet przeprowadzić bunt, byle tylko zachować status quo, by żołnierze zawsze byli ważniejsi i lepsi od więźniów.

Jest major postacią wspaniale przygotowaną, i tak naprawdę do samego końca nie wiadomo które z oblicz, jakie prezentuje różnym innym bohaterom jest prawdziwe. Jest to facet, którego nigdy nie chciałoby się spotkać na swojej drodze, ale jednocześnie o którym będziemy marzyć, gdy przyjdzie poważny problem, gdy przyjdzie czas wybierania lidera na naprawdę trudne czasy.

Mimo że skazańców jest kilkuset, bohaterami pierwszoplanowymi jest zaledwie kilku. Ich historia to kawałek rewelacyjnego dramatu, jednak Banished nie opowiada po prostu historii o życiu skazańca, podobnie jak nie opowiada historii o próbach przeżycia w buszu. To w rzeczywistości dość kameralna historia kilku postaci, które znalazły się w trudnych warunkach, niektórzy wbrew swojej woli, inni na ochotnika. Wśród wszystkich grup społecznych odnajdziemy bohaterów pozytywnych i negatywnych, a ich połączony los został przedstawiony przy pomocy wielowątkowej, ale wspaniale razem połączonej historii, od której naprawdę trudno jest się oderwać.

Chciałoby się obejrzeć więcej, jednak wszystko wskazuje na to, że drugiego sezonu nie będzie. Cóż, pierwszy kończy się wspaniale, niby daje możliwości na więcej, ale jeśli to koniec, to też bardzo udany według mnie. Polecam, wszyscy pragnący serialu historycznego, tęskniący za klimatami Rzymu, Tudorów czy nawet Downton Abbey – także przy Banished powinni bawić się bardzo dobrze.



PS. Tylko kto zatytułował serial w naszym kraju jako „Wygnani do raju”? Jakiego raju?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz