sobota, 23 lutego 2019

Joe Hill – „Pudełko w kształcie serca”

Powieści grozy to taka trochę komedia, z licznymi elementami groteski. Trudno zachować powagę czytając o duchach, upiorach czy – broń Boże, w naszych czasach! – wampirach. Anioły i demony – to samo. Takich pisarzy jak Masterton czy Koontz po prostu trzeba lubić, odpowiednio się do nich nastroić, by ich powieści były rozrywką. A jednak czasem trafi się ktoś, kto potrafi z tych samych tematów, tak… hm, trochę żenujących… zrobić coś, co faktycznie podoba się nie tylko specyficznemu odbiorcy – czyli fanowi.

„Pudełko w kształcie serca” to druga książka Joe Hilla (po „Rogach„) którą mam okazję poznać. I z uczuciem autentycznego zachwytu stwierdzam, że ten człowiek naprawdę potrafi napisać horror tak, by poczuć gęsią skórkę. Nawet jeśli na warsztat bierze wielokrotnie przeżute, mocno zużyte tematy. A może specjalnie to robi, by pokazać, że się da? W każdym razie w „Pudełku…” będziemy mieli do czynienia z duchami, zmarłymi nawiedzającymi żywych, pragnących by ci żywi także poumierali.

Fabuła jest bardzo… kingowska. Bohaterem jest wyrazista postać, rockman po pięćdziesiątce, który z czasem zaczął kolekcjonować dziwne przedmioty związane w jakiś sposób z okultyzmem czy mistycyzmem. Sam nie jest fanem takich rzeczy, raczej ma to w głębokim poważaniu, ale jego image wymagał przez lata, by coś takiego zbierać. Fani mu przysyłali różne ciekawostki, wreszcie zaczął je gromadzić. I pewnego dnia na aukcji internetowej kupił… ducha. No i zaczęły się problemy.

Tyle by wystarczyło niejednemu znanemu twórcy horrorów by rozpisać wiele „mrożących krew w żyłach” scen walki, ucieczek i tak dalej. Ale nie Joe Hill – tu sprawa z duchem sięgnie o wiele, wiele głębiej niż można by się spodziewać; wszystko ma swoje miejsce, swój cel, swoje przeznaczenie; nic nie wzięło się znikąd. Kreacja całego tego przedstawienia zrobiła na mnie spore wrażenie. Druga książka Hilla i po raz drugi to przyjemne uczucie respektu pisarza do swoich czytelników. Daje nam więcej, niż po gatunku „horror” się spodziewamy. I choć całość nie jest aż tak rozbudowana i wielowarstwowa jak „Rogi”, to lektura i tak jest czystą przyjemnością. Po przejściu połowy lektury już nie sposób się oderwać, i nawet czasem cicho odzywające się groteskowe elementy obecne w każdej powieści grozy nie przeszkadzają. Hill skutecznie odciąga uwagę czytelnika od tych słabszych fragmentów przez stworzenie takiej akcji i takich wydarzeń, że czytelnik to jedna wielka wściekłość; emocje są wspaniałe, oczyszczające, chcemy widzieć jak to się skończy, chcemy widzieć ból, jaki zostanie zadany, ból zasłużony.

No a poza tym dużą rolę w książce odgrywa więź człowieka z psem, najwierniejszym przyjacielem. W sumie już to mnie przekonało. :))

Heart-Shaped Box
Prószyński i S-ka 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz