piątek, 22 lutego 2019

Annie Proulx – „Kroniki portowe”

Uwielbiam ten film. Widziałem kilka razy, nawet kupiłem swoją kopię na DVD, która potem zaginęła gdzieś u kogoś, kto pożyczył i nie zwrócił. Ale nie wiedziałem, że scenariusz powstał na podstawie książki. Oczywiście musiałem ją przeczytać. A to nie koniec szokujących wiadomości ;) – Annie Proulx jest także autorką opowiadania zatytułowanego „Tajemnica Brokeback Mountain” – tego filmu też jestem fanem. Czuję, że mocno się zainteresuję twórczością tej pani.

Nie ma sensu przygotowywać jakiegoś specjalnego wstępu – powiem krótko: „Kroniki portowe” w wersji książkowej są tak samo dobre, jak film. Ani lepsze, ani gorsze, ani nawet niespecjalnie inne (drobne różnice) – książka czyta się sama. Historia Quoyle’a, niezdarnego, pozbawionego pewności siebie nieudacznika, który jest nieudacznikiem tylko dlatego, że mu to wmówiono, to rewelacyjna opowieść. Jest tu wszystko, co na dobrą lekturę się składa – prawdziwi bohaterowie, tacy z krwi i kości, interesujące miejsce akcji i wspaniale opisane relacje między postaciami, od przyjaźni i szacunku, do miłości. A przy tym nie są „Kroniki portowe” łzawym melodramatem, i nawet niespodziewany happy end nie psuje całości, nawet pasuje do opisanych tu kolejnych dni kilku zwykłych ludzi żyjących zwykłym życiem.

I to by było na tyle. Rozpisywanie się na temat książki byłoby czystą grafomanią, zatem z niemałym trudem, ale się powstrzymam. :) Kto szuka naprawdę dobrej powieści obyczajowej, napisanej z wdziękiem, talentem, i nienachalnym, sympatycznym poczuciem humoru, choć przecież opowiadającej o dramatach, nie tylko dobrych dniach – ten wszystko znajdzie właśnie w tej pozycji. Wam polecam, a sam udaję się na zakupy online – hasło wywoławcze: Annie Proulx.

The Shipping News
REBIS 2002

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz