czwartek, 28 lutego 2019

Porządna saga rodzinna, czyli o „Dziedzictwie von Becków” Joanny Jax

Na samym wstępie od razu się przyznam, że tego typu powieści są właśnie dla takich, jak ja. Bardzo lubię rodzinne sagi, rozgrywane na przestrzeni wielu lat, w których ludzkie losy oglądamy na tle historii. Stąd już na starcie byłem mocno pozytywnie nastawiony na powieść Joanny Jax, i z pewnością znajdzie to swoje odbicie w mojej opinii o powieści Dziedzictwo von Becków.

Początek i zakończenie to najsłabsze elementy książki. Prolog i epilog mogłyby chyba wręcz nie istnieć; mowa jest o znalezieniu zwłok i rozwiązaniu zagadki śmierci człowieka. Kim jest ofiara? O tym dowiemy się z właściwej części opowiedzianej tu historii, która rozpoczyna się w połowie lat trzydziestych XX wieku w Wolnym Mieście Gdańsk, a kończy w czasach nam współczesnych. Jednak motyw morderstwa jako wywołanie całej tej sagi jest kiepski, bowiem historia Marii Tarnowskiej i Wernera von Becka broniła by się i bez kryminalnego wstępu. Wspominam o tym głównie z powodu końcówki książki, która jakby pędzi przed siebie gubiąc po drodze nogi, a wszystko kończy się… tak słabo, taki niewypał otrzymujemy w epilogu. Nagle do człowieka dociera, że losy ubogiej Polki i niemieckiego oficera SS prowadzą do czegoś tak słabego, aż przykro się robi.

Ale jeśli na chwilę zapomnieć o morderstwie, okazuje się, że otrzymujemy bardzo solidną, świetnie przygotowaną, zaplanowaną a następnie rozpisaną historię rodzinną, która – choć zdaje się, że nieczęsto będzie zaskakiwać – jest momentami wręcz pasjonująca. Że miłość między Polką i SS-manem będzie co najmniej problematyczna – to rzecz oczywista. Jednakże autorka bardzo sprytnie unika przewidywalnych rozwiązań, idzie bardzo daleko od linii najmniejszego oporu, łamie zdawałoby się, że oczywiste, i nawet będące na miejscu, schematy, oferując nam opowieść nie tylko wciągającą pod względem literackim, ale też pełną emocji. Nietrudno jest siebie samego postawić w roli poszczególnych bohaterów. Imponuje przygotowanie postaci i dbałość o detale, logika wydarzeń i związki przyczynowo-skutkowe powodujące kolejne zawirowania i zmiany.

Od zawsze byłem fanem tego typu rodzinnych sag, pełnych konfliktów, rozgrywanych na przestrzeni dziesiątek lat. Moim ulubionym twórcą dawniej był Jeffrey Archer, który jednak z czasem przestał zaskakiwać, często mam wrażenie, że facet pisze wciąż jedną i tę samą książkę. Joannie Jax jednak udało się mnie wielokrotnie zaskoczyć, uradować obraniem innej, niż się spodziewałem, ścieżki fabularnej oraz wspaniałą kreacją postaci, wśród których nie znajdziemy ludzi idealnych (lub z definicji złych), bohaterów papierowych, przypisanych do jednej roli. Także fakt, że sama historia jest jedynie tłem, a nie elementem najbardziej istotnym mi akurat przypadł do gustu. To opowieść o ludziach, żyjących w różnych czasach, nie o czasach samych w sobie, bez analiz, rozważań, wskazań lepszych bądź gorszych dróg. Lektura była ogromną przyjemnością (oprócz epilogu, który zawiódł banałem) i bardzo jestem ciekaw kolejnej książki opowiadającej o Beckach, zatem nie przedłużając, idę czytać.

Dziedzictwo von Becków
Videograf II 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz