Oczywiście nie znaczy to, że mój odbiór całości się zmienił. Bohaterowie wciąż są jednymi z lepszych, jakich ostatnio poznawałem w komiksie, choć nie wszystkie postaci z serii składających się na ten finał mają tu równy czas antenowy. Znowu: gdzież ten Moore się spieszy?
Rzecz jasna jeśli ktoś już zaliczył Echo, Rachel Rising i pozostałe, to wypada mu sięgnąć po Five Years. Pozostali czytelnicy jedynie zmarnują czas, tu znajomość genezy tych wszystkich postaci jest obowiązkowa. Zabawa jest niezła, ale niestety nie dorównuje już poprzednim cyklom, wśród których za najlepsze uważam Echo i Rachel Rising. Niestety Echo w finale historii (...czyżby?) jest bardzo słabo reprezentowane, za to postaci z RR jest tu mnóstwo.
Na całość złożyła się historia SF, połączona potem z horrorem z dodatkiem kolejnych postaci. Co z tego wyszło? Całkiem dobry kawałek historii, ale już nie tak dobry, jak jego części składowe. Mimo to rzecz jasna polecam, ja na tym etapie jestem już fanem Terry’ego Moore’a, więc dla mnie była to rzecz obowiązkowa i czuję zadowolenie. Choć obiektywnie spośród znanych mi komiksów Twórcy ten jest najsłabszy.
Five Years:
1. Fire in the sky
2. Stalemate
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz