Przedstawiona w czerni i bieli historia jest fabularnie bardzo amerykańska. Oto przeprowadzony jest eksperyment, ćwiczenia. No i wiecie, jacy są amerykanie: dochodzi do pewnego zdarzenia, w wyniku którego przypadkowe osoby stają się ofiarami. Jednak nie umierają, ale… no, to jest komiks amerykański, więc wiadomo, że otrzymują supermoce.
Ok, wiem to brzmi. Ale uwierzcie mi na słowo, że naprawdę jest to początek wspaniałej historii; tak dramatycznej, jak i momentami komediowej. Terry Moore wie, co robi, opowiadając nam to, co niby już znamy, ale z takim znawstwem tematu, z takim osobistym podejściem do czytelnika, że nikt nie powinien poczuć się znużony. Bohaterowie są bardzo realistycznie przedstawieni, to nie są papierowe postaci. A że główna oś konfliktu jest kopią wielu innych opowieści (dobrzy kontra źli i tak dalej) to nic dziwnego, tak naprawdę wszystkie historie świata są w zasadzie o tym samym, prawda?
Doskonała zabawa, świetnie narysowana. Moce otrzymane przez niektórych protagonistów nie są zbyt jednoznaczne, do samego końca nie wiadomo co i jak, dlaczego, czego się spodziewać. Autorowi udało się mnie zaskoczyć, i już myślałem, że będę budował tu pomnik tak Twórcy, jak i tej serii, ale do pełni szczęścia zabrakło dobrego zakończenia. I tak warto sięgnąć po cykl, a jak ktoś lubi takie superbohaterskie klimaty z odrobiną alternatywnego podejścia, oderwane od klasycznych rajtuz i peleryn, to już Echo jest pozycją obowiązkową. Ale końcówka jest jakby poddana przyspieszeniu i gdybym nie był pewny, że jest tylko sześć tomów, zakładałbym, że to nie koniec, że jest coś więcej, bo aż się prosi o lepsze domknięcie tematu. No, chyba że domknięcie jest w innej serii… :)
Echo:
1. Moon lake
2. Atomic dreams
3. Desert run
4. Collider
5. Black hole
6. The last day