czwartek, 13 lutego 2025

Magda Knedler - „Medea z Wyspy Wisielców”

Powieść rozgrywa się w początkach XX wieku, a opowiada o młodej kobiecie, która w wyniku różnego rodzaju zdarzeń oraz podejmowanych przez siebie wyborów ze służki trafia do nieco lepszego świata. I tu Autorka wspaniale pokazuje, że ten „lepszy świat” jest lepszym jedynie z nazwy, i że żywot ludzi z nieco wyższej klasy wcale nie jest takim, jakim lud z nizin sobie go wyobraża.

Powieść jest świetna, po prostu sama się czyta. Medea, zwana Madą to postać tak bardzo angażująca, tak mocno wywołująca wpływ na czytelnika - nie sposób się nie zaangażować. A to, co jej się przytrafiło, mimo że smutne i przygnębiające, jest jednocześnie bardzo inspirujące. Książka choć opowiada o czasach sprzed stu lat tak naprawdę wskazuje że życie kobiety zawsze było inaczej traktowane od życia mężczyzny, ale przy tym nie ocieka jakimś feministycznym jadem; bardziej skupia się na wskazaniu do czego prowadził taki stan rzeczy i jak wiele żywotów mogło potoczyć się inaczej, gdyby tylko na świecie była odrobina sprawiedliwości.

„Medea z Wyspy Wisielców” pokazuje także nieco prawdy o człowieku jako takim, prezentując różne postawy wobec różnych sytuacji życiowych. Uczy, że niektórych ludzi do spojrzenia na świat wokół siebie zmusi dopiero własne cierpienie, z kolei inni na widok potencjalnego dobrobytu, sławy i pozycji odrzucą nawet czystą, prawdziwą miłość. Rzecz to smutna, owszem, ale nie pozostawia czytelnika w depresji, raczej motywuje, inspiruje do zmian, do walki o marzenia i ich spełnianie. No i napisana jest tak… nie wiem, oszczędnie? Język Autorki jest taki konkretny, pozbawiony zbędnych opisów, które nic nie wnoszą, wstrzemięźliwy - co powoduje, że powieść choć krótka, to i tak jest wypełniona treścią. Często lekturę się na moment odkłada, by się zastanowić, porozmyślać - a to chyba najlepszy komplement dla książki. Jakie to szczęście, że są jeszcze dwa tomy kontynuacji! Zaraz po nie sięgam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz