wtorek, 7 maja 2019

Z Nowej Zelandii do Afryki, czyli trylogii Kauri tom 3 (Sarah Lark - "Bogowie Maorysów")

Trzeci tom cyklu Kauri łączy w sobie elementy dwóch poprzednich. Bohaterowie stali się trochę ciekawsi, niż w "Kobietach Maorysów", nie są bowiem tak bezczelną kopią poprzedników. Nawet nie z samymi kobietami mamy do czynienia, co jest miłym zaskoczeniem. Jednym z głównych bohaterów jest Kevin Drury, syn z Michaela z części pierwszej. I chce się poznawać historię jego młodości oraz miłości, można się zaangażować jak przy lekturze "Złota Maorysów".

Z tomu drugiego natomiast autorka wzięła fascynację krainą i historią. Jednak, co interesujące, tym razem nie chodzi o Nową Zelandię. To znaczy wyraźnie widać, że uczucie do wysp u pani Lark jest bardzo intensywne, ale w trzecim tomie akcja na pewien czas przenosi się do południowej Afryki, gdzie czytelnik będzie miał okazję poznać zwyczaje Burów, a także odwiedzić jedne z pierwszych szerzej znanych obozów koncentracyjnych, dowodu na ostateczny upadek humanizmu.

Książka stara się oferować coś ponad jedynie historię obyczajowo-romantyczną. Sarah Lark wykorzystując bardzo progresywne, liberalne państwo jakim na początku XX wieku była Nowa Zelandia konfrontuje swoich bohaterów o otwartych umysłach z Burami. Efekt jest dość drastyczny; zostaje pokazane społeczeństwo ludzi, których życie nie zmieniło się praktycznie od dwustu lat, i którzy żyją według reguł opartych o wyłącznie podziały. "Bogowie Maorysów" próbują edukować, ukazując jak bardzo można się wzbogacić otwierając się na nowe: na poznawanie innych kultur, wyrównywanie szans, i rzecz jasna zrównanie płci. Wydźwięk jest oczywiście pozytywny, niestety w tle tak intensywnych wydarzeń bardzo słabo wypada wątek Atamarie, jedynej kobiety na uczelni pragnącej zostać inżynierem. 

I tak przez połowę książki czytelnik połyka lekturę w czasie opisu losów Kevina, a przez drugą połowę się nudzi, ziewając tak przy edukacji Atamarie jak i jej przygód romantycznych. Na szczęście ten pierwszy wątek jest na tyle dobry, że cierpienie wywołane nudą nie jest specjalnie duże.

Trylogia Kauri to mnóstwo stron, które dają sporo przyjemności, ale i potrafią zmęczyć. Oczywiście całość polecam fanom powieści obyczajowej, jak i romansów. Myślę, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z książkami tej pani, ale najpierw trochę odpocznę, to mi dobrze zrobi.

Die Tränen der Maori-Göttin
Wydawnictwo Sonia Draga 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz