środa, 1 maja 2019

Wyprawa do Nowej Zelandii (Sarah Lark - "Złoto Maorysów", trylogii Kauri tom 1)

Sarah Lark to pseudonim niemieckiej pisarki o imieniu Christiane Gohl. Pisarka jest także podróżniczką, którą zafascynowała Nowa Zelandia. Patrząc na bibliografię autorki tę fascynację widać; całkiem sporo poświęciła Maorysom i krainie jako takiej. Patrząc na rozmiar “Złota Maorysów” widać także, że kobieta ma gadane; to z pewnością nie jest rzecz na jedno popołudnie.

Powieść rozpoczyna się w Irlandii pod panowaniem królowej Wiktorii. Obserwujemy czasy, w których głód był tak dokuczliwy, że ludność miała do wyboru albo kradzieże albo emigrację, jeśli ktoś miał szczęście zdobyć pieniądze na podróż. Bohaterów poznajemy w momencie, gdy albo trafiają na statek do Australii jako przestępcy albo z własnej woli poszukują lepszego życia daleko od domu rodziców, w świecie, gdzie teoretycznie można zacząć wszystko od nowa.

Powiedzieć, że “Złoto Maorysów” zwaliło mnie z nóg, to jakby nie powiedzieć nic. Książka odhacza wszystkie możliwe, wszystkie jakie przyszły mi do głowy kratki na liście powieści idealnej: doskonale zarysowani bohaterowie, zero papierowych postaci, niezłe tło historyczne, walor edukacyjny, romans, miłość, dramaty codzienności, ważne wybory, poszukiwanie szczęścia i swojego miejsca w życiu.

Kusi mnie porównać powieść do innej, faktycznie wybitnej. To rzecz jasna będzie pewna przesada, ale moje zaangażowanie w śledzenie losów Mary Kathleen, Lizzie i Michaela Drury’ego nieznacznie tylko ustępowało zaangażowaniu, które pamiętam z genialnego dzieła Wilbura Smitha o tytule “Gdy poluje lew”. Obie powieści przejmują całkowitą kontrolę nad czytelnikiem, i w sumie nie wiadomo czy sprawia to historia przedstawionych postaci, czy egzotyczne z naszego punktu widzenia tło, czy swobodna narracja idealnie łącząca oba te elementy. I choć żaden bohater nie ma tak potężnej charyzmy jak Sean Courteney, to wewnętrzna siła Kathleen i Lizzie (mana, jak opisują to Maorysi) oraz prostolinijność i pewna poczciwa głupota Michaela są świetnymi motywami do przedstawienia znacznie większej historii w bardzo ciekawym miejscu z faktycznie interesującą kulturą.

Cieszy mnie, że autorka popełniła więcej powieści, a samo “Złoto Maorysów” (tytuł niestety w ogóle nie oddaje tego, co powieść oferuje) jest kontynuowany, mam nadzieję przedstawiając dalsze losy postaci i ich potomstwa. Gdyby to był debiut autorki, odczuwałbym obawę; czasem miewamy zbyt duże oczekiwania po doskonałym początku, wspomniany Wilbur Smith napisał dziesiątki dobrych książek, ale “Gdy poluje lew” był tylko jeden… Na szczęście Sarah Lark pisząc “Złoto Maorysów” miała prawie dwadzieścia lat doświadczenia w pracy pisarza, patrzę na kolejne dwa tomy z optymizmem.

Das Gold der Maori
Wydawnictwo Sonia Draga 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz