poniedziałek, 15 kwietnia 2019

O dziecięcych marzeniach, które spełniają się tylko w bajkach, pisze Cara Hunter ("Kto porwał Daisy Mason?")

W przeciwieństwie do tomu drugiego, od którego zacząłem lekturę powieści Cary Hunter, tu Adam Fawley jest niewątpliwie głównym bohaterem. Postaci jest rzecz jasna więcej, jednak pierwszoosobowa narracja w powieści dominuje. Pozostałych bohaterów dopiero poznajemy, stąd jest dla nich o wiele mniej miejsca. Muszę przyznać, że lektura po poznaniu powieści “Kto mieszka za ścianą?” jest łatwiejsza, niż gdybym poprawnie najpierw sięgnął po “Kto porwał Daisy Mason?”. Postaci już nieco znamy, i oglądanie ich przed dramatycznymi wydarzeniami z tomu drugiego jest satysfakcjonujące.

Zmianie nie uległ natomiast system, wedle którego Cara Hunter kreuje swoje powieści. Rzecz opowiada o strasznej perspektywie, koszmarze każdego rodzica - porwaniu ośmioletniej dziewczynki. W tych czasach, w których żyjemy jest oczywiste, że jeśli nie odnajdzie się w ciągu paru godzin, prawdopodobnie nie odnajdzie się już nigdy. Może jej ciało, co najwyżej. Jednak autorka przedstawia historię w taki sposób, że razem z Adamem Fawleyem zajdziemy w miejsca zupełnie niemożliwe do przewidzenia, przy czym całość elegancko się spina i cienka granica między opisem zbrodni a kiczem pozostaje daleko na horyzoncie.

Widać tu interesujący plan na budowanie dramatów. Tu i teraz mało kto pozostanie zadowolony z lektury książki o zbrodni, śledztwie i pojmaniu złoczyńcy. Teraz my, jako fani tego typu literatury, którzy przeczytali już parę książek w życiu chcemy więcej, chcemy zaskoczenia, chcemy historii także o ludziach, społeczeństwie i różnicach między sąsiadami. I Cara Hunter świetnie daje radę, bowiem zamiast coraz bardziej udziwniać swoje historie, z ogromnym talentem wyprowadza je na totalnie nowe, na dzień dzisiejszy nie znane czytelnikom wody. I wbrew zwyczajowi nie czyni z policji herosów, nadludzi, którzy prędzej zawalą swoje małżeństwo niż odpuszczą sprawie. Jak w życiu - liczy się efekt i prawda, po co drążyć? Dzięki temu epilog może się podobać, bowiem o ile zaskoczeniem nie jest, ponadto wyraźnie kpi z kryminału jako takiego, stanowi dziwne, ale przyjemne podsumowanie lektury i wyzwala w czytelniku chęć natychmiastowego sięgnięcia po kolejną, podobną opowieść.

Close to Home
Wydawnictwo Filia 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz