niedziela, 23 sierpnia 2020

Anette Hess - "W Niemieckim Domu"

Tytułowy Niemiecki Dom ma podwójne znaczenie. Po pierwsze to nazwa restauracji, którą w latach sześćdziesiątych w RFN prowadzi rodzina Bruhns. Po drugie - to dosłownie typowy, niemiecki dom, w którym cień wojny zamiast niknąć nachodzi na mieszkańców coraz bardziej. 

Bohaterką jest młoda tłumaczka, której przyszło w udziale uczestniczenie w procesie żołnierzy SS zarządzających obozem w Oświęcimiu. Obserwujemy dość zdeterminowanych prawników oraz często zblazowanych oskarżonych, niejednokrotnie nawet nie przebywających w areszcie, a odpowiadających na zarzuty z wolnej stopy. Ewa nieco przypadkowo angażuje się coraz bardziej i bardziej, pewnego dnia odkrywając, że nie jest zaledwie uczestniczką dzisiejszego dramatu. Zaczyna sobie przypominać sceny dawno zapomniane, w tym także obrazy obozu Auschwitz-Birkenau jakie pamięta ona sama.

Książka nie jest jedynie następną pozycją “skazaną na sukces”, która odcina kupony od tematu, którego nie sposób przeoczyć. Nie jest także moim zdaniem powieść próbą jakiegoś rozliczenia Niemców, ani rzeczą, która ma przypomnieć światu, iż Niemcy odpowiedzialność na siebie wzięli. To znacznie bardziej pokaz dramatu młodej osoby, która musi zmierzyć się nie tylko z ostracyzmem ze strony społeczeństwa, ale przede wszystkim z obrzydzeniem do samej siebie i do świata jako takiego. Młoda osoba nie jest w stanie pojąć w jaki sposób do władzy doszli zbrodniarze tego kalibru, tak łatwo jest przecież krzyczeć: mogliście się przeciwstawić! Ewa nie ma dzieci, Ewa nie ma nawet męża, Ewa mieszka z rodzicami i rodzeństwem, a w umyśle młodej kobiety przeciwstawienie się złu jest takie oczywiste i takie proste.

Autorka nie ciągnie tematu. Nie próbuje nam pokazać mechanizmów, które do zaistniałej sytuacji doprowadziły. Kto, podobnie jak Ewa, twierdzi, że to Niemcy jako całość doprowadzili do milionów ofiar - temu polecam film z R. Carlylem “Hitler. Narodziny zła” czy trylogię “Stulecie” Kena Folletta. Tymczasem Anette Hess milczy ostentacyjnie, tak, jak rodzice Ewy nie próbując niczego tłumaczyć. W uczciwym świecie, w którym nie ma zagrożenia, zawsze winny będzie cały naród.

I na samym końcu książki autorka rewelacyjnie podsumowuje całość, wspaniale wręcz, przypominając czym tak naprawdę był Oświęcim, kim były ofiary i kim byli oprawcy. Podsumowanie to jest tym bardziej wartościowe, że niestety tu i teraz politycy dzieląc nas na walczące frakcje sami traktują i jednych, i drugich jak narzędzia. A to byli ludzie, którzy kochając najbliższych mordowali sąsiadów, i którzy kochając najbliższych umierali tysiącami dziennie.

Deutsches Haus
Wydawnictwo Literackie 2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz