Od razu powędrował na szczyt mojej listy ulubionych skandynawskich twórców; nie jest tak doskonały jak Mankell, nie tak depresyjny jak Asa Larsson, ale z Nesserem już bym go postawił na jednej półce, choć literaturę uprawiają jednak odmienną.
Tam, gdzie u Nessera dominuje ciężar, depresja i poczucie beznadziei ludzkiej egzystencji (czyli chociażby cztery pierwsze części cyklu Barbarotti), tak u Adler-Olsena mamy coś zupełnie odwrotnego - niemalże dowcip. Autor prezentuje zaskakującą, szczególnie jak na przedstawianą historię (okropne rzeczy ludzie robią ludziom) lekkość w prowadzeniu całości. I absolutny brak pośpiechu, jak u Mankella. Krok po kroku poznajemy nowego bohatera, Carla Morcka i wraz z nim jesteśmy świadkami powołania zupełnie nowego departamentu w duńskiej policji, oznaczonego literą Q.
Carl Morck jest policjantem krnąbrnym. Ale doskonałym gliną. Który właśnie utracił swoje miejsce w policji, zdarzyły się rzeczy, które spowodowały, że coś z bohaterem trzeba zrobić. A co robią z takimi różni biurokraci, obojętnie jakiej opcji politycznej? Tak, dokładnie: awansują.
Siedzi zatem nasz świeżo upieczony szef Departamentu Q w piwnicy, do pomocy dostaje tajemniczego, by nie powiedzieć wręcz: podejrzanego pomocnika arabskiego pochodzenia, a za zadanie - by wreszcie zniknął z radaru i oczu ludzi na posterunku - otrzymuje dziesiątki teczek spraw dotychczas niewyjaśnionych.
Pięć lat temu zaginęła bardzo znana, świetnie zapowiadająca się pani polityk. Mówi się, że utonęła, lecz nigdzie nie odnaleziono ciała. Carl Morck jakby na przekór wszystkim zwierzchnikom, politykom, złośliwym sekretarkom w pracy a nawet swojej żonie (nie byłej, ale dawno żyjącej bez Carla) postanawia sprawie się przyjrzeć. A że jest dobry w swojej pracy, dochodzi do zaskakujących wniosków.
Książka ma wiele plusów, do których na czele zaliczam samego bohatera. Carl jest inaczej krąbrny niż czytelnikowi się wydaje z początku, to nie milczek, twardziel, introwertyk czy przekonany o swojej wyższości ważniak. To człowiek, który nie dość, że nie waha się mówić głośno tego, co faktycznie myśli, to jeszcze ma wiele szczęścia, bowiem jego zwierzchnikami są postaci nie interesujące się polityką. Idą więc świetnemu gliniarzowi na rękę, i nagle, wbrew wszystkiemu okazuje się, że Departament Q nie będzie miejscem, w którym tylko spędza się czas i pobiera pensję.
Kolejnym plusem jest styl pisarza. Jak już wspomniałem, Adler-Olsen się nie spieszy. Powoli pokazuje nam dzień za dniem, godzinę za godziną życia swoich postaci, przy czym doprawdy nie znalazłem momentów, w których chciałbym lekturę jakoś pogonić - co przecież zdarza się przy kryminałach oferujących dobry suspens. Autor choć stawia naprawdę wiele znaków, to jednak nie stawia znaków zbytecznych; tworzy dzięki swojej dokładności przyjemny klimat, dzięki któremu szybko czytelnik identyfikuje się z bohaterem i zamiast odczuwać znużenie dokładnością w opisie zaczyna taki styl prezentowania zdarzeń doceniać, a nawet lubić.
Wreszcie po trzecie Jussi Adler-Olsen postanawia iść raczej rzadszą drogą pokazywania zdarzeń w tego typu literaturze, czyli opisuje równie dokładnie działania bohaterów “robiących innym krzywdę”. Nie ograniczamy się do charakterystycznej dla kryminału, krótkiej prezentacji złoczyńcy rzuconej tu i ówdzie; która zazwyczaj więcej stawia pytań, niż udziela odpowiedzi. Nie, autor poświęca sporo miejsca na opisywanie działań przestępców, i to tak, że czytelnik już wie sprawy, o których Carl Morck wiedzieć póki co nie ma szans. Uważam, że takie prezentowanie historii z dreszczykiem jest trudne, a przez to rzadkie, jednak Adler-Olsen uprawia taką właśnie literaturę z sukcesem. Przewracając kolejne kartki odczuwamy napięcie, na które przy takiej literaturze się czeka, nie jest jednak ono nieznośne - literaturą się można delektować, autor pisząc w taki sposób odwleka ostateczną konfrontację czy też epilog, ale odwleka bez sztuczności, ze smakiem, dodając książce kolejnych plusów.
Jest to jednak kryminał, i tak, jak u Mankella, Asy Larsson czy Hakana Nessera i tu ostatecznie oglądamy ludzi, którzy uczynili innym straszne rzeczy. Cel zatem osiągnięty, jednak sposób podania jakże odmienny! Gorąco polecam.
Kvinden i buret, Sonia Draga 2017
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz