I zostałem kompletnie zwalony z nóg.
Nie, nie jakością pisarstwa autorki. Nie ma powodów do specjalnej ekscytacji, czyta się nieźle, raczej szybko niż z zachwytem nad budową kolejnych zdań. Ani bohaterami, którzy są poprawni, ale tylko poprawni. Z nóg zwalił mnie motyw, który bardzo pragnę nazwać “Gronami gniewu” Steinbecka w wersji dostosowanej do możliwości poznawczych czytelnika z roku 2021.
Kto z jakiegoś powodu powieści Steinbecka nie zna, ten teraz już nie ma żadnego wytłumaczenia - Kristin Hannah opowiada dokładnie o tym samym, co słynna powieść z 1939 roku. I każdy może się przekonać czym jest kapitalizm, i że nie trzeba wojny i żołnierzy maszerujących przez wioski i miasta, by zgotować piekło innym ludziom. Nie przedstawicielom mniejszości lub innym grupom, które władza aktualnie obwinia o panujący stan rzeczy, ale rodakom. Książka jest przejmująca, smutna, depresyjna. Przedstawia prawdę, całą prawdę i tylko prawdę o tym jak wyglądał kryzys w Stanach Zjednoczonych i komu rząd federalny postanowił pomóc, czym jest wyzysk i do czego tak naprawdę została powołana policja. No genialna rzecz, szacunek za odwagę i wykorzystanie swoich pięciu minut sławy nie na odcinanie kuponów od popularności i spoglądanie na zwiększający się stan konta, ale na uderzenie czytelników czymś, czym ludzi trzeba uderzać - bo inaczej nic nigdy się nie zmieni.
The Four Winds, Świat Książki 2021
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz