sobota, 8 maja 2021

Historia Kaliforni historią kapitalizmu, czyli jak Kristin Hannah przypomina kim są ludzie ("Gdzie poniesie wiatr")

Po lekturze “Zdarzyło się nad jeziorem Mystic” nigdy, ale to nigdy nie spodziewałbym się po Kristin Hannah czegoś więcej niż tylko czytadła, typowego odpoczynku przy lekkiej lekturze stosowanego pomiędzy ciekawszymi pozycjami, oferującymi większe wyzwania dla czytelnika. Choć ściągnąłem na swój czytnik już ze dwie kolejne książki na zapas, zupełnym przypadkiem rozpocząłem lekturę od pozycji najnowszej: “Gdzie poniesie wiatr”. 

I zostałem kompletnie zwalony z nóg. 

Nie, nie jakością pisarstwa autorki. Nie ma powodów do specjalnej ekscytacji, czyta się nieźle, raczej szybko niż z zachwytem nad budową kolejnych zdań. Ani bohaterami, którzy są poprawni, ale tylko poprawni. Z nóg zwalił mnie motyw, który bardzo pragnę nazwać “Gronami gniewu” Steinbecka w wersji dostosowanej do możliwości poznawczych czytelnika z roku 2021. 

Kto z jakiegoś powodu powieści Steinbecka nie zna, ten teraz już nie ma żadnego wytłumaczenia - Kristin Hannah opowiada dokładnie o tym samym, co słynna powieść z 1939 roku. I każdy może się przekonać czym jest kapitalizm, i że nie trzeba wojny i żołnierzy maszerujących przez wioski i miasta, by zgotować piekło innym ludziom. Nie przedstawicielom mniejszości lub innym grupom, które władza aktualnie obwinia o panujący stan rzeczy, ale rodakom. Książka jest przejmująca, smutna, depresyjna. Przedstawia prawdę, całą prawdę i tylko prawdę o tym jak wyglądał kryzys w Stanach Zjednoczonych i komu rząd federalny postanowił pomóc, czym jest wyzysk i do czego tak naprawdę została powołana policja. No genialna rzecz, szacunek za odwagę i wykorzystanie swoich pięciu minut sławy nie na odcinanie kuponów od popularności i spoglądanie na zwiększający się stan konta, ale na uderzenie czytelników czymś, czym ludzi trzeba uderzać - bo inaczej nic nigdy się nie zmieni.

The Four Winds, Świat Książki 2021

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz