poniedziałek, 20 maja 2013

Wilbur Smith - "Brama Chaki"

“Brama Chaki” (znana także jako “Upadek wróbla”) rozgrywa się wiele lat po wydarzeniach znanych z “Gdy poluje lew” i “Odgłosu gromu”, bo dobija aż do lat dwudziestych zeszłego stulecia. Mamy tu także wielką zmianę: główną postacią nie jest już Sean Courteney, teraz już ponad sześćdziesięcioletni polityk, milioner, a także generał biorący udział w walkach podczas pierwszej wojny światowej. Bohaterem książki jednak jest Mark Anders, także pochodzący z południa gorącego kontynentu, również walczący po stronie Ententy. Mark z Seanem poznają się jeszcze w okopach, i jest oczywiste, że moment, gdy zwiążą swoje losy prędzej czy później nadejdzie.

Jak na dobrą powieść przystało, mamy tu przedstawiony potężny konflikt. Mark po powrocie do swojego kraju nie ma się gdzie podziać; okazuje się, że jego stary dziadek nie żyje, a przed śmiercią zdążył sprzedać ziemię pewnej ogromnej firmie. Na czele tejże firmy stoi niejaki Dirk Courteney, i każdy, kto zna “Odgłos gromu” już wie, że nie będzie lekko.

Książka mocno się różni od poprzedników, a różnica ta wynika z odmiennych osobowości jakie mają bohaterowie. Mark w niewielkim stopniu przypomina Seana - jest człowiekiem nieśmiałym, wychowanym surowo, nie zna życia, nie zna miłości, nie wie nic o kobietach. Potrafi jedno: doskonale strzelać z dalekich odległości, jest świetnym snajperem, wspaniale także wykonuje rozkazy. Powieść oczywiście jest interesująca i porusza ciekawe tematy, jednak wyraźnie brakuje tu tej wspaniałej charyzmy, jaką dysponował bohater poprzednich książek.

Wilbur Smith oprócz pokazania ludzkich dramatów poruszył tu także ciekawe tematy społeczno-polityczne. Lata po zakończeniu pierwszej wojny światowej to przede wszystkim nastroje rewolucyjne. Wiele krajów chciało iść za przykładem Rosji i pozbyć się kapitalistycznych wyzyskiwaczy, nie inaczej było na południu Afryki. Opisana tu rewolucja jest krwawa i przerażająca, ponadto wyraźnie wskazuje drogę, jaką później podąży kraj zwany RPA. Niestety.

Drugą nie mniej interesującą kwestią jest sprawa szeroko rozumianej przyrody. W opisach dzikiej Afryki i zwierząt ją zamieszkujących Wilbur Smith przechodzi samego siebie. Można po prostu odlecieć podczas lektury, zmieniająca się Afryka jest przepiękna, i coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że należy zawalczyć o zachowanie jej urody. Sean, który w młodości należał do tych, którzy zwierzynie i przyrodzie wyrządzili wiele zła, teraz angażuje się z ratowanie pięknego świata. A Mark dzielnie dotrzymuje mu kroku.

Nie zabrakło tu i miłości. Jednak w “Bramie Chaki” miłość pokazana przez Wilbura Smitha jest okrutna. I tu kryje się największa siła książki: nawet jeśli chwilami miałem uczucie lekkiego znużenia, tęskniłem za mocarnym bohaterem, to ostatnie strony powieści nagrodziły wszystkie moje dyskretne ziewnięcia. Od bardzo dawna nie byłem świadkiem takiego okrucieństwa, jakie zostało pokazane w tej książce. Brutalny świat brutalnych ludzi, samo życie, potworna zbrodnia, przerażająca nienawiść... Słowo daję, że kończąc lekturę byłem kompletnie roztrzęsiony, a znam takich, którzy odkładając “Bramę Chaki” wpadli w histerię. I by nie było wątpliwości dodam, że takie właśnie książki uważam za idealne. Takie, które po prostu pozostawiają czytelnika w szoku.

A Sparrow Falls
Amber 1993

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz