wtorek, 14 maja 2013

Wilbur Smith - "Odgłos gromu"

Załóżmy, że potrafię się zmusić do wysiłku, którego efektem będzie maksimum obiektywizmu z mojej strony. To raczej niemożliwe, ale załóżmy, że się udało. Wtedy podstawową myślą, jaka towarzyszyła by mi podczas lektury ciągu dalszego genialnej powieści powinna brzmieć mniej więcej tak: nie powinno się tomowi drugiemu wystawiać maksymalnych ocen, albowiem autor zgarnął już chwałę i szacunek przy tomie pierwszym. A teraz zwyczajnie kontynuuje doskonałą historię, wykorzystuje swoich własnych bohaterów, wykorzystuje naszą ku nim skłonność.

Z drugiej jednak strony sposób, w jaki nagle urwała się akcja powieści “Gdy poluje lew” wyraźnie daje do zrozumienia, że “Odgłos gromu” to nie tyle drugi tom sagi, co raczej druga część tomu pierwszego. Tym razem z wciąż zakończeniem otwartym, jednak pozostawiającym wrażenie większej spójności, przynajmniej część wątków została domknięta.

“Odgłos gromu” wciąż opowiada historię Seana Courteneya, tym razem jednak nie rozciąga się na ponad dwadzieścia lat życia bohatera, ale na lat około siedem. Nasz bohater powraca do Natalu, w rodzinne strony, kupuje farmę obok tej należącej niegdyś do jego ojca, a teraz do brata Garricka i w typowy dla siebie sposób zaczyna prowadzić interesy. Bez wahania, odważnie, z wyobraźnią. Rzecz jasna nie każdemu się nowe towarzystwo podoba, od brata począwszy, na pewnym bankierze z ambicjami skończywszy.

Jednak nim autor w całości zajmie się opisem niełatwych wyzwań, jakie przynoszą kolejne dni w Południowej Afryce, czytelnikowi będzie dane poznać dramat wojny. Ponieważ Sean uważa się z pochodzenia za Anglika, dołącza do wojsk brytyjskich. Przeciwko sobie ma Burów, a jednym z generałów jest jego szwagier Jan Paulus Leroux. To jednak nie jest najgorsze - znacznie gorszym jest fakt, że jednym z dowódców brytyjskiej kampanii jest brat Seana - Garry.

Wojna pokazana jest bardzo dosadnie, bez oszczędzania zmysłów czytelnika. Można poczuć swąd palonych ciał, odór potwornych chorób, a także uświadomić sobie, że to właśnie podczas wojen burskich zadebiutowały obozy koncentracyjne. Mało kto wie, że nim to słowo nabrało tak jednoznacznego charakteru obozy oprócz Hiszpanów na Kubie tworzyli właśnie Brytyjczycy w Afryce Południowej.

Oprócz historii w “Odgłosie gromu” wciąż jest dużo miejsca poświęconego na ludzkie dramaty. Sean powróciwszy w rodzinne strony naturalnie spotyka swojego pierworodnego, który już jest osiemnastoletnim młodzieńcem, a Sean dopiero teraz dowiaduje się jego imienia. Drugi syn, Dirk, nie jest łatwym dzieckiem i widać wyraźnie, że szykuje się tragedia, że przyszłość tego człowieka jest bardzo niepewna. Wreszcie mamy ciągnięty od prawie dwóch dekad konflikt z bratem, stale podsycany przez małżonkę Garricka.

Od książki - znowu - nie można się oderwać. Chociaż trzeba uczciwie przyznać, że “Odgłos gromu” nieco się od “Gdy poluje lew” różni. Lektura jest spokojniejsza, a wynika to z faktu, że Sean jest już mężczyzną czterdziestoletnim, w znacznym stopniu świadomym swoich zalet i wad, choć wciąż potrafi być gniewny, znacznie rzadziej bywa arogancki, co było tak charakterystyczne w czasach jego młodości. To wciąż wspaniała historia, która wciąga od samego początku i trzyma mocno aż do ostatniego zdania. Choć miałem plany co będę czytał w następnej kolejności, nic one nie znaczą, bo jedyne, co mnie w tej chwili interesuje, to dalszy ciąg losów bohaterów.

The Sound of Thunder
Albatros 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz