czwartek, 17 września 2020

Harry Harrison - "Przestrzeni! Przestrzeni!"

Powieść początkowo przypomina rzecz nieco bardziej skupioną na dynamicznej akcji. Oto poznajemy kolejne postaci, w klasycznym układzie, obserwując ich codzienność. Jest policjant, jego przyjaciel - współlokator, złodziejaszek, ofiara morderstwa no i jest też kobieta. A całość przedstawiona w świecie, w którym już nie ma surowców, nie ma zasobów, ludzkość raczej egzystuje, niż faktycznie żyje, a ludzie u władzy zamiast zmieniać świat wciąż skupieni są jedynie na sobie i swoich sprawach związanych z utrzymaniem władzy.

Całkiem udana opowieść o poszukiwaniu mordercy, okraszona romansem i opisem przyjemnej dla oka męskiej przyjaźni w pewnej chwili mocno zmienia swój ton. Harry Harrison ostro atakuje aktualnie istniejący system demokracji oraz obrzydliwą konsumpcję, która stała się celem samym w sobie. Książka napisana w roku 1966 brutalnie uświadamia czytelnikowi jak pęd w kierunku awansów i pieniądza, ale pozbawiony moralności i jakichkolwiek zasad poza: szybciej i więcej - jak ów pęd doprowadzi do świata, na którego czele staną nikt inny jak populiści. I będą trwać w informowaniu narodu o winnych obecnej sytuacji, będą znajdować coraz to ciekawsze grupy społeczne, które można oskarżyć o terroryzm, będą wbijać klin w społeczeństwo za każdym razem, gdy tylko im, „elitom”, zacznie cokolwiek lub ktokolwiek zagrażać.

Oto wspaniała powieść dla wszystkich, którzy czasem marzą o rozbracie z państwem, z religią, z tłumem, któremu wydaje się, że faktycznie rządzi i jest głosem większości. Autor rozprawia się z rządem ukazując faktyczne jego oddziaływanie, przy pomocy współlokatora głównego bohatera tłumaczy czytelnikowi to, co i nam by się wytłumaczyć przydało. Ot chociażby jakim cudem od poruszenia tematu kontroli urodzeń nagle rozmawia się o mordowaniu dzieci. Albo jak to się stało, że nagle z tematu edukacji seksualnej przeskoczyliśmy do nauki masturbacji w szkole. Z tej powieści czytelnik dowie się bardzo dokładnie o społeczeństwie tego, czego powinno się uczyć w szkole - ale nie wolno, bo lepszy obywatel głupi i posłuszny, któremu łatwo wskazać wroga niż obywatel, który wroga zobaczy w rządzie czy chociażby w swoim lokalnym „reprezentancie”.

I tylko bohater nie zachwyca, nie dochodzi bowiem do wewnętrznej przemiany z Gustawa w Konrada ani nawet w Kordiana. Protagonista trwa przy sprawowaniu swej funkcji niezmiennie, tak, jakby autor po postawieniu wszystkich swoich tez i wyłożeniu wszystkich swoich prawd rozejrzał się dookoła i stwierdził: przecież już i tak jest za późno. Czas na zrywy i zmiany w człowieku przeminął, a teraz pozostaje nam tylko trwać tak długo, jak zamordowana przez człowieka planeta nam pozwoli.

Make Room! Make Room!
Rebis 2019
seria: Wehikuł Czasu
296 stron

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz