poniedziałek, 18 listopada 2019

Dwa żywoty jednego człowieka, czyli nowy Jeffrey Archer ("I tak wygrasz")

W swojej najnowszej powieści Jeffrey Archer poszedł tak bardzo do przodu, że aż stanął w miejscu. Tym samym, w którym stoi dumnie wyprostowany od 1976 roku, od dnia, w którym wydał “Co do grosza”. To trochę dziwne, że można od czterdziestu lat pisać ciągle to samo.

Ponownie obserwujemy młodość naszego bohatera, tym razem o imieniu Aleksandr, którego zastajemy w latach 60. w ZSRR. Chłopak próbuje z matką uciec na zachód, wskakują na statek, i… tu robi się dwóch Aleksandrów. Jeden trafia do Wielkiej Brytanii, drugi do Stanów Zjednoczonych.

Niestety nie mogę powiedzieć, by tego typu rozwiązanie sprawiło, że “I tak wygrasz” jest w jakimś stopniu inną książką od poprzednich. Choć mamy do czynienia z dwiema równoległymi historiami, nie jest to powieść o dwóch alternatywnych rzeczywistościach. Drugoplanowi bohaterowie się tu potrafią pojawić w życiu obu Aleksandrów, i historia zaczyna przypominać tę z “Synów Fortuny”, w której czytelnik podświadomie spodziewa się podobnego zakończenia.

Sytuacji nie poprawia fakt niedbałości autora w kreowaniu oponentów Aleksa/Saszy. Doprawdy, mamy prawo już być zmęczeni brakiem poziomu u przeciwników archerowskich bohaterów; jak zwycięstwo ma być satysfakcjonujące, skoro walczymy z idiotami? O “przyjacielu” z dzieciństwa imieniem Władimir to już w ogóle nie chce mi się pisać, to jest takie pójście po linii najmniejszego oporu, że autorowi powinno być wstyd.

Ponarzekałem, od dłuższego czasu narzekam, a przecież Archera wciąż czytam. Ba, nawet kupuję, tej powieści nie ma w abonamencie Legimi i musiałem na nią wydać prawdziwe pieniądze, doprawdy! Ale jak na to patrzę z boku, i staram się na obiektywizm, to cóż mogę rzec - Archera po prostu doskonale się czyta. Ma facet talent do prowadzenia narracji, jego książki “czytają się same”, z minimalnym udziałem czytelnika. Świetna odskocznia, lżejsza lektura, no i ulubione tematy autora, które ten potrafi świetnie sprzedać: budowanie biznesu od zera, rywalizacja polityczna, wydobywanie upadających instytucji z sytuacji beznadziejnych, przedstawianie kapitalistów jako ludzi, którzy czasem jeszcze potrafią się zachować. Do tego opis zdrowego związku dwojga ludzi, rzeczywistość co prawda nagięta, ale w granicach rozsądku.

I tak działa Jeffrey Archer - robi to, co potrafi, i robi to najwyraźniej dobrze. Od czterdziestu lat pisze to samo, a ja od dekady narzekam, a książki i tak kupuję. I tak już chyba zostanie.

Heads You Win
Rebis 2018

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz