środa, 11 maja 2022

Przygoda na planecie pełnej szlamu, czyli krótki komiks o przykrej naturze ludzkości


Ale nie komiks, bo gra. Konkretnie “The Gunk”, która wpadła na super szybki dysk SSD mojego Xboksa prosto z abonamentu Game Pass. Piszę w tytule: komiks, bo gra ma mocno komiksowy scenariusz i fabularne rozwiązania, ale i oprawa dźwiękowa też przez cały czas kojarzyła mi się z opowieścią obrazkową.

Obserwujemy dwójkę kobiet, które wędrują przez przestrzeń kosmiczną, by w końcu lądować na jednej z kolejnych planet. W tle gdzieś brzmią informacje o klasycznych, komiksowo-space-operowych tradycjach: szmuglerka, wierzyciele itp. Wcielamy się w rolę jednej z nich, i w typowej perspektywie zza pleców bohaterki poznajemy pierwszą przedziwną rzecz na planecie: szlam. Ruchomy, uformowany w mniej lub więcej przypominające chmury bryły szlamu.

Nasza bohaterka, co ciekawe, nie posiada prawej ręki. Zamiast niej ma pewne urządzenie, które można by nazwać rękawicą, lub bronią, albo najlepiej: gadżetem. Poza zastępowaniem utraconej sprawności, Pumpkin (bo tak dziewczę nazywa swoją zabawkę-protezę) potrafi kilka ciekawych rzeczy, jak na ten przykład wysysanie wszystkiego, co jest przed nim. Wszystkiego w granicach pewnej określonej siły działania, rzecz jasna. I błyskawicznie okazuje się, że Pumpkin świetnie sobie radzi ze szlamem. A gdy najbliższa okolica z tegoż szlamu zostaje oczyszczona, do głosu dochodzi pierwotna natura planety, otoczenie się przekształca, wywołując zaciekawienie u bohaterki, która pragnie zwiedzać dalej.



W ten sposób poznajemy planetę, na której szlam praktycznie zabija życie. Walka z nim powoduje pojawienie się różnych… z braku pomysłu nazwijmy je krótko: roślinami. Niektóre z nich mają pewne sobie tylko właściwe funkcje, i szybko okazuje się, że prócz sukcesywnego eliminowania szlamu zaczynamy zbierać to i owo oraz wykorzystywać odblokowane rośliny do przedostawania się coraz dalej i dalej. W ten sposób powoli poznajemy planetę oraz zawiłości jej historii, krok po kroku dochodząc do coraz mniej przyjemnej prawdy: mianowicie powodu, dla którego dawniej pełna życia planeta staje się powoli wyjałowionym cmentarzem.

Po prawdzie wyjaśnienie powodu nie ma specjalnego sensu, ale próbuje skierować uwagę gracza na wyniszczającą naturę ludzkości. Niestety fabularnie to przypomina niespecjalnie przemyślany komiks dla jedenastolatków, więc mniejsza z tym.



Gra w ogromnej mierze oferuje raczej prostą zabawę platformową z elementami strzelania - ale tych drugich jest naprawdę niewiele przez ogromną większość zabawy. Gdy w końcu bohaterka staje naprzeciw nie tylko zagadek logicznych, ale i wyzwań (doprawdy nietrudnych) zręcznościowych uwzględniających szeroko rozumianą walkę gracz jest już na tyle ciekawy historii oraz zadowolony z rozgrywki, że przymyka na to oko, i - cóż robić - bierze udział w walce.

Choć fabuła obiecuje wiele, by ostatecznie okazać się niewybuchem, tak dialogi są na zupełnie innym poziomie. Nie dość, że mają sens i doprawdy rewelacyjnie ukazują relację między dwiema kobietami / członkami załogi / szmuglerkami / łowcami przygód / przyjaciółkami, to jeszcze na wielki plus zasługuje aktorstwo. Dialogi są jak dobry film akcji, z okazjonalnymi onelinerami nawet. Niestety muzyka mnie nie zachwyciła, jedyne myśli, jakie ku niej miałem, to pragnienie by była lepsza. Z kolei grafika może się podobać, jest raczej prosta, a postaci przypominają trochę plastusie z bajek, które poklatkowo kręcono dawno temu. Oprawa wizualna z pewnością nie ujmuje nic rozgrywce, jest wyraźnie, jest sporo klatek, jest ok.



Z całą pewnością nie można nazwać “The Gunk” tytułem przełomowym, ale nic też zabawie nie można ująć. Jest na tym świecie całkiem sporo gier, które chciałyby być tak wciągające przyjemne, jak “The Gunk”. Bawiłem się przez około trzy popołudnia, niespiesznie, zbierając co tylko się da, tworząc wszystkie ulepszenia bohaterki jakie były dostępne, wreszcie pokonując półfinałowego bossa (trudny) i finałowego (pikuś).

Polecam na relaks, to nie jest tytuł, w którym się można zgubić, świat udaje otwarty, ale po prawdzie jest mały i w zasadzie idziemy wszędzie jedną ścieżką przed siebie. Mimo to rozglądanie się po nim, podziwianie pomysłów twórców oraz obserwacja wpływu, jaki na ów świat ma eliminacja szlamu daje całkiem sporo przyjemności. Moim zdaniem warto dać szansę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz