sobota, 8 czerwca 2013

Wilbur Smith - "Płomienie gniewu"

Kolejna bardzo długa powieść Wilbura Smitha kontynuuje wątek poświęcony Centaine Courteney de Thiry, jednak skupiając się znacznie bardziej na dalszych losach jej synów oraz ich dzieci. Autor doskonale wie jak opisać relacje między rodzeństwem i jak zaniepokoić czytelnika różnymi zachowaniami dzieci. Od samego początku widać, że wśród czwórki potomków Shasy Courteneya znajdą się czarne owce, jednak Wilbur Smith się postarał, zatem czeka nas i niejedno zaskoczenie.

Książka porusza wiele spraw i rozbija się na wiele wątków. Niestety tu podział jest bardzo nierówny; często na pierwszy plan wychodzą postaci mające marginalne znaczenie. Myślę, że autor poprzez nagromadzenie bohaterów chciał jeszcze dobitniej pokazać mechanizm apartheidu, jednak uważam, że ograniczenie ilości postaci czarnoskórych mieszkańców państwa wyszłoby powieści na dobre. Bowiem to panująca rasa biała jest o wiele bardziej interesująca, czarni przedstawieni są jako masa, którą łatwo sterować, jak to przy rewolucji. Trudno oczekiwać, że może być inaczej. Zupełnie inaczej jest w przypadku białych, obojętnie czy Burów, czy z pochodzenia Anglików - obie nacje powoli przekształcają się w naród Afrykanerów. Świetnie pokazana jest propaganda - wszyscy wiemy czym apartheid był, jednoznacznie kojarzymy ten system jako coś złego, plugawego. Wilbur Smith jednak udowadnia, że apartheid miał mocne postawy, nie wziął się po prostu z czystego rasizmu i nazizmu. Rzecz jasna systemu owego autor nie usprawiedliwia i nie próbuje pokazać, że był czymś dobrym. Po prostu mówi o tym mądrze, przedstawia racjonalne podstawy, motywy powstania apartheidu. Nie stroni jednak też od opisów brutalnego, podzielonego świata i doskonale sobie zdaje sprawę, że system nie potrwa długo, że musi upaść. Faktycznie upadł w kilka lat po wydaniu tej książki.

“Płomienie gniewu” z pewnością bardziej podobały mi się od poprzednika, choć i tu jest kilka elementów, które lekturę psują. Na pierwszy plan wysuwa się tu małżonka Shasy - Tara Courteney. Osobiście nie jestem w stanie uwierzyć, że jest możliwe istnienie osób tak przerażająco naiwnych. Owszem, gdzieś na boku, z dala od “światowego życia” pewnie tacy żyją. Jednak żona ministra? Wykształcona kobieta, świadoma (zdawałoby się) otoczenia? Myśląca? Nie, jej naiwności nie kupuję, psuła mi zabawę.

Saga rodu Courteneyów trwa. I choć dalsze losy Shasy wydają się być przesądzone, to jego dzieci, każdy spośród czwórki, to osobowości. O ile wiem, to przynajmniej jedna z licznych powieści Wilbura Smitha mówi o ich dalszych przygodach, z pewnością trafi w moje ręce.

Rage
Albatros 2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz