piątek, 10 września 2010

Joseph Conrad "Jądro ciemności"

„Jądro ciemności” to jedna z tych książek, do przeczytania których młody człowiek zostaje zmuszony w szkole średniej. I jak to bywa w przypadku tego rodzaju pozycji, nie czyta jej, ukazując wszystkim swój bunt i niezależność :)

O czym jest „Jądro ciemności”? Jest opowieścią o dzikim lądzie, w głębi Afryki. Jest także opowieścią o zbrodniach, jakich dopuszczają się biali ludzie tylko dlatego, iż tubylców mają za nic. Jest sporo powiedziane na temat kompleksów przeróżnych lokalnych „dyrektorów”, które ja osobiście odebrałem jako wskazanie głupoty ludzi, którzy spodziewają się trwać na jakimś stanowisku całe życie przez „zasiedzenie”, o histerii, jaką w nich wzbudza myśl o postępie i progresie, rozwijaniu się oraz zmianach w otaczającym ich dzikim świecie. Jest w końcu „Jądro ciemności” historią o człowieku, który osiągnął wśród tubylców taką władzę, iż stał się niemalże bogiem w ich, a także swoich oczach. Z tym fragmentem książka jest szczególnie kojarzona, i podczas lektury zaskoczył mnie fakt, iż w stu stronicowej książeczce autor zmieścił wiele więcej, niż tylko opis szaleństwa Kurtza. W zasadzie ponad połowę książki czekamy aż wreszcie Kurtz się pojawi na scenie osobiście, nie jedynie we wspomnieniach innych, a gdy już się pojawia okazuje się, iż zaraz będzie koniec lektury.

Często po latach okazuje się, iż niektóre lektury były jednak warte przeczytania, że zawierały w sobie niesamowite ładunki emocjonalne, może bardzo przydatną naukę na przyszłość, czasem zaś tylko (albo aż) pokazywały jak niektórzy pisarze potrafili wspaniale operować słowem. W przypadku „Jądra ciemności” sprawa przedstawia się jednak dość specyficznie. Otóż powieść zdecydowanie mówi o kwestiach niezwykle ważnych, przekazując czytelnikowi sporo brutalnej prawdy. Nie da się ukryć, iż dobrze jest się z utworem zapoznać i przemyśleć samemu to, co autor mówi.

Jest także druga strona. Niestety książka jest potwornie... nudna. Aby skupić swoją uwagę w stopniu pozwalającym na zrozumienie, trzeba dokonać ogromnego wysiłku, bowiem słowa składające się na powieść robią wszystko, by tylko czytelnika uśpić i zniechęcić. Sytuacji nie poprawia podwójna narracja (jeden człowiek opisuje jak drugi siedzi obok i opowiada całą tę historię) oraz monotonia ukazywanej rzeczywistości. Czytelnik zdaje sobie sprawę, iż być to mógł zabieg celowy – jak inaczej opisać męczarnię, wielomiesięczny rejs po rzece gdzie każdy dzień wygląda identycznie? Świadomość tego faktu jednak w ogóle nie pomaga w skupieniu się na opowieści... Na szczęście wszystko zamyka się we wspomnianych stu stronach, więc walka z nudą w celu poznania niezwykle odważnej, mówiącej o ludziach samej prawdy historii, nie będzie trwała dłużej niż jeden wieczór.

Heart of Darkness, Virtualo 2010, 103 strony

Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz