sobota, 5 marca 2011

Rafał Dębski "Zoroaster. Gwiazdy umierają w milczeniu"

Rafał Dębski to pisarz, który potrafi napisać nie tylko fantastykę, choć z nią głównie jest kojarzony. Ale pisał też przecież rzeczy nasiąknięte po brzegi historią, jest w stanie także stworzyć książki sensacyjne i kryminały. “Zoroaster” obudził we mnie nadzieję na lekturę bardzo science fiction, ale z zagadką dorównującą tym z rewelacyjnych opowieści o komisarzu Wrońskim, które w wielu miejscach przewyższają bestsellerowe kryminalne historie zza granicy, zalewającymi nasz rynek.

Rzeczywistość jednak okazała się nieco inna. Owszem, jest to książka jednocześnie bardzo science fiction, ale i z zagadką, obejmującą kilka trupów, kilkoro zaginionych i pewną tajemnicę. Rzecz rozgrywa się na księżycu pewnej planety, hen, w odległym zakątku Wszechświata. Trafia tam bohater, Adam Bartold, i rozpoczyna coś na kształt śledztwa. Ten wątek jest pełen zwrotów akcji, oczywiście nic nie okaże się takie, jakim wygląda i czeka nas niejedna niespodzianka. Uwagę czytelnika zwrócą przede wszystkim wymyślne sposoby dochodzenia do prawdy, idealnie wpisane w klimat science fiction, to fakt, ale... jednocześnie brzmiące jak dla mnie nieco naiwnie, a czasem nawet sztucznie.

Jednak nie same wynalazki, planeta, jej książyc, nauka i kryminalna zagadka składają się na całość “Zoroastra”. Jest tu coś więcej, mianowicie bardzo charakterystyczny dla tego autora język, którym już raz czy dwa potrafił się popisać (opowiadnie “Człowiek w krzystałowym płaszczu” jest najlepszym przykładem specyficznego stylu, jakiem pan Dębski potrafi zaskoczyć). Adam opisuje Valhallę, planetę wokół której krąży księżyc, bardzo dokładnie, taką, jaką ją widzi swoimi wszystkimi zmysłami. Dotyczy to wszelkich tajemnic i niezwykłości z tym rejonem kosmosu związanych, a lektura w tych momentach nabiera zupełnie nowego wymiaru - nie można oderwać wzroku od liter zapisanych na kolejnych stronach pełnych fascynacji bohatera (a pewnie i autora). Język robi się poetycki, a gwiazdy, zjawiska, czy czarne dziury oglądane oczami Adama są nieraz wręcz boleśnie piękne.

I ten właśnie język powoduje, że “Zoroaster. Gwiazdy umierają w milczeniu” stał się w moich oczach powieścią wartą uwagi, naprawdę dobrą. Bo intryga niestety do mnie nie trafiła, ale za to jak wspaniale została opisana! :)

Zoroaster. Gwiazdy umierają w milczeniu, Fabryka Słów 2010, 373 strony

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytac.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz