wtorek, 2 kwietnia 2013

Mari Jungstedt - "Umierający dandys"

Niestety kolejny, czwarty już kryminał, którego bohaterem jest gotlandzka policja jest znacznie słabszy od poprzednich. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że autorka jakby sama nie potrafiła się zdecydować w jakim kierunku iść; nie rozwiązuje praktycznie żadnych kwestii między poszczególnymi postaciami, zadowalając się półśrodkami, jakby oczekując, że czytelnik nie ma większych wymagań. A bez ciekawych bohaterów i ich problemów pozostaje nam jedynie sama historia kryminalna. Owszem, przyzwoita, jednak bez wparcia ze strony postaci nie wystarcza do dobrej zabawy.

Tym razem Anders Knutas i jego koledzy z policji muszą stawić czoło mordercy, który jako cel upatrzył sobie ludzi związanych ze sztuką. Ginie właściciel galerii, człowiek znany praktycznie każdemu w Visby, jednak po śmierci okazuje się, że miał niejedną tajemnicę. Knutas, a także znany nam dziennikarz Johan Berg rozpoczynają - jak zwykle - odrębne śledztwa. Sprawa szybko się komplikuje, jednak nie aż tak, by od razu wołać na pomoc znanego nam już z poprzednich tomów policjanta ze szwedzkiego Centralnego Biura Śledczego. A jednak Knutas kolegę zaprasza, wywołując tym samym u czytelnika wrażenie, że gotlandzka policja według Mari Jungstedt nie nadaje się do samodzielnej pracy.

I takich “kwiatków” jest tu więcej. Najbardziej irytujące są wtrącenia które wywołują tylko zamęt, a kompletnie nie są potrzebne opowieści. Ot, chociażby poruszenie kwestii Karin, koleżanki Andersa, o której wiemy, że ma problemy. Nie wiemy jednak jakie, i chyba nie wie także autorka, bowiem niepotrzebnie tę kwestię poruszając się plącze, gmatwa sprawę, zostawiając nieprzyjemne uczucie niesmaku.

Wspomniany tu został także temat homoseksualizmu wśród mężczyzn. Chwilami autorka chyba miała pewien plan, chciała nam coś powiedzieć, coś pokazać. Mimo że z zapałem jej kibicowałem, nie sposób nie zauważyć, że temat został zaledwie “ruszony”, z lekka dotknięty, jednak obyło się bez konkretów, nie wspominając już o jakimś większym rozmachu. Szkoda, bo ten element mógł być tym, co naprawi zniszczone relacje między czytelnikiem i autorką, które pojawiły się wraz z pokazaniem braku pomysłu na swoich bohaterów i wywoła u czytelnika pewne zaangażowanie.

I tak naprawdę może się okazać, że jedynym powodem, dla którego zawiedziony czytelnik kiedyś sięgnie po następny kryminał z Knutasem i Bergiem w rolach głównych to właśnie dziennikarz Berg, który jako jedyny w tej książce ma ciekawe życie i ciekawe problemy w swoim związku rozpoczętym w tomie pierwszym “Niewidzialny”. Bo reszta... reszta jest milczeniem, jak mawiał poeta.

Den döende dandyn
Bellona 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz