niedziela, 6 stycznia 2013

Szczepan Twardoch - "Morfina"

Istnieje tak wielka przepaść w emocjach i wrażeniach, jakich doznać można przy lekturze “Morfiny”, a dziesiątkami książek, które przeczytałem poprzednio, że chwilami miałem odczucie, jakby Szczepan Twardoch w swojej pozycji Pisarza swoich konkurentów zostawił na pozycji zaledwie “opowiadaczy”. Takich, którzy mają bohatera, fabułę, cel - i się ich trzymają. Podczas gdy pisarstwo bardzo rzadko, ale jednak czasem potrafi stać się czymś znacznie więcej, niż poprawnie sformułowanymi akapitami pokazującymi pomysł na zapełnienie kilkuset stron tekstem. Trochę brutalnie powiedziane, wiem, ale trudno inaczej oddać to uczucie, jakie pojawia się bardzo szybko po rozpoczęciu lektury “Morfiny”, trwa do samego jej końca, a po odłożeniu książki na stół się jeszcze potęguje, zmuszając do zastanowienia się, zabraniając sięgnięcia, ot tak, po prostu, po kolejną pozycję na liście książek do przeczytania. Zwyczajnie się nie da, trzeba odsapnąć, w radości z doznań, jakie książka przyniosła i smutku, że już się skończyła. Choć i tak była długa, jak na poprzednie powieści Pisarza.

Wymienianie o czym “Morfina” jest, kto jest bohaterem i jak mniej więcej przebiega fabuła to idiotyzm podobny do powiedzenia o “Ojcu chrzestnym” że jest powieścią o mafii, albo o “Dallas ‘63” że jest książką o podróżach w czasie. Pewnie, w pewnym stopniu są. Ale przecież obejmują o wiele, wiele więcej tematów.

Szczepan Twardoch pisze o kompletnie wszystkim, co w danej chwili chce napisać, pisząc po prostu, nie opowiadając, przekazując to, co w danej chwili chce przekazać. Bo Pisarz potrafi każdy temat wrzucić do swojej książki tak, by się o nim czytało. Bez znaczenia dla pomysłu, bohatera i fabuły. A jednocześnie zupełnie odwrotnie: z ogromnym znaczeniem dla fabuły, bohatera i pomysłu. Pisze pięknie, jak zwykle, a nawet lepiej, niż zwykle, bo “Morfina” oddziałuje tak samo mocno, jak “Wieczny Grunwald”, będąc jednak od “Grunwaldu” książką prostszą w odbiorze, zatem dostępną znacznie szerszemu gronu czytelników, także tym nieco mniej wytrwałym, czy dopiero poznającym możliwości Pisarzy. Przy lekturze “Morfiny” będzie można cynicznie się śmiać, i rzewnie płakać, obgryzać paznokcie ze zdenerwowania, kląć na czym świat stoi, poznać ból złamanego serca i niespełnionych marzeń, doznać zdrady od najbliższych, samemu ich zdradzić... A przy tym bawić się świetnie i dać się oszołomić urodą języka polskiego.

Morfina
Wydawnictwo Literackie 2012

Strona książki na portalu LubimyCzytać.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz