sobota, 7 kwietnia 2012

Grzegorz Drukarczyk - "Zabijcie Odkupiciela"

Kiedyś wpadło mi w ręce kilka skromnych książeczek wydanych przez Almapress, oferujących opowiadania zaliczane do szeroko pojętej fantastyki. Były tam nazwiska dziś bardzo znane, jak chociażby Jacek Piekara czy Krzysztof Kochański, ale i znane mniej - Katarzyna Urbanowicz i Grzegorz Drukarczyk. Ze wszystkich czterech najbardziej zapamiętałem tego ostatniego właśnie, którego opowiadania według mnie były na nieco innym, wyższym poziomie.

O pisarzu przypomniałem sobie niedawno, przy okazji pierwszego odcinka serii książek, jakie możemy zakupić dzięki Wydawnictwu Almaz. Nim jednak zdecydowałem się zamówić ową książkę, dla sprawdzenia czy proza pana Drukarczyka wciąż mi się podoba, sięgnąłem po jego poprzednią powieść: “Zabijcie Odkupiciela”. Oryginalnie została wydana w roku 1992, a stosunkowo niedawno przypomniała o niej Fabryka Słów.

Lektura okazała się w najwyższym stopniu zadowalająca. Trochę dziwna, czyli znacznie odstająca od tego, co na co dzień oferuje lubelski wydawca. Podobnie, jak tamte opowiadania Almapressu, na nieco innym, wyższym poziomie.

Jest to powieść, która toczy się w przyszłości, ale wydaje się, że niezbyt odległej. Punktem wyjścia jest awaria w gigantycznej elektrowni atomowej. Obsługa szybko zdaje sobie sprawę z faktu, że samodzielnie nie są w stanie tego naprawić i ktoś musi wejść do środka, narażając się na promieniowanie, i ręcznie pokierować robotami naprawczymi. W tym świecie przyszłości okazuje się, że znaleziono idealne rozwiązanie na taką właśnie okazję: można wykorzystać do pracy ludzi wykolejonych, bezdomnych, żyjących na marginesie społeczeństwa. A przynajmniej większości “normalnych” się oni wydają wykolejonymi. Sami o sobie mówią nie inaczej jak Wspaniali Powaleni i są postaciami doskonałymi, które od pierwszego momentu można polubić i bez problemu sobie wyobrazić. Każdy z nich posługuje się swoim własnym, unikalnym językiem, specyficznym zestawieniem słów, świadczących o jego osobowości. Mamy zatem Apostoła, stale cytującego fragmenty Najnowszego Testamentu, jest i mgr, stale wyzywający innych od nieuków, jest Mistrz Świata pragnący pobijać wszelkie możliwe rekordy, jest w końcu Schizo, będący głównym bohaterem powieści, człowiek pełen cynizmu i tumiwisizmu, kryjący jednak w sobie o wiele więcej, niż pokazuje na zewnątrz.

Książka miesza ze sobą wiele różnych kwestii, od ekologii, przez stosunki międzyludzkie, na religii skończywszy. Słowo Odkupiciel nie występuje w tytule bezpodstawnie - a jego pojawienie się jest mocnym zobrazowaniem tego, jak ludzie wykorzystują wiarę i religię do celów, którymi wiara i religia powinna się brzydzić. Tu warto dodać, że o ile dziś oddźwięk ze strony czytelnika będzie nieco mniejszy, tak w 1992 roku tego typu przedstawienie postaci Chrystusa musiało nieźle mieszać co poniektórym w głowach.

Wielkim plusem książki jest potężna liczba ciekawych monologów naszych barwnych postaci, w których autor daje popis prawdziwie złotych myśli na tematy przeróżne, ale zawsze ciekawe. Ponadto większa część pisana jest z perspektywy pierwszej osoby, naszego Schizo, i tu drugą wartością jest spore poczucie humoru i naprawdę niezłe odzywki, którymi bohater traktuje otaczających go ludzi i rzeczywistość.

Jedyną wadą powieści jest jej rozmiar. To w zasadzie mikropowieść, którą można zaliczyć w dwie godziny. Dobra rzecz, na tyle odstająca od innych, by zapaść w pamięć na dłużej, oferująca zupełnie inne podejście do czytelnika, niż tylko zapewnienie rozrywki, czasem prowokuje do myślenia, ale jednocześnie wcale nie trudna w odbiorze. Szczerze wszystkim polecam.

Zabijcie Odkupiciela, Fabryka Słów 1992, 224 strony

Strona książki na Fantasta.pl
Strona książki na LubimyCzytać.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz